Author B H Branham ©2015
To krótkie opowiadanie jest jednym z wielu, które przedstawiają wydarzenia dziejące się dekadę przed akcją serii książek “It Really IS Rocket Science”. Jednak lepiej jest najpierw przeczytać serię książek, te obrazy retrospekcji są niezależne. Kiedy drobna Rosjanka Tsika po raz pierwszy poznała Glycerin (w opowiadaniu „Nawet dłużej”), wysoka osierocona Brytyjka urodzona w Hongkongu była poważnie udręczoną duszą z minimalną zdolnością nawiązywania kontaktów z innymi. Sama Tsika również była sierotą, przez co cierpiała na zespół stresu pourazowego, objawiający się psychotycznymi napadami gniewu. Akcja „Prezentu pająka” dzieje się kilka lat po tym, kiedy dziewczyny zostały przyjaciółkami. Uczęszczają wtedy do szkoły z internatem dla uczniów ze specjalnymi potrzebami i są współlokatorkami. Wydarzenia przedstawione poniżej zaczynają się kilka tygodni po tych z opowiadania „Pająki i węże”.
***
Glycerin delikatnie
postawiła swoją tacę z obiadem przy ulubionym stole w rogu, zupełnie
odizolowanym od reszty w dużym wspólnym pomieszczeniu. Mniejsza dziewczyna
podążająca za nią beztrosko upuściła swoją tacę z brzękiem, potem rzuciła
książki i opadła naburmuszona na krzesło. Tsika odchyliła głowę do tyłu
pozwalając, żeby jej czarne włosy, spięte w dwa kucyki, utworzyły kręcone
kolumny za oparciem krzesła, kiedy ta gapiła się w sufit.
− Nienawidzę
literatury! To taka cholerna strata czasu! Czytanie głupiego badziewia autorów,
które nikogo nie obchodzą, a potem pisanie o nich esejów! Jakim sposobem mam
dzięki temu zmądrzeć?! Nasz czwarty rok tutaj! Myślałam, że pozwolą nam się
skupić bardziej na naszych specjalizacjach! Chcę więcej moich zajęć z
mandaryńskiego i kulturowego gówna!
Glycerin usiadła i po
cichu sączyła swój sok, patrząc na swoją gwałtowną małą przyjaciółkę
z ostrożnością. Kiedy Tsika się uspokoiła i zaczęła jeść, wysoka
nastolatka obliczyła, że teraz można było odpowiedzieć.
− Tak, kochana.
Części materiału nie ma s-s-sensu czytać, jeśli nie jesteś Brytyjką. Ale jesteś
w Wielkiej Brytanii, mała Rosjanko. Pomożemy naszej dziecince. – Glycerin
zacisnęła usta analizując mięśnie twarzy Tsiki. Teraz chyba jest najlepsza
pora, żeby wprowadzić w życie jej najnowszy projekt naprawy słodkiej laleczki.
– Czy Tsika zauważyła coś dzisiaj na zajęciach? C-Coś innego. Dzisiaj na zajęciach
z literatury?
− Co? Err, nie? Ktoś
nosił coś nowego? – Tsika leniwie przeżuwała wieprzowego kotleta, trzymając go
swoimi drobnymi paluszkami.
− Jeden z chłopców.
Co zajęcia z-z-z-zmieniał siedzenia. Coraz bliżej nas. Si-Si-Siedział za tobą
dzisiaj. Obserwowałyśmy go.
− Kurde! Mój umysł
musi być zamglony! To przez tą badziewną brytyjską literaturę. Jest łobuzem?
Mamy się martwić?
− Moja laleczka pyta
mnie?! Wszyscy ch-ch-chłopcy mnie przerażają, moja droga. Ale ten nie wygląda
na s-strasznego. Zgadujemy, że… ten młody człowiek jest k-k-krwiście
zafascynowany tobą. Zauroczony.
Tsika przestała rzuć.
– Co?! Czy ty sugerujesz, że mu się podobam? Jestem małym chudym krabem
albinosem! Byłabym duchem, ale dzięki Bogu możemy teraz nosić pieprzony makijaż
i ubierać się po swojemu. Wyglądam teraz prawie jak człowiek, a nie
chodzący trup.
− Twoje kokardy i
koronki są e-ekstra. Uwielbiamy twoje wstążki we włosach. Ale możliwe, że
chłopiec lubi cię, bo moja droga przyjaciółko NIE JESTEŚ larwą! Jesteś uroczą
laleczką! Słodką, zgrabną, o płynnych ruchach i z piękną skórą!
− Moja Myszka ma dobrą figurę. Świetne cycki i
tyłek. Tylko twój wzrost Amazonki przeszkadza…
− Na krwawe majtki,
Tsika! Jesteśmy też szalone jak worek fretek! Jeśli chłopiec się d-d-do nas
zbliży, padniemy i zwiniemy się w rumiany łuskowiec. Wiesz, że tak. Nie
drażnij, kochana.
− Niet. To nie całkiem prawda! Jesteś
totalną fanką perkusisty z tego rockowego zespołu Gothic Fire, który tak ubóstwiasz! Jak on się nazywa? Uh… jego
imię? Och! Blar! Ten duży, straszny facet! Nie zaprzeczaj! Zawsze zapominasz
zamknąć swoje dzienniki! Nie sposób przegapić tych gorących erotycznych
tekstów, które o nim napisałaś! Sprawiają, że się rumienię i trzęsę na myśl o
tym, co chcesz, żeby ci zrobił! I jeszcze te książki, które czytasz!
Pikantne romansidła sprawiają, że oko mi drga; są takie rozkoszne
i kuszące!
Glycerin zrobiła
nadąsana minę. Zaczęła pociągać nosem, a potem zalała się łzami i ukryła twarz
za dłońmi i włosami. Miękkie dźwięki łkania podążyły za łzami. − Lubimy nasze
marzenia! Są bezpieczne! Prawdziwie bolą! Boli nas myśl o d-d-dotyku
prawdziwych mężczyzn! Więc marzymy. Bezpiecznie dla nas! Tylko…
Tsika przysunęła się
blisko, złapała długie smukłe dłonie Glycerin i pocałowała je. − Przepraszam!
Tak mi przykro, myszko. Proszę, nie płacz! Proszę? Moja dusza cierpi widząc
twój płacz! Byłam pyskatą suką. Myszka wie, że nie wiem, kiedy się zamknąć.
Odłóż na bok złe wspomnienia, kochana myszko. Słodka Glycco? Przepraszam.
Proszę?
Mała elfka szeptała
przeprosiny, dopóki Glycerin się nie uspokoiła. Tsika wytarła mokre policzki
przyjaciółki serwetką. Nastolatka o posągowej urodzie kiwnęła głową i dotknęła
swoim czołem skroń Tsiki.
− My rozumiemy,
kochana. My z całego serca ch-chciałybyśmy poczuć się lepiej. Mieć trochę
normalności. Normalnego życia. Może pozwolimy do-dotknąć się kiedyś mężczyźnie,
któremu będziemy ufać. Ale moja laleczka odciąga nas od tematu. Myślimy, że
chłopiec jest kuszony przez ciebie. My powinnyśmy o-o-obserwować po cichu i
zobaczyć, co zrobi.
***
− I to jest właśnie
symbolizm wiązu górskiego i jego związek z fabułą Powrotu do Howards End.
Na jutro bądźcie gotowi do dyskusji o tym, jaką rolę odegrało życie Forstera w
tematyce, którą stworzył w swojej powieści. No i dzwonek. Jesteście wolni.
– Nauczyciel zebrał swoje notatki i opuścił klasę.
Tsika osunęła się na
krześle, podczas gdy inni uczniowie wyszli na korytarz. Glycerin odłożyła swoje materiały, a potem
szturchnęła mizerną kobietę.
− Nie rozmyślaj na
tym, kochana. My wiemy, że nasza laleczka jest krwiście kiepska z tej
dziedziny. Popracujemy razem nad tym zadaniem później, wieczorem.
Tsika usłyszała
odgłos odkładanych za nią książek, ale w interesująco powtarzającej się
sekwencji. Prawdopodobnie był to tajemniczy chłopak, o którym kilka tygodni
wcześniej wspominała Glycerin. Obserwował ją z pewnej odległości. Nie wysyłał
prześladowczych wibracji, jeśli już to cichej adoracji. Najwyraźniej unikał
kolejnego kroku.
− Chodź Glycca. Nie
chcę, żebyśmy przeze mnie spóźniły na następne zajęcia.
Wyszły razem z klasy.
Glycerin wolno stawiała duże kroki trzymając się blisko ściany, podczas gdy
dużo niższa Tsika podskakiwała obok niej, żeby nadążyć. Całkiem spora bańka
PRZESTRZENI Z OGRANICZONYM DOSTĘPEM małej rosyjskiej gotki zapewniała jej
przyjaciółce spokój podczas mijania innych uczniów.
Dobry słuch Tsiki
wykrył znajome już pewne kroki za nią. Po rozważeniu kilku pomysłów, pochyliła
się i szepnęła Glycerin do ucha.
− Okej, czekanie na
jego ruch zaczyna być cholernie dziwne. W tym tempie semestr się skończy, zanim
dowiemy się, jakie są jego zamiary. Czy Myszka będzie w stanie wytrzymać bycie
blisko niego i rozmawianie?
Źrenice Glycerin
rozszerzyły się i skurczyły. Szły jeszcze przez kilka sekund, po czym kiwnęła
głową. – Wytrzymamy. O i-i-ile będziesz ze mną, damy radę. Dalej, moja droga
laleczko.
Tsika wzięła Glycerin za rękę, a potem nagle
zatrzymała się na korytarzu. Usłyszała potknięcie się, zanim się odwróciła.
Stanęła oko w oko z
młodzieńcem. Zamarł w bezruchu. Nie miał możliwości odwrotu.
− Kurwa! Jeśli chcesz
z nami iść na następne zajęcia po prostu podejdź! Przywitaj się! Wdaj się
w pogawędkę! Zaczynasz być cholernie przerażający przez to całe śledzenie!
Oschły głos Glycerin
przerwał impas. − Jaka czarująco elegancka me-me-metoda, mała księżniczko.
Niezgrabnie przesunął
palcami przez swoją czuprynę. – Ja… cóż, uznałem, że to będzie zbyt
bezpośrednie. Nie byłem pewny, jak przełamać lody. Wiem, że Glycerin nie czuje
się dobrze w towarzystwie facetów, a nie chciałem jej przerazić skoro
zawsze trzymacie się razem.
− Poważnie? Martwiłeś
się o moją Myszkę?! Och! – Czoło Tsiki zmarszczyło się. Nie pomyślała
o tym. – Wow. Miło, że o niej pomyślałeś. Więc? Chodź z nami albo spóźnimy
się na zajęcia z rachunku różniczkowego. Prześladujący chłopak oczywiście zna
nasze imiona, ale nie jestem pewna jego. Uh, Neville? Nie. Nick? To Nick?
− Nicholas. Nicholas
Turner. Ale może być Nick.
− Dobrze! Mogę cię
przekląć szybciej z jedną sylabą, prawda? Chodź z nami. Glycerin mówi, że da
radę.
Nick dołączył do nich
i razem szli korytarzem. Tsika w ciszy zlustrowała nerwowego chłopaka. Był dużo
wyższy od niej, ale niższy niż Glycerin. Dobra postura i chód. Porządne,
szerokie ramiona, ale nie za bardzo, jak na jej gust. Schludnie ułożony krawat
dodawał formalności jego kurtce. Szkoła wprowadziła więcej luzu w zasadach
ubioru na początku semestru, ale niektórzy uczniowie wciąż lubili nosić swoje
mundurki. Włosy Nicka były gęste i brązowe, ale nie były godne zapamiętania
poza dziwnym blond pasmem, które opadało na czoło za linią jego włosów. Tym, co
naprawdę się wyróżniało, były jego oczy. Jedno niebieskie, jedno zielone. Nazwa
tego zaburzenia umknęła młodej Rosjance, ale patrzenie w jego oczy było
hipnotyzujące. W między czasie Nick dukał coś, desperacko próbując znaleźć
temat do rozmowy. Wybrał zadania lekcyjne.
− Tsika? Narzekasz
jakbyś oblewała literaturę, ale wydajesz się zawsze dobrze zaliczać egzaminy.
Sam mam małe problemy. Masz jakiś sekret?
− Moje zbawienie
zawdzięczam Glycerin. Udziela mi korepetycji. Brytyjscy autorzy kaleczą mój kozacki
umysł.
− Tak. Już na
początku zauważyłem twoją rosyjską aurę. Jak się tu znalazłaś? W Walii?
− Z rozkazu moich
socjalistycznych panów! Żartuję! Jestem pod kuratelą moich zarządców majątku.
Kwestia mojego położenia jest kwestią ich wygody. Ta sama firma prawnicza
zarządza majątkiem Glycerin i moim. Trzymają nas razem.
Chłopak zmarszczył
brwi. – Zarządcy? Kuratela? OCH! Niech mnie. Obie osierocone. Tak mi przykro!
− Nie potrzebnie! Nie
twoja wina. Chyba, że! Być może przyznajesz się do bycia podróżującym
w czasie mordercą z nadprzyrodzonymi mocami! Ha! Uśmiechnąłeś się! Chłopak
jednak nie jest zawsze taki ponury!
