3 “I’m Still Alive” - Pearl Jam
Mroczne światło
pochmurnego północno-zachodniego poranka, nadciągającego znad Pacyfiku,
świeciło przez zasłony eklektycznego, ale porządnie urządzonego salonu. Ciche
dźwięki jazzu unosiły się w powietrzu, mieszając się z dźwiękami
delikatnego chaotycznego chrapania. Sofa była w większości pokryta kocykiem,
pod którym spali groźnie wyglądający niedźwiedź i mała upiorna księżniczka.
Tsika otworzyła
oczy trzepocząc rzęsami, po czym strąciła długi kręcony włos ze swojej twarzy. Jej
oczy dalej mrugały ze zdezorientowanym wyrazem. Było jej ciepło i wygodnie i
pomału jej dławiący się mózg zaczął rejestrować to, że była wtulona w klatkę
piersiową mężczyzny. Bardzo dużego faceta z muskularnymi ramionami opiekuńczo
owiniętymi wokół niej.
Okej! Gdzie ja do
cholery jestem? Mam moje obie nerki? Kiedy zapisałam się na bycie utrzymanką
strasznego przywódcy gangu motocyklowego? Nie, to są cholerne brednie. Obudź
się mózgu. Zaraz. Gówniana śnieżyca. Upadłam. Kostka boli. Bardzo mokra. Potem
ratujący mnie, zmartwiony mężczyzna. Duże, przyjemne ręce. Straszne chwile. Ale
był miły, tak bardzo starał się pomóc. Gitara. Przestraszyłam się, ale potem
było bardzo miło. Blar Umlaut. Och! Jestem kompletną idiotką! Potrzebuję kawy.
Mnóstwo kawy, żeby odeprzeć alkoholowe trucizny.
Tsika odwróciła
głowę, żeby spojrzeć na faceta, w którego była wtulona. Jego chrapanie zmieniło
się w łagodniejszy szum.
Kurwa mać.
Właśnie spędziłam noc wtulona w TEGO Blar’a Umlauta. Perkusistę legendarnego
zespołu rockowego Gothic Fire. Moja najdroższa Glycca wypluje swoją śledzionę,
kiedy się dowie! Taka żałosna fanka, kochana kobietka. Silny mężczyzna śledził
mnie, bo go fascynowałam. Rzuciłam na niego czar nawet o tym nie wiedząc! Ale
był doskonałym dżentelmenem za tą straszną legendą o nim! Straszna legenda była
w błędzie, jest on pieprzonym Bogiem, dobrym skautem.
Tsika
przeciągnęła się i wtuliła w Blar’a! Ciężko jest się nie chichotać z powodu
dysproporcji między nimi. Jej twarz ocierała się o jego szyję, podczas gdy jej
palce u stóp ledwo dosięgały jego kolan. Gdy tak przy nim leżała, jego ręce zsuwały się coraz
niżej, aż spoczęły na jej tyłku. Wciąż spał.
Takie duże ręce!
Jest taki ciepły! Cholera! Koleś rozpala moje wnętrze! Nigdy nie myślałam o
byciu z takim wielkim facetem. Musi ważyć ponad dwa razy tyle, co mierna ja.
Jakby to było? Mieć tego mężczyznę kochającego się ze mną?
Włosy Tsiki
zsunęły się opadając na twarz Blar’a. Jego chrapanie przekształciło się w
odgłosy dławienia się. Mężczyzna parsknął i obudził się, wpatrując w olbrzymią
stertę ciemności o miętowym zapachu.
– Uległem urokowi cudownej księżniczce
duszków, która mnie przygniotła. Okej. Przyznaję, że to jest wyśmienity poranny
prezent. Prawdopodobnie najlepszy, jaki otrzymałem od lat. Kilka pytań, mała wróżko.
Ile czasu zajmuje ci rankiem uporządkowanie tylu włosów i dlaczego cię jeszcze
nie udusiły?
Tsika delikatnie
wbiła swoje paznokcie w jego klatkę piersiową. – To dlatego, że duszek, jak
mnie nazywasz, układa włosy w dwa kucyki, ogromniasty Miśku. Rach ciach! Ta
daam! I gotowe! Upinam je w dwa kucyki odkąd sięgam pamięcią. Wyobraź sobie
małe, chichoczące, krzyczące dziecko, biegające ze smużkami dymu tuż za nim.
Okej, chodzi też o to, że moje włosy są całkiem grube i kręcone. Mogę ich
używać, jako kręcony drut kolczasty. Biedne szczotki! Krzyczą i skaczą ze
strachu do toalety, kiedy po nie sięgam! Kucyki są łatwiejsze w utrzymaniu.