− Jesteś bardzo…
zabawna. Masz te kapitalne, eleganckie kokardy i ładne koronki, piękne kręcone
włosy, nosisz się jak mała księżniczka. A potem cały ten suchy humor i śmiech
wyłazi z ciebie, mniejsza już o twój niesamowity potok genialnych
bluźnierstw.
− Łechtanie mojego
ego. To sprawia, że chcę się chełpić! Oto prawda. Wszyscy jesteśmy popsutymi
odmieńcami w tej szkole dla specjalnych ludzi, tak? Ja klnę. To nieuniknione.
Rozładowuje to nieprzyjemne i zabójcze psychiczne napady gniewu. A Nick
dlaczego jest w naszym instytucie? Jest Jekyllem i Hyde’em? Słodki czarujący
facet za dnia, ale drapieżny potwór nocą? O mój Boże! Brzmi jak nieprzyzwoite erotyczne
romansidło strasznego rodzaju! Ha! Zarumieniłeś się! Też jesteś człowiekiem!
− Nie z-z-zabijaj go,
moja laleczko. Przyjmijmy, że ch-ch-chciał dobrze. – Glycerin delikatnie
szturchnęła łokciem przyjaciółkę.
− Widzisz? Nawet ona
zgadza się, że jesteś księżniczką komedii! Na Boga. Czy to akceptowalne, jeśli
będę mówił bezpośrednio do ciebie, Glycerin?
Smukła twarz brunetki
zbladła. – Nie za d-d-dużo na początku, panie Turner. Nie-nie-niech się do
ciebie przyzwyczaję, proszę? To by-byłoby wyborne. Gawędź z mo-mo-moją słodką
laleczką. Nam
o-odpowiada słuchanie w ciszy, nie czujemy się p-p-pominięte. Kochamy słu-słuchać.
o-odpowiada słuchanie w ciszy, nie czujemy się p-p-pominięte. Kochamy słu-słuchać.
− To przynosi mi
wielką ulgę, panno Wendham. – Tsika wyczuła, że Nick trochę się rozluźnił.
Szedł teraz bliżej niej. – A tak. Moja historia. Cóż, zostałem tu umieszczony
ze względu na dużą ilość drobnych obłędów. Uproszczę to mówiąc, że nie pasuję
do typowych szkół śmietanki towarzyskiej. Osobiście myślę, że moi rodzice są
tymi, którzy powinni tu trafić. Szaleńczo chcą się dopasować do klasy wyższej,
nie wyróżniać się. Oczywiście, z moim kolorem oczu i tym blond pasmem we
włosach, jestem z góry skazany na odstawanie w każdym towarzyskim otoczeniu.
− To nie skazanie!
Wyjątkowy wygląd jest spoko! Nick wygląda jak… jak superbohater z komiksu,
który widziałam! Brzęk i świst! Taki przystojny chłopak ze specjalnymi mocami!
− Przystojny? Err, na
Boga! – chłopak zarumienił się. – Ach! Genialne. Rozumiem. Jak jeden z X-menów?
− Nie mam bladego
pojęcia, kim są ci “Byli-meni”. Brzmi
jak pokaz burleski. Ach! Znowu sprawiłam, że się uśmiechnąłeś! No i jesteśmy.
Miły spacer. Od teraz będziemy to robić regularnie, okej? Zaproponowałabym,
żebyś z nami usiadł na zajęciach, ale faszystowski nauczyciel nie może
zapamiętać nas po twarzach, tylko po numerach biurek.
− Widzisz?
Księżniczka komedii. Cóż, to było super. Postaram się nie być więcej straszny.
Powinienem pomedytować, by odkryć moją super moc i zdać ci raport, Tsika. Na
razie, dziewczyny!
Nick skierował się na
swoje miejsce w sali wykładowej, podczas gdy one zajęły swoje.
− Moja laleczka
filtruje. To widać.
− Jego super moc jest
oczywista. Jest miłym chłopcem. Nie jest namolny, arogancki ani nie jest
dupkiem. Po prostu miły.
− Teraz moja laleczka
jest słodką księżniczką! Aż dostałam gęsiej skórki!
− Ty i te twoje
pieprzone romance. Przestań! Szliśmy tylko korytarzem. Do licha!
***
− Krwiście genialnie!
Naprawdę siedzę i cieszę się obiadem z Parą Księżniczek. Inni faceci będą
szalenie zazdrośni.
− Że co kurwa? Tak
nazywają Glyccę i mnie w szkole? Parą Księżniczek? I kim są ci tajemniczy
faceci? Żaden z nich nas nie powalił i nie złożył nam propozycji zanim ty
nas nie śledziłeś!
− Inni kolesie mają,
uh, mają całkiem sporo nazw na was, Tsika. Większość z nich jest miła. Obawiam
się, że niektóre są trochę nieprzyzwoite. Czuję się zobowiązany wyjawić, że
każda z was ma fanklub. Zwłaszcza po tej niesamowitej bójce w zeszłym roku, w
której brałaś udział. A Glycerin zdobyła swoich fanów po tym jak… uh, nie
ważne. Kłopotliwym wyzwaniem dla całego plutonu samców jest to, że różnicie się
tak bardzo charakterami, ale zawsze jesteście razem. To sprawia, że kręcą się
w rozgardiaszu zastanawiając się, jak podejść. Część nicponiów spekuluje,
że możecie nawet BYĆ razem. No wiesz. Bardzo blisko… razem? Jak para?
Policzki Tsiki
zaróżowiły się mocno, podczas gdy Glycerin zachichotała. Nastoletnia Rosjanka
poruszyła się, powodując zgrzytnięcie krzesła o posadzkę. – Nie ma, kurwa,
mowy, żeby tak było! Podniecają mnie faceci! Glyccę też! Prawda Glycca? Tak?!
Teraz Glycerin
zaczerwieniła się na twarzy. – Kochana? Ty… ty WIESZ, że m-mężczyźni mnie
przerażają. My po prostu… przerażają nas.
− Tak, moja Glycco.
Ale wiem, że CHCESZ tego. Widziałam wskazówki! Musimy po prostu naprawić naszą
drogą Myszkę.
− Oczywiście, moja
laleczko. – Glycerin gapiła się beznamiętnie na swoją rybę z frytkami, po czym
nagle się wyprostowała. – Och! Na Boga! Ni-Ni-Nicholas? Jacyś kolesie? Inni
chłopcy? Maja na nas ochotę? Uh, na mnie? Patrzą na nas?! Co?!
Nick czuł, że wpływa
na głębsze wody, ale nie widział drogi odwrotu. Zdecydował się pochwalić
delikatną istotę. – Dobry Boże, tak! Jesteś cudowną boginią słodkości! Z
grzywką i kruczoczarnymi włosami jak u Kleopatry. Twoje egzotyczne oczy!
Wyśmienity sposób chodzenia! Aż… błyszczysz! O Boże! Nie mdlej!
Młodzieniec czekał z
napięciem, kiedy Tsika klepała ramiona Glycerin, by przywrócić jej kolory.
Zachwycająca mała elfka cicho chichotała uspokajając tragicznie nieśmiałą
przyjaciółkę. To uspokoiło również jego nerwy. Nicholas wyczuwał, że
doprowadzenie Glycerin do płaczu spowodowałoby krwawą zagładę ze strony Tsiki.
− To prawda,
Glycerin. Ale chłopaki wiedzą, że jesteś nieśmiała i łatwo płochliwa. Nikt nie
chce widzieć jak płaczesz. To sprawia, że niektórzy cię wielbią. Na szczęście,
masz tylko kilku przeciwników. W tej szkole jest niewielka liczba
pełnoetatowych dręczycieli, a obecnie są raczej bezsilni. Jeszcze się psiakrew
nie pozbierali po tym, jak w zeszłym roku Porażająca Ninja Tsika skopała ich
godne pożałowania tyłki w tej akcji przypominającej Bitwę pod Waterloo.
Genialnie oglądało się jak rzucałaś tymi zbirami. Miałem fantastyczny widok.
Gotycka laleczka
zdołała wyglądać na zakłopotaną i pełną dumy jednocześnie.
− To raczej nie jest
najbardziej kobieca chwila mojego życia, ale pławię się w satysfakcji ze
zwycięstwa. Wolałabym zabić ich i powiesić ich bebechy na ścianie jako
ostrzeżenie dla innych. Ale to nie jest dobry plan. Muszę konieczne trzymać się
z dala od więzienia dla dobra Glycerin.
Nick kiwnął głową,
przeżuwając swoje mięso. Zrobił minę, potem wskazał pieprzniczkę blisko
Glycerin. Tsika podała ją mu, przytakując z wesołością. − Patrz, Glycca! Nick
zgadza się z tobą, że tutejsze posiłki przyprawiają bezmyślne małpy. Ha! Może
powinniśmy zrobić bunt i pozwolić Glyc gotować!
− Dzięki. Pieprz
pomaga. Glycerin? Naprawdę się cieszę, że jesteś teraz w stanie siedzieć ze mną
przy jednym stole. Pogodziłem się z sygnalizowaniem rękami ze stolika obok,
dopóki nie skończymy szkoły i nie odejdziemy.
− My-My-My zrobiłyśmy
to dla naszej laleczki. Ale m-m-musimy nauczyć się radzić s-s-sobie lepiej.
W przeciwnym razie uniwersytet b-będzie niemożliwy. Teraz wiem, że możemy
to zrobić! Przynajmniej z jednym miłym chłopcem. − Glycerin wydała z siebie
dźwięk, który, jak z czasem Nick pojął, był jej chichotem. Spędziła resztę
posiłku jedząc za swoją kurtyną włosów, naciągniętą do przodu, by ukryć jej
twarz. Doliczył sobie dodatkowe punkty, zakładając, że uśmiechała się za nią.
***
− Szkolna dyskoteka,
co? Pieprzyć to. Możemy podkręcić nasze wzmacniacze, kiedy nikogo nie będzie.
Mam rację, Glycca?
Glycerin siedziała
przy swoim biurku, używając lusterka do obserwowania swojej przyjaciółki, która
przeglądała ulotki zapraszające na tańce. Lawendowe źrenice rozszerzały się i
kurczyły, wyłapując małe wskazówki w wyrazach twarzy elfki o dwóch kucykach.
− Moja mała
księżniczka nie chce iść na bal? Uroczo wyglądałaby w swoim najlepszym stroju.
− Co? Ci wszyscy
ludzie tak blisko ciebie? Szkoła musi pozwalać nam siadać na brzegu podczas
apelu specjalnie dla ciebie, Glycca. Jak byś dała radę w niezorganizowanym
otoczeniu?
− Niemądra laleczko.
Może Nicholas chce cię za-zabrać.
− Że co?! Co? W
życiu! Jest miłym chłopcem, ale przez ostatni miesiąc był tylko przyjacielski
i rozmowny! Nie podrywał mnie ani razu! Jesteśmy tylko przyjaciółmi! −
Tsika przerwała ze zszokowaną miną. Spojrzała w oczy Glycerin. − Wow. Jesteśmy
przyjaciółmi. Wow. Wychodzi na to, że mam teraz dwójkę przyjaciół. Tak jakoś to
się stało.
− Głupkowata
laleczko! My myślimy, że on się do ciebie za-zaleca. W staromodnym stylu.
Z zamiarem towarzystwa, a nie zaledwie szukania n-niegrzecznych dotyków.
− Dziwi mnie to, Glycca.
Odrzuciłam takie pomysły, bo on był całkowitym dżentelmenem. Ale nie pytał mnie
o dyskotekę, a poza tym... co ty byś zrobiła? Poszłabyś z nami?
Glycerin wyciągnęła
rękę i stuknęła Tsikę w głowę. – Kwitnąca tępogłowa laleczko! Nie tak to
działa. On nie zaleca się do mnie. Chociaż jest dla nas b-b-bardzo miły. Możemy
sobie teraz prawie wyobrazić ocieranie się o nie-niego i pozwolenie... nawet na
dotknięcie nas... delikatnie. Możemy teraz beztrosko z nim siedzieć!
Tsika pozostała
zmieszana i zmartwiona. − Ale co ty byś zrobiła? Martwię się zostawieniem cię
samej na tak długo bez kogoś do rozmowy. Mam dobre powody. Glycca wie, że mam.
Bardzo ważne powody.
Glycerin żałowała
swojej części tych powodów. Próbowała popełnić samobójstwo dwukrotnie podczas
psychotycznych epizodów. Tsika nie miała pojęcia, jak odkrycie przez nią gitary
jako jej instrumentu zapobiegło trzeciej próbie. Tsika i pani doktor sądziły,
że bycie samą przez dłuższy czas było zapalnikiem. To było wygodne, by pozwolić
im tak myśleć. Wysoka kobieta pochyliła się, aby wziąć dłoń Tsiki i delikatnie
ją ścisnąć.
− Obiecałyśmy! Tak!
Obiecałyśmy naszej uroczej laleczce, że nie odejdziemy. Dla niej! Że zostaniemy
dla ciebie. Nie zostawimy naszej laleczki porzuconej i samej. Wymyślimy coś, co
cię uspokoi. Może… och! Mamy, tak! Mogłabym p-p-posiedzieć z panią doktor i
cieszyć się oglądaniem tańców bezpiecznie!
M-M-Możemy to zrobić tak czy siak, powinnam zapytać ją, zanim będzie miała inne plany. Ufasz jej, mój zwierzaczku.
M-M-Możemy to zrobić tak czy siak, powinnam zapytać ją, zanim będzie miała inne plany. Ufasz jej, mój zwierzaczku.
− Okej. Twój plan
jest dobrą strategią bez względu na wszystko. W najgorszym wypadku porwę
przypadkowych chłopaków od ich randek i zmuszę ich do tańca ze mną.
***
− Co?! Nie rozumiem!
Co masz na myśli?! Idziesz na dyskotekę?! Ale ja zamierzałem… uh, raczej…
z kim idziesz, Tsika?
Nick był fontanną
oczywistego rozczarowania. Umysłowe zębatki małej gotki kręciły się, gdy na
niego patrzyła.
− Ciemny dureń! Z
nikim nie idę! Cóż, uh, z Glyccą! Ale jej będzie towarzyszyła nasza szkolna
pani doktor. Zapewni Glycce poczucie bezpieczeństwa. Kiedy tylko moja Myszka
będzie z nią, zamierzam po prostu atakować przypadkowych chłopaków i zmusić ich
do tańca.
Wpatrywała się
nerwowo w swoje drobne pomalowane na czarno paznokcie u stóp, wystające z jej
nowych czerwonych sandałów z błyszczącymi małymi srebrnymi nitami w kształcie
pająków. Nick chwalił je dopóki nie zmieniła tematu rozmowy. Uwielbiała tego
rodzaju adorację i żałowała swojego złego wyczucia czasu.
− To był pomysł
Glycci. Ja chciałam zostać w naszym pokoju i grać razem na gitarach. Poza tym. Kto,
do cholery, by mnie zaprosił? Jestem tylko demoniczną dziewczyną z
psychotycznym gniewem, od której wszyscy trzymają się z daleka.
− Cóż, może ja
mógłbym zwabić tą demoniczną dziewczynę do zaatakowania mnie trochę bardziej
i zatańczyłbym z nią? Uh, czekaj. To źle zabrzmiało. Pozwól, że spróbuję
jeszcze raz. – Teraz to on skupił się na jej palcach. Policzki Tsiki zakwitły
różowym rumieńcem, gdy Nick pracował nad swoją odwagą. Ciągle tarmosił swoją
czuprynę, dopóki ta nie stała się kompletnym bałaganem.
− Tsika? Pozwoliłabyś
mi towarzyszyć sobie na dyskotece? Być twoim partnerem na tańcach?
− O mój Boże! Kurwa
mać, miała rację! Ach! Nie powiedziałam tego! Uh, byłoby miło. Ty i ja mamy już
za sobą to głupie gówno z przedstawianiem się sobie. To chyba jest jak
chodzenie razem po korytarzu, tylko z muzyką. To było… skąpo sformułowane. Zbyt
toksyczne. Ach! Kurwa! Restart! Byłoby miło, gdybyś mi towarzyszył! Tak!
− Jestem zaskoczony.
Słyszałem, że formalny ubiór jest opcjonalny. Będziesz się stroić? Uh, to znaczy
jak powinienem się…
− To będzie
niespodzianka. Po prostu ubierz się ładnie, jak Nick ma w zwyczaju. Właściwie,
nie mam jeszcze pieprzonego pojęcia. Nie myślałam, że idę aż do wczoraj.
Cholera! Nie powinnam była tego mówić! Pójdę choćbym miała wepchnąć sobie stopy
do gardła. Cheerio, Nicholas! Wow. Brzmi głupio, kiedy ja to mówię. До скорой
встречи!
Obcasy Tsiki
wystukały staccato po wykafelkowanej posadzce, gdy ta ruszyła z powrotem do
swojego pokoju w akademiku.
− Glycca! Już po
mnie! Chłopak zaprosił mnie na imprezę! Dlaczego się śmiejesz? Mój Boże! Moja
Myszka się ŚMIEJE!
***
Mała gotka gapiła
się, przerażona miną Nicka. Stał nieruchomo, najwyraźniej oniemiały na jej
wygląd. Glycerin nagrodziła oboje swoim groteskowym uśmiechem, klaszcząc wolno.
Po kilku sekundach, nieśmiała kobieta szturchnęła Tsikę.
− Taka pociągająca!
Wiedziałyśmy, że to b-będzie idealny strój! Miłego chłopca Nicholasa zatkało!
Tsika ubrana była w maksymalny styl gotyckiej
Lolity, najlepszy strój jaki posiadała, dwa kucyki udekorowane dużymi kokardami
i wstążkami, koronkowa bluzka z żabotem, koronkowe rękawiczki, falbaniasta
krótka spódniczka, pasiaste pończochy, i sandały na wysokim obcasie ozdobione
dużymi kokardami, pasującymi do tych we włosach. Ten styl mody wpakował ją w kłopoty
ze szkolnymi administratorami wiele razy, ale, na szczęście dla niej,
przytłaczający nacisk współczesnego życia poluzował zasady ubioru. Nick miał na
sobie swoją marynarkę od munduru i krawat, porządniejsze buty
i wyprasowane spodnie. Uczesał z powodzeniem swoje włosy.
− To prawda.
Wygrałaś, mała cukierkowa księżniczko. Nie jestem godzien. Powinienem wycofać
się w ciemności.
− Gówno prawda!
Głupol jest sporo godzien! Idziemy. Musimy połączyć moją Myszkę z panią doktor.
Chłopak odwrócił się,
by uśmiechnąć się do Glycerin. – O Boże! Ty również wyglądasz bardzo ładnie!
Nie miałem pojęcia, że byłaś na tyle odważna, by założyć… i przestaję, zanim
zemdlejesz. Wybacz! Wybacz!
− Całkiem
akceptowalne, Nicholasie. Tsika ku-kupiła mi te rzeczy w zeszłym roku.
Sprawiają, że czujemy się odważne b-b-będąc modne i punkowe! Po-Po prostu za
bardzo przywykłyśmy do n-noszenia mundurka, miło jest się wystroić. Krwiście f-fajnie jest dodać do wyglądu
trochę niegrzeczności. Cieszę się, że mężczyzna nas za-zauważył! – Glycerin
radośnie pisnęła, zerkając na niego spomiędzy swoich palców. Tsika był
wdzięczna za rosnącą zdolność swojej przyjaciółki do rozmowy z Nickiem.
Trójka skierowała się
do dużej stołówki, udekorowanej na klub dyskotekowy. Posadzili Glycerin ze szkolną panią doktor i
przynieśli im jedzenie i drinki. Potem Tsika i Nick skierowali się na brzeg
parkietu.
− Uh, Nick? To głupi
moment, by to powiedzieć, ale nie mam pojęcia, jak się tańczy. Obserwuję, co
robią inni.
− Więc będziemy
kompletną porażką. Ja również jestem zielony w tej sztuce. Chodźmy najpierw po
drinki i zaczekamy na wolny taniec, by rozluźnić nasze stopy. − Nick wyciągnął
do niej swoją dłoń. Chwyciła ją w swoją. Skierowali się do stołu, gdzie
niechętnie puściła go, gdy przeglądali bufet.
− Jest miłe.
Trzymanie się za ręce. Co chcesz do picia? Dranie nie mają alkoholu jak
porządny bar.
Nick uśmiechnął się i
wskazał. Wkrótce sączyli bezalkoholowe drinki i obserwowali wirujących
tancerzy.
− Ba! Mogłabym
prawdopodobnie udać taniec używając układów gimnastycznych. − Przyjrzała się
bliżej. − Albo mogłabym po prostu udawać, ze mam atak padaczki. Spójrz na tą
dziwkę. Wygląda jakby była rażona prądem.
− Więcej andronów ze
strony księżniczki komedii! Przecież ty już tańczysz! Twoje stopy stukają,
twoje biodra pysznie się kołyszą, a ramiona bujają się. Po prostu podkręć to
odrobinkę i będzie seksowne jak cholera.
Twarz Tsiki płonęła.
− Mam ochotę cię walnąć, ale wyczuwam, że to był komplement. Tylko cię
informuję.
− Z tobą zawsze jest
ryzykownie, mała elfko.
− Lubię być tak
nazywana. Lepsze od większości imion, których ludzie na mnie używali. Ach,
zaczyna się wolny taniec.
Skierowali się na
środek powierzchni tanecznej z Tsiką na przedzie. Chciała być tam, gdzie mogła
sprawdzać, co u Glycerin. Gdy muzyka przeszła do głównej części melodii, Nick
objął jej talię jedną ręką, a dłonią drugiej chwycił jej dłoń. Docisnęła
się do niego trochę niezręcznie, jej nos dotykał jego klatki piersiowej. Był
ciepły. To sprawiło, że była lekko zdenerwowana, ale polubiła to uczucie.
Potrzebna była komedia.
− Teraz ty i moja
jędzowata osoba powłóczymy się jak zombie
tańczące połamanego walca, tak sądzę. He! Rozśmieszyłam cię. Dobrze. Robiła się
trochę dziwna atmosfera. Wolę bycie zrelaksowaną z, uh, z miłym chłopcem.
To była dość długa
melodia. Gdy tak tańczyli, Tsika wtopiła się w Nicka i objęła swoimi rękami
jego szyję. Jego miłe, ciepłe dłonie spoczęły na dolnej części pleców.
Przekręciła głowę, by oprzeć ją o jego klatkę piersiową i zamknęła oczy. Jego
dłonie zbłądziły niżej. To było cudowne uczucie. Miłe dłonie na jej tyłku
aktywnie podążały za jej ruchem. Nie pamiętała, by czuła się tak bezpiecznie z
kimkolwiek. Nie odkąd zmarli jej rodzice.
− Miłe, kiedy robię
to z tobą, Nick. Wcale nie jest gówniano dziwnie. Po prostu przyjemne uczucie…
jakby to było właściwe.
Tsika nie zauważyła,
kiedy przeszli w pocałunek, tylko więcej właściwego uczucia.
Taniec się skończył.
Oni dalej się całowali. Chichoty innych par sprawiły, że czar prysł. Tsika
potrząsnęła swoją głową, by odpędzić mgłę, przyglądając się z pewnym zażenowaniem
uwadze, którą przyciągnęli.
− Uh, jasna cholera.
Wow. Cześć, tak?
− Dokładnie. Chodźmy
znaleźć nasze drinki. – Trzymał swoją rękę wokół jej talii, a ją przy swoim
ciele. Jego ciepło było odurzające. Sposób, w który ją obejmował, takie
przyjemne dłonie. Potem jej szczęśliwa chmurka została splamiona goryczą.
− Ach! Było pewne, że
dwa świry pójdą razem. Co zrobiliście z potworem, wy pojebane dziwolągi?
Naćpaliście na noc? Będziecie się bzykać później i płodzić więcej krwiście
ohydnych świrów?
Toksyczny głos
wchłonął jej blask. Znała ten głos, sługus zbirów, których zbiła na kwaśne
jabłko poprzedniego roku. Skupiła się. Trzech nastoletnich chuliganów blokowało
ich drogę. Analiza taktyczna. Żaden nie miał partnerki w zasięgu wzroku. Stali
w niemonitorowanej części korytarza. Żadnego administratora czy nauczyciela w
zasięgu słuchu. To nie pójdzie dobrze.
Nick spokojnie podjął
próbę załagodzenia sytuacji. – Hej chłopaki, widzieliście bufet? Mają cudowne…
Największy chuligan
nagle uderzył
Nicka w twarz, odtrącając go od małej Rosjanki. To była ostatnia racjonalna
myśl Tsiki, aż do słabego przebłysku, gdzie jej but z ostro zakończonym obcasem
zmierzał w formie kopniaka prosto w twarz Nicka. Zrobił unik, przyjmując
cios w swoje ramię, gdy zarzucał swoje ramiona wokół niej, by mocno ją objąć.
Krzyczała szaleńczo, wyjąc, próbując się uwolnić. Miotanie się zawiodło, więc
Tsika nadepnęła na jego stopę. Uciekła, kiedy on się zgiął z bólu. Ciemność
ponownie nią zawładnęła, gdy biegła.
Tsika odzyskała
świadomość chwilę później. Wciąż biegła. Zdezorientowana przez swój
psychotyczny napad szału, powoli zdawała sobie sprawę, że zmierzała do swojego
pokoju. Nagle, płacząc w przerażeniu, zadrżała i osunęła się o ścianę na
podłogę.
O
nie! Nie! O mój Boże, NIE! Popsułam to! Jak psuję wszystko! Pierwszy chłopak,
który mnie pocałował! Jestem bezwartościową psycholką! Pieprzoną suką! Kopiącą
miłego chłopca w twarz, łamiącą jego stopę! Jebana ja! Pierdolone zbiry!
Dlaczego nie mogli zostawić nas w spokoju! Było tak miło i ciepło! Tak
samotnie! O mój Boże, zostawiłam Glyccę! Nie potrafię nawet właściwie
zaopiekować się moją Myszką! Jestem pieprzoną, bezwartościową, głupią suką!