Tsika wyciągnęła
całe swoje ciało, a potem użyła ramion Blar’a, żeby podciągnąć się ku górze.
Chciała mieć jego nos na równi ze swoim. Uczucie jej ciała przesuwającego się w
górę po jego klatce piersiowej wywołała u niego drżenie. Nie umknęło to uwadze
Tsiki.
– Wampirzyca zwróciła uwagę dużego
Miśka? – Seksowny uwodzicielski uśmiech Tsiki zderzył się z głupkowatym
rumieńcem. – Przepraszam. To było nieuprzejme. Powinnam ci dziękować. Świetnie
mi się spało! Po raz pierwszy od kilku nocy. Tak ciepło i wygodnie. Duży
mężczyzna miło zaspokoił moje żałosne potrzeby. Prawdopodobnie doprowadziłam
cię do szaleństwa. Mam nadzieję, że tak zrobiłam, zgodzisz się?
Tsika przygryza
jedną wargę, opuszczając pozostałości swojego muru. – Tylko… pozwól mi najpierw
poznać prawdziwego ciebie i może będę dla ciebie niegrzeczną dziewczyną. Okej?
To jest po prostu mój sposób na poznawanie kogoś.
Zatrzepotała
rzęsami i pogładziła palcem po wąsach Blar’a. Jej brwi zmarszczyły się, kiedy
drobna kwestia wzbudziła jej ciekawość. – Czy naprawdę nazywasz się Blar
Umlaut? To bardzo śmieszne imię i nazwisko, jak się nad tym zastanowić. – Nie
mogła powstrzymać swojego głupkowatego wyrazu twarzy wymawiając jego imię.
Blar zaśmiał
się. Tsice się to spodobało. Podobał jej się też dotyk jego rąk na jej tyłku.
Miała dużą słabość do dużych rąk. W tej chwili jej mózg ledwo przetwarzał
cokolwiek poza jego rękami i ciepłem.
– Nie, nie jest. Cóż, właściwie jest,
teraz. Nie urodziłem się z nim, ale zostało prawnie zmienione. Było po prostu
łatwiej, po tym jak zespół odniósł sukces. Zgaduję, że Tsika też nie jest twoim
prawdziwym imieniem? BRZMI po rosyjsku, ale nigdy takiego imienia nie
słyszałem.
Tsika mruknęła i
usiadła na jego kolanach. Uniosła ręce za głowę, żeby poprawić włosy, nie
spuszczając zarazem z niego wzroku. Mężczyzna miał zafascynowany wyraz twarzy i
pewnie trzymał obie ręce na jej biodrach, ciesząc się ich każdym małym ruchem.
To wywołało u
niej rumieniec. Wydawał się być pod sporym wrażeniem, kompletnie zauroczony.
Tsika czuła się na tyle odważna, żeby wygiąć lekko swoje plecy, co wydawało się
naturalnym ruchem. Ruch ten docisnął do jej ciała pożyczoną koszulę podkreślając
jej małe jędrne piersi. Jego wzrok przyniósł się z jej oczu na te smakołyki
uwydatniające się pod koszulą.
Serio? Podoba mu
się moje ciało? To jak wyglądam? Bez mojej całej tapety, ubrań, kokard i
dekoracji? Nie jestem pewna, co z tym fantem zrobić. Nie ma opakowania, a on
wydaje się okazywać skrajną obojętność.
– Nie, duży Miśku. Dawno, dawno temu,
debilna administratorka źle zapisała moje imię, a potem zniekształciła wymowę.
Koledzy z klasy uznali, że to zabawne i zaczęli mnie tak nazywać. Zostało.
Sprawdzałam, jest jakaś wyspa w Afryce o takiej nazwie. Moje prawdziwe imię to
Tsarina, co oznacza ‘małą księżniczkę’ po rosyjsku. Nie waż się go używać.
Jestem znana z tego, że patroszę ludzi, którzy mnie tak nazywają. Tylko
uprzedzam. – Tsika potrząsnęła głową, posyłając potarganą burzę włosów za
siebie.
Blar posłał jej
mały delikatny uśmiech, który widziała wcześniej już kilka razy. Przesunął ręce
z jej bioder na jej żebra głaszczącym ruchem, a potem podniósł ją, jak gdyby
nic nie ważyła. Tsika wciągnęła powietrze i stłumiła odgłosy, starające się
wydostać z jej gardła.