Straciłam… straciłam Nicka… pierwszego chłopaka, który kiedykolwiek uznał, że
byłam…
Nicholas usiadł obok
niej, wciąż dysząc po pogoni. Objął ją swoimi rękami. Odepchnęła się od niego
i próbowała się uwolnić.
− NIE! Odejdź! Nie
chcę cię skrzywdzić! Jestem szalona! Ranię to, co ko-ko… kocham. Czy… czy
zrobiłam ci krzywdę?
Nie chciał puścić.
Opadła, szmaciana lalka w jego ramionach. Nick kołysał ją delikatnie, podczas
gdy ona siedziała na jego udach.
− Nic trwałego, mała
elfko. Zostawiłaś jednak znaczne ślady na tych szkodnikach. Właściwie to
pięknie się na to patrzyło. Poezja w przemocy. Lubię myśleć, że pomogłem.
Upewniłem się, że byli porządni świadkowie, zanim pobiegłem za tobą. Nie masz
kłopotów! Chociaż pani doktor ma wysłać kogoś, by podał ci środki uspokajające.
Chuligani są w kozie, myślę, że na tym etapie zostaną prawdopodobnie wyrzuceni
ze szkoły.
− O mój Boże, Glycca!
Gdzie jest moja Myszka?! Jest bezpieczna?!
− Nic jej nie jest,
poza byciem zaniepokojoną o ciebie. Lekarka powiedziała, żebym się nie martwił,
tylko poszedł po ciebie. Najważniejsze było dotarcie do ciebie, zanim zrobisz
sobie krzywdę. Glyc czeka na nas w ambulatorium z panią doktor.
− Dlaczego? Dlaczego
Nicholas tu jest? Jestem niebezpieczna dla otoczenia! Tylko moja Glycca trzyma
się blisko! I, i czasami boję się, że zostaje, bo… bo ma nadzieje, że w moim
szale dokończę to, czego ona sama nie jest w stanie zrobić! – Tsika wybuchła
płaczem, przerażona swoją własną złością.
Poklepywał jej plecy,
dalej ją kołysząc. – Bo ja też jestem szalony? Bo trzymanie cię w ten sposób
odpędza jakąkolwiek rozsądną myśl o ucieczce? Mała dziewczynka jest lśniącą,
uroczą laską dynamitu ze wstążkami i kokardami? Tak lepiej. Uśmiechnęłaś się!
Nie udawaj, że nie. Dobrze. Oddychaj spokojnie. Powinniśmy niedługo iść.
Ochroniarze nie są złośliwi, ale wolę cię raczej odprowadzić tam osobiście.
Tsika kiwnęła głową
ponuro. Wstali razem. Po tym jak poprawiła swoja spódniczkę, Nick wziął ją za
rękę, a potem objął ją ramieniem i zaczęli iść. Oparła się o niego. Miłe ciepło
wciąż tam było. Chłopak wciąż tam był. Absolutnie niewiarygodne, ale wciąż był.
− Głupia pieprzona
potańcówka.
− Dobrze się bawiłem!
− Jesteś głupkowatym
kretynem.
− Dostałem buziaka.
To miejsce mogłoby teraz stanąć w płomieniach, jeśli o mnie chodzi.
− Samobójcze. Ale
głupi szaleniec zasługuje na kolejnego buziaka. Obiecuję, że tym razem nie
kopnę go w twarz.
− I tak wziąłbym
buziaka.
− Pieprzony idiota. –
Zarzuciła ręce wokół jego szyi i pocałowała go.
***
Nick szedł spokojnym
krokiem do pokoju Tsiki i Glycerin. Niósł paczkę, którą odebrał z pokoju
pocztowego, zaadresowaną do jego dziewczyny. Ta myśl wywołała uśmiech na jego
twarzy. Dziewczyna. Naprawdę miał uroczą małą dziewczynę. Wybuchową, ale
świetną.
Rozpoznał nazwę
sklepu, z którego przyszła paczka. Nick miał nadzieję, że to było coś, co
mógłby zobaczyć jak ona przymierza. Nie udawał, uwielbiał stroje, które nosiła
Tsika.
Zapukał do drzwi,
odpowiedział nieśmiały, delikatny drżący głos zamiast głośnego hałaśliwego,
który zazwyczaj odpowiadał. – Halo? Kto-kto tam?
− Och? Niech to! To
ja! Nick! W porządku, Glyc. Po prostu zostawię paczkę dla Tsiki pod drzwiami
i weźmiesz ją jak odejdę, uh, odejdę?
Jasny gwint.
Drzwi otworzyły się,
kiedy mówił. Urocze obce oko wyjrzało, oprawione w kurtynę kruczoczarnych
włosów.
− Nie b-b-bądź
nie-nie-niemądry. Jesteś miłym chłopcem W-Wejdź.
− Tsika by mnie
zabiła, gdybym zepsuł Glycerin. Podejrzewam, że morderstwo byłoby długie i
bolesne.
Długie szczupłe palce
zrobiły obok drzwi gest zapraszający do środka. Nick wszedł do pokoju najmniej
zagrażająco, jak tylko potrafił. Położył paczkę na biurku Tsiki i powiedział
delikatnie.
− Miałem krztynę
nadziei, że zobaczę jak przymierza to, co tu jest. Tsika nosi takie wyśmienite stroje. Ona jest
jak…
− Laleczka. Tak,
je-jest naszą najdroższą laleczką. – Glycerin usiadła na swoim łóżku wykręcając
swoje dłonie. Miała strasznie mroczną minę. – Poszła tylko do-do wucetu.
Nie-nie-niedługo wróci. Raz dwa.
− To chyba ogromny
kamień milowy. Mówisz do mnie. Sama. Bez Tsiki. To świetnie!
− Będę miała krwawe
m-mdłości przez chwilę. Ale dziękuję. Dziękuję za zrozumienie. Ch-Chcemy, żeby
nasza laleczka była szczęśliwa. Żeby znalazła ko-kogoś, z kim będzie szczęśliwa
i bezpieczna. Żebyśmy mogły zrobić… co trzeba.
To zabrzmiało
niepokojąco dla Nicka. – Co… co trzeba?
Podniosła głowę
patrząc bezpośrednio na niego tymi tragicznie magicznymi lawendowymi źrenicami.
– Mogłybyśmy wtedy to skończyć. Znaleźć spokój. Dołączyć do naszej rodziny.
Nick wiedział, że był
z nią w bardzo głębokiej ciemności. – Podejrzewam, podejrzewam, że to
doprowadziłoby ją do płaczu.
Przytaknęła, a po jej
policzku spłynęła łza.
– Ro-Rozważamy to. Często. To jest… ciągła rozmowa w naszej głowie. Ale
obiecałyśmy jej! Nie zostawimy jej samej. Porzuconej. Więc nie z-zrobimy tego,
dopóki nie będziemy pewne. Nick? Mała laleczka cię kocha. Nie-Nie powie tego.
Nienawidzi bycia w-wrażliwą. Szkodzi swojemu kochanemu sercu. Zawsze twierdzi,
że jest ja-ja-ja-jakąś toksycznie trującą rzeczą. Ale ono jest cenne i kochane.
U-Uratowało mnie. Musi się s-skłaniać ku łagodności. Być chronione
i pielęgnowane. Obiecałyśmy to sobie.
Przez chwilę w pokoju
była cisza, podczas której Nick zastanawiał się co powiedzieć. Wiedział, że
miewała strasznie mroczne momenty, ale doświadczenie jednego z nich było
paraliżujące. W ciszy chwalił niezłomną lojalność Tsiki względem tej istoty.
Wtem Glycerin rozchmurzyła się i zachichotała. Złapała chusteczkę i otarła
twarz.
− Ale mi-miło!
Po-Powinieneś wiedzieć, że sama sobie kibicuję. Nie będziemy ponurym
Kłapouchym, dla dobra Tsiki. Słyszę, że nadchodzi. Dziękuję, Nicholasie. Za tak
miłe o-opiekowanie się moją laleczką.
Tsika zatrzymała się
w progu, zaskoczona obecnością Nicka. – Uh, Nick? Glycca? Z moją Myszką
wszystko okej?
− Krwiście genialnie,
kochana. Ro-Robimy coś nowego! Gawędzimy sobie miło z Nickiem! Same! Ale patrz!
Przyniósł ci pa-pa-paczkę z pokoju pocztowego. Uroczo szarmancki mężczyzna!
Oczy Tsiki zaświeciły
się. – O mój Boże! Nick. Zostań, a się przed tobą zaprezentuję! To nowy strój!
Bardzo ostry! Tryb wampirzycy!
Rozerwała paczkę i
wyjęła go. Nick był speszony ogromną ilością skóry, żelastwa, wiszących
metalowych pająków, łańcuchów i koronki, którą zobaczył. Tsika błyszczała,
kiedy rozłożyła go, żeby dobrze się mu przyjrzeć. – Okej! Uwaga! Olśnię cię! Do
widzenia głupia szkolna spódniczko.. och! OCH! Tak, Nick powinien zaczekać na
zewnątrz! Masz! Poczytaj to czasopismo! Do widzenia! Zaczekaj za drzwiami!
Postaraj się nie wyglądać obleśnie!
Kiedy Nick był
wypędzany pokoju, słyszał jak Glycerin wydaje te dziwne dźwięki, które emituje
przy chichotaniu. Drzwi się za nim zatrzasnęły. Na tym etapie jego zalotów do
małej laleczki Tsiki, zdecydował się na frywolny humor.
− Ogromnie
zawiedziony! Prawie nagrodzono mnie dodatkową atrakcją! Striptiz byłby
kapitalny!
− Spadaj, zboczuchu!
Poczekaj tam, głupolu! Może twój mózg eksploduje jak mnie w tym zobaczysz.
***
Nick gapił się na
list. Czytał go wiele razy w nadziei, że będzie mówił coś innego. Niestety.
− Pieprzony, nadęty,
głupi dupek! Mógłbym stać w krwawych płomieniach, a ojciec by nie słuchał!
Powiedziałem
im o Tsice! Powiedziałem im, że mam teraz dziewczynę, która była dla mnie
bardzo ważna. Że chciałem tu zostać i skończyć szkołę. Ale nie! Samolubny
ojciec dupek myśli tylko o nazwie szkoły na moim dyplomie. Nawet się cholera
przeprowadzają do nowego domu, żeby zakwalifikować się do nazwy, którą na nim
chcą. Nie wspomnieli nawet jednym pieprzonym słowem o Tsice w tym liście! Jakby
nie istniała!
Zgniótł list w
garści. – Ja pierdolę! Jak ja jej powiem?! Szło nam bardzo… nie chcę tego
kończyć!
No
dobra. Jeśli nie wiedziałem tego wcześniej, wiem to teraz. Kocham małą elfkę.
Tak bardzo kocham Tsikę. Boże, jak to boli!
Nick siedział przy
biurku z milczącą wściekłością. Po wpatrywaniu się bezużytecznie w komputer,
napisał maila do Tsiki, żeby spotkała się z nim sama na rogu kampusu, gdzie
czasem spotykali się na czułe chwile. Bardzo ważne. Nie ma sensu czekać.
Gorliwie nienawidził teraz swoich rodziców.
***
− Nick! Jestem!
Biegłam całą drogę! Co jest takie sekretne i ważne?
Tsika podbiegła
zasapana. Błyszczący duszek w małych botkach, pończochach sięgających do ud, miniówce
i ślicznej falbaniastej bluzce z długimi rękawami. Jej dwa kucyki przyozdobione
wstążkami. Nick wpatrywał się w śmiertelnie uroczą piękność, po czym usiadł na
ławce, wydając z siebie długi chaotyczny jęk rozpaczy.
− Kurwa mać! Co jest,
Nick?! O co chodzi?! – Usiadła obok niego, jej nogi i biodra przy nim, wsunęła
się pod jego ramię. Małe ciało odważnie przyciśnięte do niego. Więcej
cierpienia.
− Pieprzeni, głupi…
nienawidzę ich tak bardzo.
Oczy Tsiki pokazały
niepokój. – Nicholas nigdy nie przeklina! O mój Boże, co?!
− Nienawidzę siebie
teraz! Bo… muszę to powiedzieć. Powiem to szybko. Moi rodzice… kurwa… moi
rodzice mnie przenoszą. Po egzaminach. Daleko. Naprawdę… cholernie… daleko. –
Nick stracił swoje opanowanie i osunął się. Zaczął płakać.
Tsika zastygła w
bezruchu gapiąc się na niego. Łzy zaczęły spływać strumieniami po jej twarzy.
Oddychała nierówno.
− To… to nie fair. TO
NIE FAIR! – Wybuchła histerycznym szlochem. – Dlaczego?! Dlaczego?! To przeze
mnie?!
Nick otarł swoją
twarz. – Nie! To w ogóle nie twoja wina! Ojciec chce nazwę szkoły na dyplomie,
która nie jest ze szkoły dla szaleńców. Powiedziałem im o tobie! Zignorowali
wszystko, co powiedziałem o tobie! Po prostu, kurwa, zignorowali moje
uczucia, bo chcą wszystko, co miłe i normalne.
Tsika wydawała z
siebie tak straszne dźwięki cierpienia, że Nick objął ją ramionami i przycisnął
jej twarz do siebie. Delikatnie uderzała o jego klatkę piersiową i ramiona
swoimi pięściami.
− Nie! Nie, nie, nie!
Nie fair! Jesteś moim drugim przyjacielem! W ogóle! Jesteś moim… moim
chłopakiem! To nie… fair!
Odepchnęła go i
odskoczyła. Biegła, wciąż wydając z siebie odgłosy cierpienia. Tym razem nie
podążył za nią.
Dobrze.
Muszę pozwolić jej się wypłakać. Glycerin pomoże. Jej oddana siatka
bezpieczeństwa. Biedna, szalona Glycerin. Boże, one potrzebują siebie nawzajem.
Czuję się okropnie. Chyba zwymiotuję. Nic nie przebije dźgnięcia kogoś tak
kochanego w serce. Dzięki, ojcze. Świetna lekcja. Idź do diabła.
***
Glycerin kołysała
swój mały skarb, a jej własne łzy kapały na głowę Tsiki.
Moja
biedna mała, najdroższa laleczka. Ubolewamy nad jej małym serduszkiem.
Myślałyśmy, że Nick zostanie. Chyba czasami nie jest tak cudownie mieć
rodziców. Nie jeśli popełniają zbrodnie jak ci.
Tsika wciąż płakała.
– Nigdy nie powinnam pozwolić zbliżyć się komukolwiek… tak blisko. Zawsze mnie
zostawiają! Nawet ty! Nawet moja Glycca próbuje mnie czasami zostawić!
− Nikt z nas nie ma
całkowitej kontroli nad tym co się stanie, kochana. Zrobię, co w naszej mocy,
by dopilnować, żebyś nigdy nie została opuszczona. Biedny Nicholas. Dobry
chłopak cz-czuje się okropnie, za-zakładamy. Być z-zmuszonym przez rodziców do
zdeptania kochanego małego serduszka, które kocha.
Glycerin pogłaskała
słodką szyję i ramiona małej kobietki, masując te spięte mięśnie. Rozważała
opcje. Pojawił się ponury, ale
praktyczny pomysł zaproponowany jej z mrocznych miejsc w jej umyśle.
− Słodka gołębico?
Nic nie jest t-trwałe. Ty i ja wiemy to najlepiej. Że wszyscy mieszamy się od
czasu do czasu na scenie. Nie wtedy, kiedy sobie życzymy. M-Masz miesiąc. Spędź
go mądrze. Spędź ten czas
z-z nim. Stwórz z nim piękne wspomnienia. Płacz, kiedy odejdzie.
z-z nim. Stwórz z nim piękne wspomnienia. Płacz, kiedy odejdzie.
Tsika uspokoiła się,
zdusiła łzy i usiadła. Jej twarz wyglądała teraz na zdecydowaną pod rozmazanym
makijażem. – Twoje fantazje z romansów mają tym razem zaletę, moja Myszko.
Dałaś mi najznakomitszy pomysł. Musimy przeprowadzić badania. Plan. Muszę się
śpieszyć. Tak mało czasu. Pomożesz mi?
− Tsika? Zeszłabym do
piekła, gdybyś poprosiła. Po prostu powiedz nam, co robić, moja laleczko.
Poradzimy sobie.
***
Nick skierował się do
żeńskiej części akademika. Po kilku dniach mrożącej ciszy, Tsika stawiła mu
czoło. Jej mowa była krótka. Oznajmiła, że powinni spędzić ten czas, który im
został, razem i cieszyć się sobą jako przyjaciele. Potem dni były ostrą jazdą
trzech nastolatków spędzających wolny czas razem. Chodzili na wędrówki i zakupy
w miasteczku. Uczyli się razem. Dwie młode kobietki grały na gitarach dla
Nicka. Jedli razem.
Ale były przerwy.
Kilka godzin, kiedy obie mówiły, że są zajęte i były bardzo skryte w tym
temacie. Nick nie miał pojęcia jak odczytać to zachowanie. Myślał, że może
Tsika wyciszała smutki wycofując się ze związku. Cofając czas do momentu, kiedy
byli po prostu dobrymi przyjaciółmi. Może miała nadzieję, że będzie wtedy mniej
bolało, kiedy go zabraknie.
Dzisiaj było inaczej.
Glycerin napisała mu maila, żeby przyszedł wieczorem i zagrał z nimi w gry
planszowe. Strój swobodny, napisała. Ona nigdy nie pisała. To zawsze Tsika
wymieniała się z nim mailami.
Kwitnąco
niesamowite. Wysoka nieśmiała istota chce, żebym przyszedł i zagrał z nią i jej
laleczką. Trzeba posłuchać Glyc, kiedy ona o coś prosi. Jest w
niej coś z czarnej magii. Jestem krwiście wdzięczny, że jest oddana Tsice i
aktywnie pomagała mi zalecać się do niej zanim wszystko się spieprzyło. Głupi
pieprzeni rodzice! W końcu miałem dziewczynę! A ich to gówno obchodziło! Muszę
sprawić, żeby reszta semestru coś znaczyła. Olać zadania lekcyjne. Spędzić cały
czas, który został z moją uroczą małą elfką.
Prawie stratował
Tsikę, kiedy śpieszył się na zakręcie do „terytorium dziewczyn”. Zatrzymał się,
patrząc na młodą gotkę zmieszany. Była ubrana jak na zewnątrz, a nie jak na
leniuchowanie w ich pokoju. Miała ze sobą mały plecak na plecach. Wyglądała na
zdenerwowaną, jej czujne oczy rozglądały się szybko, jak gdyby wypatrując
wrogów.
− Nick! Zmiana
planów. Chodź za mną. Rób, co mówię, tak? Żadnych pytań!
− Uh, oczywiście. Co
z Glycerin?
− Jest z ludźmi,
którym ufam. Zostaną z nią. Jest dobrze. Chodź za mną.
Prowadziła go wzdłuż
nieznanej części holu. Szybko znaleźli się na zewnątrz. Kolejny odkryty fakt.
Tsika wiedziała jak otworzyć drzwi wyjścia ewakuacyjnego bez uruchamiania
alarmu. Ta wiedza wywołała u Nicka uśmiech. Ujawniła prawdę w plotce mówiącej,
że Para Księżniczek gra w rzutki nocą w pubie po wyznaczonej ciszy
nocnej.
− Więc o co w tym
wszystkim chodzi?
− Ćśś! Cicho!
Zobaczysz. Musisz cierpliwie czekać. Musimy przyczaić się wzdłuż żywopłotu,
dopóki nie dotrzemy do tamtego drzewa. Potem przejść przez drogę w głąb lasu.
Nick starał się
skradać tak jak ta mała kobietka. Był w tym beznadziejny. Gałązki trzasnęły,
potknął się, a potem niechcący wstał, łapiąc równowagę. Za tą wpadkę, jego
krawat został użyty jako dźwignia do pociągnięcia jego głowy z powrotem w dół,
połączony z wymamrotaną wiązanką bluzgów o próżni w jego czaszce.
Kiedy byli już w
lesie, wybrała krętą trasę, która kończyła się przy wąwozie. Potem podążyli
w górę rzeki. Nick oszacował, że przeszli prawie milę, kiedy skręciła w
gęstą część lasu.
− Dobra! Świetnie.
Nie ma nikogo w pobliżu mili. Więc nic nie powstrzymuje mnie przed zapytaniem –
co do krwawej cholery, mała elfko?! Gdzie idziemy? Uciekamy? Nie spakowałem
się!
Tsika zatrzymała się i odwróciła w jego
stronę. Wyglądała na przerażoną. – Proszę! Zaczekaj jeszcze trochę. Wyjaśnię.
Kilka minut później
stali przed chatką myśliwską. Mała rozklekotana szopa z metalowym piecykiem
połączonym z kominem, przeznaczona do używania tylko podczas sezonu
myśliwskiego.
− To… to piknik.
Specjalny piknik. Coś. Tylko dla nas. Proszę, chodź ze mną.
Nick podążył za nią do chatki. Wewnątrz
wszystko było całkiem inne niż pokryta pajęczyną, wiejska i z wyglądu
porzucona zewnętrzna strona. Ktoś posprzątał. Stół został odkurzony. Podłoga
zamieciona. Pokój jednoosobowy był oddzielony zasłoną. Tsika zsunęła plecak i
położyła go na stole. Wyciągnęła z niego butelkę wina, trochę chleba, ser,
dwa talerze i nóż.
− Wow! Skąd wzięłaś
wino? Mogliśmy urządzić piknik w…
− Boże! Zamknij się,
kurwa! Ach! Wybacz! Jestem suką! Wiem to. Nicholas to wie, on wie.
− Teraz płaczesz! Co
się stało? Zraniłem twoje uczucia? Ktoś inny cię skrzywdził? – Chciał uścisnął
małego duszka, ale został odepchnięty wyprostowanym ramieniem.
− Czekaj, do cholery!
Uh, proszę! Jest coś, co muszę powiedzieć! To trudne! Trudne do powiedzenia!
Muszę się przygotować. Proszę?
Tsika złapała jego
ręce i poprowadziła go. – Stań tutaj. Tak, właśnie tutaj. Okej. Ja stanę tutaj
przed tobą. Tak jak ćwiczyłam. Jak ćwiczyłam z Glyccą.
Nick patrzył w
milczeniu jak Tsika hiperwentylowała się przez chwilę. Potem przemówiła ze
łzami w oczach i trzęsącymi się dłońmi.
− Nicholas?
Wyjeżdżasz za 4 tygodnie. Przez ten fakt mnie boli wewnątrz. Tak bardzo boli.
Mam mdłości. Jesteś moim drugim przyjacielem w ogóle. Nie uciekasz rozsądnie,
kiedy mam atak. Dbasz o moją Glyccę, martwisz się o jej potrzeby. Jesteś dla
mnie bardzo ważny. Więc! To jest to, co mówię.
Splotła swoje dłonie
razem na swoim sercu i spojrzała mu prosto w oczy.
− Chcę, żeby mój
czarujący Nicholas mnie miał. Teraz. Zanim odejdzie. Żeby mnie posiadł. Posiadł.
Minęło kilka sekund,
podczas których Tsika była najwyraźniej zaskoczona swoimi słowami. Pociągnęła
zasłonę odsłaniając łóżko zrobione z drewnianych listew, pościelone szkolnymi
prześcieradłami, poduszkami i kocem. Przełknęła ciężko ślinę i przemówiła
jeszcze raz.
− Prezent dla
chłopca, który jest dla mnie bardzo ważny. Skoro zabierają mi go zanim jestem
gotowa.
Nick nie poruszył
się, niepewny czy usłyszał właściwie.
− Czy… czy ty… ty
nie… czy ty proponujesz kochanie się? Ze mną?
Zadrżała, po czym
przytaknęła. – Tak! To mój prezent na pożegnanie. Będę należała do ciebie.
Przez resztę miesiąca! Każdego dnia! Chcę stworzyć najlepsze wspomnienia z moim
Nicholasem. Zanim odejdzie. – Wybuchła płaczem.
Nick delikatnie wziął
małą kobietkę w swoje ramiona, przytulając ją i kołysząc powoli.
− Krwawa cholera.
Jestem zaskoczony, to jest… niesamowite. Z całego serca pragnąłbym… czekaj.
Tsika? Zgaduję, że ty… uh… nie robiłaś tego… wcześniej… ty? Bzdury. To byłby
twój pierwszy raz? Robienie tego?
W ciszy przytaknęła,
przyciskając swoją twarz do jego piersi.
− Och, do diabła…
Tsika! To jest ważne. Powinnaś dać to komuś, z kim spędzisz…
− NIE! Ja decyduje!
To MÓJ wybór! Chcę, żeby Nicholas był pierwszym, który będzie mnie miał! Żadnej
pieprzonej osoby, którą poślubię, nie będzie obchodziła taka bzdura! Nie jestem
bydłem! Niczyją własnością! Nie sądziłam, że takie kretyńskie gówno dla ciebie
też się liczy! Osądzasz kogoś po takich rzeczach? – Ogniste oczy wpatrywały się
w niego.
− Właściwie? Nie.
Włączył mi się na chwilę kanał Starej Besztającej Babci Moherowej. Już. Daj mi
swoje ręce. – Pocałował delikatnie piękne małe rączki, potem pocałował jej
nadgarstki. Poczuł, że się rozluźnia. Tylko trochę.
− Dobry Boże, no to
zaczynajmy. Jestem… zaszczycony? Zaskoczony? Niegodny? Szczerze, to też będzie
mój pierwszy raz. Spieprzę to po królewsku, jestem tego pewien. Uh, wygląda na
to, że naprawdę wszystko zaplanowałaś. Ja nie mam nawet pieprzonej
prezerwatywy. Całkowicie nieprzygotowany. Mój Boże. Wszystko, o czym w tym
momencie mogę myśleć, to jak piękna jesteś dla mnie.
− Do diabła z
prezerwatywą! Chcę Nicholasa, nie gumowej zabawki! Biorę pigułki. To pierwszy
raz dla nas obojga. Jest okej!
Para stała w
milczeniu, młodzieniec z przyciśniętą do siebie Tsiką. Nick czuł jej oddech,
bicie jej serca. Zadrżała, jego mięśnie spięły się. Nick wiedział intuicyjnie,
że to był całkowity akt wiary dla jego kochanej elfki, rzucającej się w dół
króliczej nory w nieznane. Oczywiście, Glycerin wiedziała o tym i pomogła.