Jego ręce
chwytające w ten sposób moje żebra! Tak blisko moich… on jest takim bezmyślnym
misiem! O Boże, jakie to przyjemne!
Tsika poczuła,
jak jej sutki drżą i twardnieją w odpowiedzi na jego dotyk. Chwyciła jego ręce,
kiedy ją podnosił. Zarumieniła się mocniej, bo widziała, że był świadomy
reakcji jej piersi. Blar usiadł na kanapie i posadził Tsikę na swoim kolanie.
Zwinęła się w kłębek i wsunęła swoje stopy pomiędzy jego nogi. Była na tyle
mała, że z łatwością zmieściła swoje ramię pod jego pachą. Blar przesunął
dłonią po jej kręgosłupie i zaczął masować jej plecy. Pocałował jej czoło.
Tsika czuła jak jej obrona rozpada się, krusząc pod wpływem jego pieszczot.
Zadrżała i odchyliła do tyłu głowę odsłaniając swoją szyję.
Blar mruknął
delikatnie i pochylił się całując ją po szyi. Tsika odprężyła się i odwróciła w
jego stronę, ocierając swoimi piersiami o jego klatkę piersiową. Kusiła ją
możliwość, że jego usta mogą zsunąć się w dół i skierować na jej biust.
Jej nogi rozluźniły się i rozsunęły, wskazując na brak oporu w stosunku do
niego.
Niech mnie!
Nawet nie potrafię udawać trudnej do zdobycia! Muszę być desperacko
potrzebująca przez ten cały stres.
Tsika z trudem
oddychała, kiedy Blar przesunął drugą ręką po jej obojczyku, a potem wzdłuż
każdego żebra. Zatrzymał się na jej biodrze i lekko go ścisnął, wycofując się
od degustacji jej szyi. Oddech Tsiki stał się teraz urywany, krótkie płytkie
wdechy. Jej powieki migotały, kiedy wybudzała się ze swojego transu.
Muszę… muszę
zmienić bieg albo zabawa skończy się, zanim poznam go lepiej i utkniemy mu na
resztę dnia. Ta wizja brzmi tak wspaniale! Ale nie! Nie, muszę wiedzieć, że on
nie ucieknie! Nie chcę, żeby to się więcej powtórzyło. To było zbyt bolesne.
Poznam go lepiej. Sposób Kpau to nie mój sposób!
– Duży Miśku? Drogi Miśku? Czy to nie
czas na śniadanie? Mam się spotkać z zespołem w południe. – Tsika pozwoliła,
aby jej akcent zabrzmiał mocno, podczas gdy śledziła zarys jego obojczyka swoim
palcem.
– Już sięgasz po żenujące czułe słówka?
Chyba mi się to podoba. – Blar podrapał jej głowę za uszami. Obserwowała jak
nabierał odmierzone oddechy, żeby się uspokoić.
To takie miłe!
Jest gotów wycofać się na moja prośbę. To bardzo dobry znak!
– Tak! Uff! Przygotuję nam trochę
jajecznicy i kiełbaski. Och! Muszę sprawdzić, co z twoimi ubraniami. Twój
gorset jest kompletnie zniszczony, tego jestem pewien. Nie da się naprawić.
Znajdę coś, co będziesz mogła założyć na swoją bluzkę. To może zabrzmieć
dziwnie, ale mam trochę kobiecych ubrań w mieszkaniu. Prawdopodobnie bardzo już
nie modnych.
Tsika potarła
swoim nosem jego policzek. – Żenujące czułe słówka? Kurwa! Kto zaczął mnie
nazywać ‘Małym Duszkiem’, zanim w ogóle poznał moje imię, kiedy leżałam twarzą
w śniegu? – Zachichotała. – W porządku, Blar. Powiem Glyc, żeby przyniosła
mi jakieś ciepłe ubrania do klubu. I! Mała wampirzyca przyrządzi ci śniadanie,
jeśli namierzysz moje ciuchy, bardzo honorowy skaucie.
Tsika przeszła
do silnego rosyjskiego akcentu. – To może być szokujące stwierdzenie, ale
wampirza księżniczka potrafi gotować, pomimo poglądu, że pije tylko krew! –
Przeszła z powrotem do łagodniejszego normalnego akcentu. – Teraz muszę
zobaczyć, jak tam moja kostka. Nie boli dzisiaj tak bardzo.
Tsika niechętnie
odrzuciła na bok kocyk, drżąc od zimnego powietrza. Ostrożnie wstała używając
ręki Blar’a jako wsparcia. Zaklęła, kiedy jej kostka się poskarżyła, ale była
całkiem pewna, że mogłaby śmiało ruszyć naprzód.