Tsika wymamrotała swoje kolejne słowa w jego klatkę piersiową.
− Świrnięta suka ma
baśń w swojej głowie jak to powinno się dziać. Czy Nick zaniósłby mnie do
łóżka, proszę?
Stał w milczeniu
przez kilka sekund więcej, przetwarzając to, co miało się stać. Potem kiwnął
głową i wziął ją na ręce. Taka lekka, taka mała, takie cudowne oczy.
Patrząc w nie stracił równowagę i upadł na łóżko prosto na nią. Łóżko
zatrzeszczało niepokojąco, kiedy wycisnął powietrze z jej płuc. Podziękował
Bogu, że potknięcie spowodowało jedynie chichot ze strony znajdującej się pod
nim Tsiki.
− Przystojny książę
jest niesamowitą niezdarą! Okej. Wychodzi na to, że oboje jesteśmy ludźmi. Może
to będzie komediowe, a nie straszne. Może być przyjemniejsze, jeśli nie będę
taka poważna. – Tsika zaśmiała się delikatnie. Skrzyżowała swoje ręce chroniąc
piersi, kiedy Nick z niej schodził.
Usiadł na łóżku obok
małego duszka, niepewny, co robić dalej.
W końcu, zrobiła minę wyginając swoje ostro pomalowane brwi. Spojrzała
na niego zalotnie swoimi jasnymi bursztynowymi oczami i wystawiła język.
− Niemądry facet.
Rozpakuj mnie! Jestem prezentem, pamiętasz? Odepnij najpierw guziki mojej
bluzki. – Wyprostowała się i rozluźniła, rozkładając swoje włosy półkoliście na
poduszce i kładąc ręce nad głową. Nick rozpiął kilka pierwszych guzików jej
bluzki, po czym przestał. Jego brwi uniosły się.
− Co za rewelacyjnie
seksowny tatuaż. Jak ci się, do diabła, udało zrobić tego pająka?
− Ha! Uh, coś, co
Glyc i ja zrobiłyśmy razem? O mój Boże! Moja Myszka ma dużego węża na swojej
klatce piersiowej! Taka odważna! Cieszę się, że uważasz go za ładny, a nie za
tani tatuaż prostytutki.
− Pająki i węże! O
matko! Jakieś inne tatuaże? – Kontynuował rozpinanie.
− Nigdy w życiu! To
boli! Nie. Żadnego. Nawet nie pytaj jak je zrobiłyśmy. Wszystko bardzo
niejasne.
Nick rozchylił jej
bluzkę. Siedział cicho wpatrując się w nią. Białe policzki Tsiki zapłonęły
różanym kolorem.
− Ja pierdolę!
Słuchaj, wiem, że jestem chudą larwą! Nie musisz udawać, że jestem…
Jego palec wskazujący
dotknął jej ust uciszając ją. – Sza. Podziwiam czarującą nimfę. Jesteś jak
uroczy obraz. Skóra koloru kości słoniowej, piękne małe krągłości, wąska talia
i bardzo słodki pępek.
− Och! Uh, ha ha.
Dziękuję. Chyba jestem pyskatą suką i robię za dużo hałasu. Powinnam się
zamknąć.
− Tsika? Rób to… co…
cię uszczęśliwia, mała laleczko. Jeśli chcesz trajkotać i rozmawiać, gadaj jak
krwiście najęta. Jestem po prostu w głębokim szoku i podziwie w tym momencie.
− Dobrze więc! Tym,
co by mnie teraz uszczęśliwiło, to ja zdejmująca koszulę mojego Nicka. –
Usiadła i zaczęła odwiązywać jego krawat. Siedział nieruchomo, oczarowany
małymi zachwycającymi ruchami jej uroczych małych piersi. Do czasu, kiedy
rozwiązała krawat, siedziała na jego kolanach. Tsika odpięła guziki jego
koszuli i ściągnęła ją z niego, dotykając przy tym jego ramion i pleców. Nick
rozkoszował się jej dotykiem.
− Na krwisty koszyk
piekieł! Jestem taki podekscytowany, że mogę nie dotrwać do tej ważnej części.
− Nieźle! Teraz wiem,
że Nickowi podobają się blade larwy. Dziwny facet, ale dobry dla mnie. Uh, tak.
Niemożliwe jest zignorowanie ciebie przyciskającego się do mojego tyłka. Masz
mega górkę w spodniach!
Zsunęła się z niego i
uklęknęła obok niego. Głaskała jego plecy i klatkę swoimi palcami, opierając
swoją głowę na jego ramieniu. Nick nie myślał o niczym innym jak o jej
piersiach przy swojej ręce. Kaszlnęła i wymamrotała. – Nie wiem, jak to
rozplanować. Chcę, żeby to było słodkie, nie mechaniczne. Nie za szybkie. Ale
czego chce mój Nick? To w końcu jego prezent.
Odwrócił się i zdjął
jej bluzkę. Nick pocałował jej ramiona, biegnąc palcami wzdłuż jej pleców. Ssał
jej szyję, podniósł ją na tyle, aby delikatnie pocałować jej piersi. Tsika
masowała czubek jego głowy, czochrając jego włosy, łapiąc oddech przy każdym
pocałunku. Nick drżał, tak bardzo jej pragnął.
− Mój Boże, chcę,
żebyśmy zdjęli ubrania. Teraz.
Położył ją na
plecach, wstał i rozebrał się. Tsika oglądała to z oczywistą obawą.
− Zabrzmi to jak
głupi dialog z pornosa… ale jest większy niż sobie wyobrażałam. Nie zapominaj,
że ja naprawdę JESTEM małą laleczką, jak mnie wszyscy nazywają. Proszę uważaj
ze mną, okej?
− Skonam upewniając
się, że będę delikatny, ale tak cię pragnę.
Jej glany poleciały w
powietrze, Nick zwinął jej pończochy ze wzorami w pajęczyny jedna za drugą,
a potem zdjął spódniczkę z pomocą małej gotki. Ze szczególnie
zapartym tchem zdejmował jej majtki. Tsika leżała teraz nago, rumieniąc się z
powodu jego wyrazu uwielbienia. Mimowolnie zadrżała, inspirując Nicka do
położenia się u jej boku i przykrycia ich obu pościelą i kocem. Przytulił ją do
siebie. Przysunęła się bliżej wydając z siebie małe, radosne odgłosy.
− Jest tak miło i
ciepło. Czuję się naprawdę dobrze leżąc z moim ukochanym Nicholasem. Pocałujesz
mnie?
Wymienili delikatne
pocałunki, a potem jeden długi i głęboki. Jej noga powędrowała na jego biodro
i owinęła się wokół niego. Podekscytowane małe nagie ciałko przycisnęło
się do niego.
Trąciła nosem o jego
nos i polizała jego usta. – Pogłaskałabym mojego Nicholasa, ale obawiam się, że
byłoby po wszystkim. Może byłoby na mnie! – Jej błazeńska uwaga rozśmieszyła
go. Zachichotała, a potem znowu zrobiła poważną minę.
− Mój Nicholasie?
Położyłbyś się na mnie za pierwszym razem? W tradycyjnym stylu? Chcę, żebyś
pierwszym razem miał mnie w staromodny sposób. Więcej mojej niemądrej bajki,
jak to powinno się dziać.
− Nie będę w stanie
już nigdy więcej poczuć mięty bez twojego widoku w mojej głowie. Cokolwiek
chcesz, księżniczko. Ale poważnie, mogę nie wytrzymać minuty w ten sposób.
Jestem całkowicie sztywny, podniecony jak jeleń tylko dotykając cię. Jesteś
cudowną małą laleczką.
− Nie szkodzi, jeśli
nie będzie idealnie. Będziemy ćwiczyć! Wiele razy! Osoby, które poślubimy będą
miały doświadczonych kochanków, tak?
− To brzmi jak
kwitnąco wspaniały plan.
− Dobrze. Chcę
śmiesznie chodzić przez wiele miesięcy. Dobre wspomnienia. To będzie zależeć od
mojego najdroższego chłopca.
− Jasne, zrozumiałem.
Tsika? Ja… kocham... – Tsika zakryła jego usta, jej twarz zaniepokojona.
Pokręciła głową.
− Nie! Za bardzo
boli. Jesteś moim przyjacielem. Jestem za to wdzięczna. Sprawimy sobie nawzajem
przyjemność. Ufam ci.
− Bardzo dobrze,
urocza Tsarino. – powiedział z udawanym rosyjskim akcentem.
− Ha ha! Twój
fałszywy rosyjski akcent jest do dupy! Jesteś też odważnym idiotą używając
imienia nadanego mi przez mojego ojca. Udzielam wstecznego pozwolenia, więc
przeżyjesz. Okej, zaczynajmy… okej. – Poprowadziła jego rękę między swoje nogi.
– Dotykaj i głaskaj delikatnie. Tutaj? Tak, tutaj. Chcę być naprawdę gotowa,
kiedy to zrobisz. Totalnie panikuję, że pierwszy raz będzie bolał. Słyszałam
złe historie, tylko cię informuję.
− Mów do mnie cały
czas. Mój Boże, samo bycie na tobie jest bardzo przyjemne, mała elfko. Cudowna
do leżenia na niej.
Niepewnie zaczął
głaskać tak jak go pokierowała. Szybko się rozluźniła, kiedy jego palce
poruszały się i odkrywały. Oglądanie jej zamkniętych oczu, jej
rozchylonych ust, czucie jej bioder poruszających się pod wpływem jego
głaskania – proces sprawiania przyjemności i podniecania Tsiki fascynował
Nicka. Jej delikatne niskie pojękiwanie nasiliło się w wycie zanim przeskoczyło
w krzyk. Spanikował i przestał. Tsika złapała jego gardło oboma rękami i
zaczęła go dusić.
− O MÓJ BOŻE!
Dlaczego, kurwa, przestałeś?! O mój Boże, masz nie przestawać! Walnę cię!
− Myślałem, że
cierpisz! Że robię ci krzywdę!
− Wyglądałam jakbyś
robił mi krzywdę? Wydawałam taki odgłos? Co do cholery? Wyglądałam jakbym
cierpiała?
− Wyglądałaś i
brzmiałaś jak torturowane dzikie zwierzę.
− Ale… to było
przyjemne! Bardzo przyjemne! Proszę, nie przestawaj. Okej?
Nick zaczął od nowa.
Minutę później, odskoczył zaniepokojony kiedy zawyła. Tsika walnęła go.
− Nie! Kurwa!
Tortury! Co jest, kurwa?! – Nadąsała się. – Naprawdę robię tyle hałasu? Czy to
żenujące? Nie zwracałam uwagi. Po prostu cieszyłam się twoim dotykiem.
Fantastycznie ci idzie. POZA TYM PIERDOLONYM PRZESTAWANIEM! ŻADNEGO WIĘCEJ
PRZESTAWANIA!
− Dobra. Chyba
rozumiem. Zakładając, że nikt cię nie usłyszy i nie zawiadomi konstablów, nie
przestanę.
− Będziesz, kurwa,
WIEDZIAŁ, jeśli będziesz mi robił krzywdę, bo skopię ci tyłek! Wybacz! Głupi
pysk. Tak się napaliłam na mojego Nicholasa, tak dla twojej wiadomości. Weź
mnie teraz, tak? Tylko uważaj? Patrz mi w oczy, kiedy będziesz to robił. Chcę,
żebyśmy znali swoje uczucia, kiedy to robimy, tak?
Wziął głęboki wdech, po czym powoli zaczął się
w nią wsuwać. Tsika podniosła biodra, żeby mu pomóc. Poczuł wilgotne ciepło,
kiedy penetrował. Nagle jej paznokcie wbiły się w jego plecy, a jej oczy
rozszerzyły się.
− Czekaj! Ach! Nie
ruszaj się! Nie ruszaj się! Proszę? – Wysapała kilka płytkich oddechów, po czym
przytaknęła. – Okej. Musiałam się przygotować psychicznie. Będę cię trzymać
mocno. Ufam ci. Ufam mojemu kochanemu chłopcu. Zrób mi to. Teraz.
Poruszał się z
delikatnym naciskiem. Skrzywiła się, przytulając go mocno, potem powoli się
odprężyła, gdy ją wypełnił. – Proszę, możesz nie ruszać się przez chwilę? Dziękuję.
Bolało… trochę. Teraz nie jest źle. Chcę zapamiętać nowe uczucie. Jest
niesamowite! Odczuwanie cię we mnie. Mój Nicholas mnie teraz posiada. Niemądre
marzenia o miłym mężczyźnie będącym moim pierwszym, który mnie ma, spełniają
się.
Pocałowała go. –
Teraz?! Teraz, spróbujmy być mniej poważni. Po prostu bawmy się, tak?! Produkt
został w końcu uszkodzony, mam rację?! Możemy się teraz sobą bawić, dotykać i
cieszyć. Jest dobrze, tak?
− Jesteś taka
osobliwie zabawna w najdziwniejszych chwilach. Jestem tobą oczarowany.