– Chyba poproszę Miśka o bycie
dżentelmenem i wyjście ze mną ramię w ramię na zewnątrz dla wsparcia. Ale kiedy
będę już w środku klubu u Hansa, muszę udawać… Och! Zaraz! Robię okropne
założenie! Musisz gdzieś dzisiaj być? Po prostu… założyłam, że mógłbyś przyjść,
może, i zobaczyć zespół i poznać przyjaciółki?
Moja cholerna arogancja! Po prostu założyłam,
że Misiek jest bajecznie bogaty i nie pracuje. Przecież może musi iść do pracy.
Bycie emerytowanym muzykiem z ulubionego zespołu Glycerin wszechczasów nie oznacza od
razu bycia bogatym.
Tsika
obserwowała, jak Blar bierze swój smartfon i wstukuje kilka przycisków przez
kilka minut. Uśmiechnął się. – Już. Teraz nie mam dzisiaj żadnych spotkań. Z
chęcią spotkam się z twoim zespołem. Sądzę, że zwyczajnie musze poznać twoja
przyjaciółkę Glycrin, żeby
zobaczyć, co się będzie działo. Może być fajnie.
Tsika wpatrywała się w Blar’a swoimi
płonącymi bursztynowymi oczami. Warknęła swoim silnym rosyjskim akcentem,
dźgając go swoim palcem. – Nie uszkodzisz mojej Myszki! Jest wrażliwa! Nie
wywołasz u mojej przyjaciółki rozbryzgu jej wewnętrznych organów na podłodze.
Rozumiesz?! Idź! Znajdź ponuremu duszkowi jej ubrania! Ja w tym czasie przypalę
płody kurczaków na ofiarnym ołtarzu! Ostrzegam cię, że wzniecę ognie piekielne,
jeśli nie ma prawdziwego bekonu do rytuału!
Blar wstał i
zgiął się, żeby ucałować dłoń Tsiki. Nie była w stanie powstrzymać chichotu
głupiej małej dziewczynki, który z siebie wydała. Pomachał swoja rękę, jak
gdyby był zawadiaką.
– Trzeba słuchać księżniczki. Ale mała
księżniczka nie powinna stać się zbyt zarozumiała. Inaczej mogę podnieść ją i
przykleić taśmą klejącą do ściany dla długiej i spokojnej rozrywki. – Blar
zaśmiał się, po czym odwrócił się i zaczął dzwonić do dozorcy.
Tsika była teraz
stanowczo przekonana, że duży, straszny z wyglądu mężczyzna nigdy by jej celowo
nie skrzywdził. Sprawiał, że głupie części jej mózgu świeciły. Teraz przyszedł
czas, żeby zaimponowała mu swoim kulinarnym czarnoksięstwem.
* * *
– Najdroższy Miśku, nie chciałam
podpalić twojej kuchni. Naprawdę wiem, jak się gotuje.
Tsika siedziała
z posępną miną obok Blar’a w taksówce, kiedy ta przemierzała ulice miasta.
Długowłosy mężczyzna potrząsnął głową, dziwnie rozbawiony wydarzeniami
ostatniej godziny.
– Zupełnie nic się nie stało. Poza tym,
że zjadłem kilka opakowań bekonu, przywołałaś ogień piekielny, tylko
udowodniając, że możesz. Zgasiliśmy go, niewielkie straty, i zdołaliśmy zjeść
to, co przyrządziłaś, więc jest dobrze. Po prostu cieszę się, że nie zamarłaś
podczas kryzysu. Przyda się to, kiedy nastąpi apokalipsa zombie.
Byli w drodze do
klubu, gdzie zbierał się zespół Tsiki. Tsika poinformowała Blar’a podczas
śniadania, że Kpau oczarowała staruszka, który prowadził ten klub, oferując
zagranie pierwszego występu za darmo, jeśli będą mogły tam ćwiczyć. Mężczyzna
zrobił jeszcze lepiej i wypożyczył im pokój nad barem, w którym będą
mogły spać i trzymać swój sprzęt. Tsika cynicznie podejrzewała Hansa, że
lubił mieć w pobliżu chmarę panienek, ale w każdym przypadku, o którym
opowiadała Blarowi, magia flirtu Kpau zdawała się robić swoje.
Blar pamiętał
przechodzenie obok klubu od czasu do czasu podczas swoich spacerów po tej
części miasta. Był blisko miejscowej chińskiej dzielnicy blisko Brunside
Street. Prawdziwa dziura w ścianie, wciśnięta pomiędzy bary ze striptizem,
kluby drag queen, małe kluby muzyczne, i bardzo podejrzane bary. Pomimo tego,
klub miał aurę fajnego miejsca, taki powrót do dawnych dni i niszowych knajp rockowych.