− Jesteś głupim
durniem, a ja bardzo staram się nie być myślami nigdzie indziej tylko tu i
teraz. Pozwól, że ja będę się teraz poruszać, okej? To wciąż trochę straszne,
że jesteś we mnie cały.
Tsika zaczęła
wykonywać subtelne rytmiczne ruchy, które rozdarły myśli Nicka na strzępy.
Jeden obrót jej bioder go wykończył. Przylgnęła do niego, kiedy jego skurcze
przejęły kontrolę. Pocałowała jego twarz i głaskała go po plecach, dopóki nie
doszedł do siebie.
− Wow! O mój Boże,
Nick! Taki silny facet! Po prostu trzymałam się dosłownie jak na pieprzonej
przejażdżce! Och, nie! Nie wychodź! Ach! Zostań we mnie. Proszę?
− Tak, proszę pani.
Zostaję w środku. Zostałem zniewolony przez potężną magię. Ale oczywiście nie
był to pokaz fajerwerków.
Delikatnie go
spoliczkowała. – Idiota. Wcale się go nie spodziewałam. Dlatego też musisz
posiąść mnie wiele razy. Należę do ciebie przez resztę miesiąca, pamiętasz?
Przelecisz mnie wiele razy, czarujący idioto. Będę miała wiele okazji, żeby ci
się odwdzięczyć.
***
Tydzień później, Nick
wiedział już, co sprawia Tsice przyjemność, co w szczególności ją podnieca.
Łóżko wydawało niebezpiecznie śmiertelne odgłosy pękania, kiedy poruszał się
głęboko w niej. Złapała słupki ramy łóżka oboma rękami, nogi zawinęła wokół jego
talii i kręciła biodrami tak, żeby dopasować się do jego rytmu. Tsika usłyszała
teraz odgłosy, jakie z siebie wydawała. Była zdumiona, że ludzie
w miasteczku oddalonym o niecałe 2 kilometry ich nie słyszeli. Jej
szczebioczący głos przeszedł w wycie demonicznej zjawy, krzyki, przekleństwa,
prośby do niego, by wziął ją ostrzej, wołanie o więcej.
− Och kurwa,
Nicholas! Ja… chyba… chyba docho… O kurwa! O kurwa! Nie przestawaj! Proszę?
Cholera! Dobra prędkość! O cholera! Kurwa! Ja pierdolę! Ach! Ach...
Tym razem to Nick
trzymał się kurczowo, podczas gdy Tsika wyła w szczególnie potężny orgazmie.
Przegrał swoją walkę niedługo potem. Oboje brali płytkie oddechy, przytulając
się.
− O mój Boże! Jestem
spoconym zboczeńcem! Będę musiała żyć w głębokiej jaskini, żeby pieprzyć się
z przyszłym samcem! Przepraszam, Nick! Nie zdawałam sobie sprawy, że taka
byłam. Jasna cholera, jestem taka… głośna! Nie udaję! Wydobywa się z głębokiego
wnętrza! Prawdziwe uczucia!
− Chryste. Ustawiasz
poprzeczkę tak wysoko, że żadna dziewczyna ci nie dorówna! To było niesamowite,
mała elfko.
− Jestem jak pokaz
porno w wersji „Zrób To Sam”. Cudownie. Nick? To było naprawdę, naprawdę dobre!
Dziękuję. Czuję się teraz bardzo śpiąca!
Przytulali się i
całowali przez dłuższą chwilę. – Jasne. Tsika? Glycerin chichocze i rumieni
się, kiedy się wymykamy. Co u niej? Jest bezpieczna? Przyznam teraz, że na
początku zorientowanie się, że dźwięki, które z siebie wydaje to jej śmiech,
zajęło mi kilka tygodni, ale wydaje się być… zachwycona?
− Jest bezpieczna z jej
znajomymi od muzyki. Ale tak, ona jest jak niegrzeczna, rozpustna podglądaczka,
tak bardzo jej się to podoba. Chce szczegółów. Nie byłam wstanie odmówić jej
próśb o dobre opowieści. Mam nadzieję, że nie czujesz się zażenowany. Ale
dla mojej przerażonej Myszki to zbyt straszne, żeby zrobić coś takiego samemu.
Myślę, że teraz Nick wie dlaczego tak jest. Staram się ją naprostować. To mój
cel dla najdroższej Glycci.
− Dokładnie.
Chciałbym naprawdę być podróżnikiem w czasie. Cofnąłbym się. Uratowałbym ją przed
tymi draniami, którzy ją skrzywdzili.
Tsika sięgnęła po
nakręcany budzik. – Jesteś dobrym człowiekiem, że myślisz o mojej Myszce. Okej.
Oto kolejny plan. Zdrzemniemy się 30 minut. Potem mam dla ciebie niespodziankę.
Czytałam trochę o tych sprawach.
Wywaliła swój język i
wykonała kuszący ruch językiem w powietrzu, zanim wyszczerzyła zęby.
− Uh, mogę nie
potrzebować pół godziny, jeśli to znaczy to, co myślę. Nastaw na 20 minut.
***
Dwadzieścia sześć dni
później. Tsika musiała przyznać, że naprawdę była obolała. Dwadzieścia sześć
dni. Namiętny ekscytujący seks z Nicholasem. Każdego dnia. Tyle razy ile
byli w stanie wytrzymać, każdego popołudnia i wieczoru. Naprawdę chodziła
śmiesznie. To nie żart. Usiadła ostrożnie na łóżku i zrzuciła buty z nóg. Bezwładnie
pozwoliła Nickowi zdjąć resztę jej ubrań, zanim zwinęła się w kłębek obok
niego.
− Nicholasie?
Zostały… dwa dni… okej, teraz? Jestem wykończona, ale zrobię co będziesz
chciał.
− Wiesz co, mała
bogini? Na tym etapie? Chcę po prostu trzymać cię blisko. Nie mogę więcej
udawać, że zegar nie chodzi. Pozwól, że położę się tylko z tobą, będę cię
trzymał. Chcę zapamiętać moją uroczą, małą Tsikę.
Jej fasada skruszyła
się. Łzy napłynęły. Nick wziął ją w ramiona i kołysał, gdy leżeli tak spleceni.
− Wyświadcz mi ostatnią
przysługę, Tsarino. Kiedy będę odchodził? Ty i Glycerin odprowadźcie mnie.
Chcę, żeby moi rodzicie widzieli, co zrobili. Tak, to mściwe i małostkowe. Ale
chcę, żeby zrozumieli, dlaczego ich tak nienawidzę.
− Nicholas ma w sobie
teraz moje małe skłonności. Zemsta, wendetta, smakują najlepiej, kiedy wszystko
jest do dupy. Zrobię dla nich dobre przedstawienie. Bo! Bo to w ogóle nie
będzie przedstawienie! Naprawdę jestem żałosna! – Płakała dalej, przyciskając
się do niego pod pościelą.
Ich ostatnie dwa dni upłynęły
w ciszy, po prostu trzymali się kurczowo siebie nawzajem na ile czas pozwolił.
Tsika opłakiwała swoje ostatnie dni w szkole z internatem, żałując utraty
Nicka, żałując, że nie robiła nic przez te dwa dni. Ona i Nick korespondowali
przez Internet kilka razy, ale uznali, że kontakt był zbyt bolesny. Kiedy Tsika
i Glycerin poszły na studia, ona i Nicholas całkowicie stracili kontakt.
***
Trzaskając drzwiami
apartamentu podczas wchodzenia, 23-letnia Tsika rzuciła swoją aktówkę koło
kanapy w salonie. Spostrzegając ofiarę, podkradła się do swojej
najdroższej przyjaciółki Glycerin. Smukła Amazonka leżała zwinięta w kłębek na
swoim krześle przy dużym szklanym oknie czytając. Jej słuchawki były oczywiście
ustawione głośno, była nieświadoma zamiarów małej prześladowczyni.
Jeden atak i szczypta
radosnych krzyków później, obie ściskały się przyjaźnie. Tsika odsunęła część
włosów Glycerin znad jej oczu. – Jak moja Myszka się dzisiaj miewa?! Mamy nowe
występy! Większe sale! Gdzie jest ten cholerny idiota, Blar? Głupol musi
przejrzeć szczegóły kontraktu!
− Mam dzisiaj dobry
dzień, kochana. Ciemność milczy. Mężczyzna jest w studiu. Ro-Robił coś
z perkusją. Bardzo nie-niegrzecznie brzmiące rytmy. Trochę nas podniecają,
więc zakryłyśmy uszy i podkręciłyśmy g-głośność. Teraz jest jednak cicho.
− Okej. Pozwolę ci
wrócić do twojej książki, Glycco Ping. Może on też będzie ofiarą, jeśli jego
uszy są zakryte.
− Oto moja natchniona
pajęcza laleczka! Zaczniemy przygotowywać kolację j-jak tylko zjawi się Kpau.
Mała gołębica robi c-coś dla tej grupy bębniarzy Taiko, którą często odwiedza.
Zaczynam p-podejrzewać, że zamieszany jest w to facet, ale ona wywala tylko
język, kiedy zgadujemy.
Tsika zostawiła
Glycerin i zakradła się korytarzem. Zajrzała do studia, szeroki uśmiech na twarzy,
kiedy zauważyła tył potarganych długich czarnych włosów w słuchawkach na
uszach. Kilka chwil później, jej niespodziewany chwyt i atak całusów zmalał do
zwykłego przytulania się. Podskoczyła z miejsca, gdzie leżał teraz Blar.
− Więc! Duży
niezdarny głupek powinien przeczytać kontrakt koncertu w Edgefield. Jest
w mojej aktówce. Muszę zająć się teraz bzdurną korespondencją i paplaniem
w sieci. Żadnego przeszkadzania ze strony dużego Miśka!
− Tak, proszę pani.
Idę czytać drobny druczek. Nie odwracaj się jednak do mnie plecami. Mogę się
próbować zemścić.
Tsika pokazała mu dwa
środkowe palce. Skierowała się do biura zespołu, kiedy wysoki, umięśniony
perkusista minął ją ciężko stąpając w kierunku salonu. Siedziała przy biurku,
szybko przebierając palcami po klawiaturze i zamieszczając posty na blogu
zespołu, przeglądała ulubiona stronę z ciuchami i odpowiadała na maile od
fanów. Jej „Inna” kolejka prywatnych wiadomości była raczej długa, więc zaczęła
odpisywać na nie.
Spam.
Fan. Chłam. Prześladowcze gówno. Spam. Fan. Obleśna prośba. Fan. Złośliwe
oprogramowanie. Fan. Co do cholery?
Przestała pisać.
Gapiła się na tytuł wiadomości. Nicholas Turner. Po kilku nieruchomych
sekundach, kliknęła, by otworzyć wiadomość.
„Nie byłem pewny czy
to byłaś ty dopóki nie spojrzałem na profilowe zdjęcia. Ty i Glycerin
wyglądacie świetnie! Krwiście kapitalnie. W prawdziwym zespole! Mam nadzieję,
że mnie pamiętasz. Jeśli chciałabyś pogadać czy nawet spotkać się, jestem
tutaj. Cóż, tutaj w Niemczech. Powiem z góry – ożeniłem się. Ona wie o tobie i
mówi, że powinienem to zrobić. Więc, jeśli zdecydujesz, że to niezręczne
i nie odpowiesz, zrozumiem. Cieszę się, że radzisz sobie dobrze. Nigdy cię
nie zapomniałem, mała elfko.”
Prędko otarła łzy z
policzków. Usiadła słuchając Blar’a w kuchni z Glycerin, jego robiącego z
siebie błazna, żeby ją rozśmieszyć. Po chwili, Tsika napisała odpowiedź.
„Wal się! Oczywiście,
że cię pamiętam, idioto! Muszę chwilę pomyśleć, Nicholasie. Zaczekaj cierpliwie,
proszę?”
Podskoczyła i
pobiegła do kuchni machając szaleńczo rękami do kolegów z zespołu. −
Potrzebuję… potrzebuję pogadać. Na poważnie. Z wami oboma. Teraz. Usiądźcie ze
mną na kanapie. Proszę.
Pół godziny później,
Tsika wciąż siedziała między dwoma ukochanymi, opowiadając historię swoją
i Nicholasa bardziej szczegółowo, niż Blar wcześniej słyszał.
− Nie wiem, co robić,
Blar. Jestem naprawdę rozdarta. Nie wiem, co robić.
Blar odchylił głowę
do tyłu. – Kochałaś go?
− Nigdy mu tego nie
powiedziałam! Byłam zbyt niepewna siebie. Byłam wtedy bardziej psychiczna
odnoście bycia bezbronną niż jestem teraz.
To niewiarygodne, tak? Przestań się śmiać, głupolu. Teraz naprawdę ze
mną lepiej!
− Ciągle prawie cię
zabija powiedzenie tych słów na głos mnie. Wyobrażam sobie. – Zareagowała
uderzając Blar’a poduszką od kanapy, potem złapała jego ramię i wtuliła się pod
nie.
Glycerin przysunęła
się bliżej, przytulając się do Tsiki. Była w zmieszanym nastroju, załamując
swoje ręce, ale uśmiechając się. Wysoka istota była lepsza w uśmiechaniu się po
latach praktyk.
− Wciąż nie możemy
uwierzyć, że czarujący Nicholas znalazł cię i wy-wysłał wiadomość! Przyznajemy,
że długo zastanawiałyśmy się, czy to wszystko przebolał i jak się skończyło
m-m-między nim a jego rodzicami, po tym jak się między nimi popsuło.
Oczywiście, wciąż nie wiemy. Wiemy tylko, że kochany chłopak wciąż żyje i że
z-znalazł sobie żonę.
Blar ściskał Tsikę,
dopóki nie mruknęła. – Słuchaj. Znasz moją gadkę o życiu, Tsika. Jeśli naprawdę
byłaś w nim zakochana, wciąż jesteś. Chcesz się z nim zobaczyć? Jeśli tak, nie
paplaj w sieci. Jedź. Zobacz się z nim.
Tsika jąkała się
prawie tak bardzo jak Glycerin czasem się jeszcze zdarza. – Ale?! Ty! I ja! I
my! Nie chcę niczego psuć! Ach! To straszny dylemat! Nie wiem, jaką podjąć
decyzję! Jest… jest też kilka niedokończonych spraw… tak, kilka spraw. Nie
wiem, co robić!
− Chcesz mojej
opinii! Jeśli zachowam się zaborczo w stosunku do ciebie? Paskudna chmura
zawiśnie nad nami na zawsze. Nie pojechałaś, nie rozwiązałaś historii, nie
dowiedziałaś się tego, czego chciałaś się dowiedzieć. Skończy się tym, że
będziesz wściekłym albatrosem latającym wokół mojej szyi, który będzie zatruwał
każdą naszą kłótnię na zawsze. Kocham cię. Nie jestem twoim panem. Żadne z nas
nie jest niczyją własnością. Każdego dnia wybieramy bycie z tymi ludźmi, z
którymi chcemy być. Właściwie to jestem egoistą. Chcę, żebyś pojechała, bo cię
kocham.
Glycerin czknęła
niepokojąco. – Nie wiemy, co myśleć. Martwimy się! Kochamy gniazdko, które mamy
z-z naszą laleczką i mężczyzną. – Głaskała Tsikę i Blar’a, kiedy mówiła. – Ale
Blar ma rację, zobaczenie czarującego Nicholasa b-będzie leczące. Właściwie,
sa-same chciałybyśmy pojechać! Żeby mu pokazać, jak nasz stan się polepszył.
Uściskałybyśmy Nicholasa, uściskały. M-Mocny uścisk! Potem byśmy zwymiotowały.
Najlepiej, jeśli nasza laleczka pojedzie sama.
Blar masował spięte
mięśnie szyi i ramion Tsiki. – Widzisz? Glyc popiera. Mała miętowa elfka
powinna jechać. Zobaczyć wyjątkowego faceta, który dbał o małą wybuchową, cukierkową
księżniczkę, kiedy niewielu chciało. Brzmi jakby wciąż mu zależało.
Przebłyski pojawiły
się w głowie Tsiki. Wspomnienia. Słowa.
− O mój Boże! Właśnie
zdałam sobie z czegoś sprawę! Ty i Nick nazywacie mnie takimi samymi strasznie
słodkimi nazwami! Co do cholery?! Jestem elfką! Wróżką! Miętowym cukierkiem!
Księżniczką! Więcej przyprawiających o mdłości nazw! Duży głupi łoś oszukiwał!
Kiedy się poznaliśmy, użyłeś słów z moich najskrytszych wspomnień! Irytujące
miłe oczy! Miłe ręce! Uwięziłeś mnie, używając super mocy Nicka!
Odprężyła się pod
naciskiem silnych palców na jej ramionach.
– Ciągle jestem uwięziona. Uu, masuj mocniej.
Blar opanował swój
śmiech. – Poważnie? Jeśli kiedykolwiek nazwiesz mnie Nickiem, kiedy będę
wywoływał u ciebie pyszne spazmy i wycia? Będę po prostu dziękował gwiazdom, że
cię mam i nic nie powiem. Cieszę się, że wy dwie cudowne kobietki wytrzymujecie
ze mną. Kropka. Jedź porozmawiać z Nicholasem, zorganizuj spotkanie!
Pewnie odchodzi od zmysłów, że usunęłaś swoje konto i się ukrywasz.
***
− Nie roztyłeś się.
To dobrze.
− Daj mi kolejne 10
lat, mała elfko. Ty, z drugiej strony, podkręciłaś licznik bogini do 11.
Tsika złapała pociąg
z lotniska, żeby spotkać się z Nickiem w Hamburgu. Od razu go poznała, chociaż
patrzył w inną stronę, wybierając napój z automatu. Jeden atak później,
przeczesywał włosy palcami w ten sam sposób, jak prawię dekadę wcześniej,
kiedy pierwszy raz się poznali. Oczy Tsiki rozglądały się dociekliwie.
- Więc! Gdzie jest
twoja urocza żona? Przygotowałam długą listę żartów, żeby wymienić się z nią
spostrzeżeniami co do gustu Nicka w kobietach. Prawie posikałam się ze śmiechu,
kiedy zobaczyłam jej zdjęcie, też jest mała i jest brunetką, ale ma więcej w
cyckach.
− Uh, w ostatniej
chwili zdecydowała się odwiedzić swoich rodziców w Danii. Mam ci powiedzieć
„Sei gegrüßt” i żebyś się nie martwiła, um, napisała to, żebym ci dał. Nawet
nie będę próbował tego wymówić. Nie mam bladego pojęcia, co tam napisała.
Myślę, że to rosyjski. Mam wystarczający problem z niemieckim i trochę z
duńskim.
Tsika otworzyła
kartkę i czytała. Słowa były po rosyjsku, ale z łamaną gramatyką.
‘Фонд поздравления,
Tsika. Мой русский не очень хорошо. Ваш муж замечательный доверять,
и пусть вы пришли, чтобы увидеть Николая. Я чувствую себя вынужденным
сделать то же самое. До тех пор, как я получить его обратно, вы можете время в
пути, как вы хотите. Такая романтическая история!’
Przetłumaczyła w
milczeniu, marszcząc nos z pewnym zdumieniem.
<’Moje gratulacje,
Tsika. Mój rosyjski nie jest najlepszy. Twój mąż bardzo ci ufa, pozwalając ci
zobaczyć Nicholasa. Czuję się zobowiązana zrobić to samo. Jeśli tylko dostanę
go z powrotem, możecie cofnąć się w czasie, jeśli chcesz. To romantyczna
historia!’>
Przeczytała go
jeszcze raz. Wyglądało na to, że znaczył dokładnie to, co mówił. Spoglądając na
Nicholasa i myśląc o słowach Blar’a na ten temat, Tsika podjęła szybką decyzję.
− Fascynujące. Twoja
żona to mądra kobieta. Z całego serca chciałabym ją kiedyś poznać. Więc! Co
Nicholas chce robić przez resztę dnia? Zjeść coś? Potańczyć? Po prostu
pospacerować? – Tsika podeszła bliżej i złapała jego krawat. – I lepiej, żeby
głupol był wypoczęty. Nie zapomniałam, że Nickowi wciąż zostały jeszcze dwa dni
jego prezentu.
− Że co? – Spojrzenie
Nicka zirytowało ją. Zaciskając jedno oko, walnęła go w brzuch.
− Mój prezent! Ba!
Nigdy nie skasowałeś ostatnich dwóch dni mojego biletu. Precyzując, nie
dokończyłam prezentu! Nie mogę zamknąć rozdziału, jeśli nie jest skończony. Ja,
Tsika Tsarinkov, zawsze dopełniam swoich zobowiązań.
− Dobry Boże! To?!
Czekaj! Co? Nie kochasz Blar’a? Czekaj! Co mówi ta krwawa notka od niej?
− Za dużo pytań od
pasiasto-włosego klauna w rysunkowymi oczami. Zamknij się. Tak! Kocham mojego
drogiego Miśka. Namiętnie. Teraz bardziej niż kiedykolwiek! Bo Blar mnie
rozumie. Zachęcał mnie, żebym tu przyjechała. Jest bardzo wyjątkowy w tych
sprawach. – Postawiła swoją walizkę na podłodze i pomachała kartką od żony
Nicka. − A ten liścik? Ten liścik mówi mi, że twoja żona jest wyjątkową kobietą
w tych sprawach. Mówi mi, że jesteś szczęściarzem. Że mogę spocząć wiedząc, że
jesteś naprawdę kochany. Ufa i daje nam przestrzeń na zamknięcie przeszłości.
Jesteś w strefie bezpieczeństwa przez dwa dni.
Nick przełknął głośno
ślinę. – Robię teraz dywersję. Co z Glycerin? Jak się ma?
− Glycca Ping chciała
przyjechać i cię zobaczyć! Bardzo cię lubi. Uważa, że kiedy będziemy mieć tutaj
trasę koncertową w lato, spotka się z tobą. Chce się uściskać! Chce ci pokazać,
jak jej się polepszyło i podziękować za twoją pomoc!
− Tak bardzo się
naprawiła? Że może uściskać faceta?
− Och, znacznie
więcej niż to! – Tsika prawie zachichotała z radości. – Jest niegrzeczną miłosną
groupie Blar’a. Pamiętasz jej plakaty, muzykę i takie tam? Jest nie tylko naszą
prowadzącą gitarzystką, ale też kochanką głupola… albo raczej, uh, naszą…
kochanką. Tak. To bardzo skomplikowane. Brzmi bardzo dziwnie, kiedy mówię to na
głos. – Szaleńcze przechwałki Tsiki zbladły. Jej oczy rozszerzyły się, kiedy
się zarumieniła.
Oczy Nicka
błyszczały, kiedy uśmiech zastąpił jego oniemienie. – Teraz mogę ci
odpowiedzieć ogniem! Wiedziałem, że Glycerin kochała cię w ten sposób! Czasami
myślałem, że byłem jej pośrednim sposobem sprawiania ci przyjemności. Cóż!
Wychodzi na to, że moja mała elfka żyje bardzo skomplikowanym życiem. Będziesz
musiała mi wytłumaczyć to wszystko.
Nick podszedł bliżej
i objął jej ramiona, przebiegając palcem po jej włoskach na karku.
− Ale… później.
Teraz? Mój umysł zapełniają wspomnienia. Miętowy zapach. Śnieżna skóra. Przez
następne dwa dni chcę myśleć tylko o tobie, zanim współczesna rzeczywistość
powróci.
Nick przesunął palcem
po jej uchu. Tsika wtuliła się w niego i spojrzała mu prosto w oczy.
- Ach, jesteśmy teraz
na tej samej stronie! Dokończymy nasze wspomnienia i moje zobowiązanie
dotyczące prezentu. Moje wspomnienia też teraz płoną. Hej! Niech będzie
zabawnie! Załóżmy się! Będziemy oceniać swoje umiejętności, których z czasem się
nauczyliśmy, tak?! Przegrany płaci za śniadanie. Planuję wygrać. Tylko cię
informuję.
− Mam wrażenie, że
już kupuję wszystkie twoje posiłki. Naprawdę dobrze cię widzieć, mała
księżniczko.
Tsika zarzuciła swoje
ręce na szyi Nicka i pocałowała go. – Czuję się tak niesamowicie szczęśliwa!
Glyc mówiła, że to zagoi rany. Jest dla mnie taka dobra. Okej! Idę za Nickiem.
Dokończę prezent! Twój miętowy cukierkowy przysmak!
− Jestem zgubiony.
Podniecony. Ale ciągle zgubiony. Wychodzi na to, że naprawdę jestem podróżnikiem
w czasie. Miałaś rację. Pamiętasz?
***
Blar otworzy frontowe
drzwi mieszkania i został napadnięty przez drapieżną wróżkę o kruczoczarnych
włosach. Tsika wskoczyła na niego, owinęła nogi wokół jego talii i chwyciła
jego szyję rękami. Ocierała się o niego swoim ciałem z wymownym zamiarem, kiedy
zaatakowała jego usta swoimi.
− Wow! Ciebie też
miło widzieć!
− Pieprz się, wielki
idioto! Nie. Czekaj! Pieprz mnie! Rozkazuję ci! Teraz!
− Uh, nie jesteśmy
sami. Kpau i Glyc nas usłyszą. Są w studiu.
Tsika wisiała jedną
ręką na jego szyi, podczas gdy drugą pisała wiadomość na telefonie. – Już!
Glycca Ping będzie trzymała swoją gołębicę w studiu. Nie jest trudno z pustą
czaszką blondynki. Teraz! Albo głupol złapie mnie i przeleci, dopóki nie będę
się cała lepić, albo powalę cię i sama cię zgwałcę!
− Z tobą nigdy nie
wiadomo, mała elfko.
− Mój Boże! Więcej
kradzionych słów! Złodziej! Pieprz mnie mocno albo cię zostawię i ukradnę Nicka
jego żonie!
Blar przerzucił Tsikę
przez ramię. Wkroczył do swojej sypialni pieszcząc jej tyłek i tylną stronę jej
ud, wywołując chichoty i krzyki u podnieconej kobiety. Zatrzasnęła na nimi
drzwi.
Jest
dobrze. Mogę się teraz skupić na przyszłości bez żałowania czegokolwiek. Cóż,
może za następną godzinę lub więcej. W tej chwili skupiam się na tu i teraz!
No comments:
Post a Comment