Zaspy śnieżne,
które powstały podczas wczorajszej zamieci, rozpuściły się w większości
od kapryśnej pogody. Temperatura wróciła do tego, co miejscowi nazywali pogodą
na długi rękaw. Tsika spędziła większość podróży potępiając warunki pogodowe
jako „cholerne zamarzniete piekło”.
Stuknęła ramię
Blar’a dla uwagi. – Powiedziałam innym, że przyprowadzę kogoś, kto mógłby być
dla nas bardzo ważny. Nic innego. Pomyślałam, że byłoby zabawnie pozwolić im
kisić się w ich własnym sosie przez krótki czas. – Tsika zakołysała się i
uśmiechnęła. Najwyraźniej cieszyła się konsternacją, którą sobie wyobrażała.
Kiedy tylko
taksówka zatrzymała się przed klubem, Tsika wyprostowała się, odpięła pasy i
szybko odwróciła się do Blar’a. – Właśnie zdałam sobie sprawę, że… nie zrobiłam
tego jak należy i chcę nagrodzić pasjonującego miśka za to, że był takim
honorowym skautem, podczas gdy mógł zrobić tyle ciemniejszych rzeczy.
Chwyciła za
kołnierz jego kurtki oboma rękami, przyciągnęła się bliżej jego twarzy i
pocałowała go głębokim i dokładnym pocałunkiem. Kiedy skończyła, Blar siedział
zszokowany, podczas gdy taksówkarz zagwizdał i klasnął w ręce. – Możecie
to robić w mojej taksówce, kiedy chcecie, to lepsze niż napiwek!! Ale napiwek
jest wciąż mile widziany, tak!
* * *
Mniej więcej w
tej samej chwili, nad barem, w źle utrzymanym pokoju, wyjątkowo wysoka szczupła
młoda kobieta krążyła tam i z powrotem. Musiała chodzić wokół bagaży, materacy,
sprzętu muzycznego i przypadkowych damskich ubrań, przez co jej tempo było
nierówne. Załamywała ręce i przyglądała się przez okno na drugim piętrze
każdemu przechodniowi. Obserwator na chodniku poniżej zauważył jej azjatyckie rysy twarzy i długie,
jedwabne, czarne włosy z grzywką oprawiającą jej egzotyczne lawendowe oczy.
Mówiła do siebie. Miała silny melodyjny brytyjski głos, chociaż przez mocne
jąkanie się, można było go łatwo przeoczyć.
– Jest ranna! M-Martwa! Ja… ja to po prostu wiem! Jasna
cholera, my po prostu… to wiemy. J-ja po-powinnam była… i-iść za nią.
Niech to! Co ja zrobię, jeśli ona nie-nie wróci?!
Przyglądała się
jej pełna
współczucia, lecz lekko zniecierpliwiona znacznie niższa kobieta o platynowych
blond włosach z wielokolorowymi pasemkami. Miała grube brwi jasnego koloru,
które wyróżniały się na tle jej opalonej skóry.
– Glycerin! Och, Glycerin! Glycca! Glyc! Glycster! Hej! Pomóż mi
to znieść na dół. Bądź cierpliwa! Tsika dzwoniła dziś rano. Nie jest martwa,
brzmiała na całkiem ożywioną. Powiedziała nam, że mamy być gotowe. Nie jesteśmy
gotowe. A ta tajemnicza osoba? Mały upiór z nami pogrywa. Zbyt tajemnicza! Bu!
Miejmy nadzieję, że to nowa wokalistka. Może to nowy chłopak?! Uu! Byłoby miło.
Mam nadzieję. Ona potrzebuje kogoś, kto nie zwariuje, kiedy się przeobrazi.
Glycerin przytaknęła
nieprzytomnie, ale nie przestała się kręcić. Zirytowana błyszcząca blondynka
rzuciła w nią czasopismem. Trafiła Glycerin w tył głowy.
– Au! Kpau! To b-bolało! Co?! Ch-chłopak?! Z pe-pe-pewnością
ni-nie! Myślałam, że z nimi skończyła! Uch! Ech. Och. Okej. B-bierz wzmacniacz, dobra, weźmiemy go. – Glycerin zaczerwieniła
się i podniosła sprzęt, który wskazała Kpau. Potulnie podążyła za młodą
blondynką za drzwi w kierunku schodów prowadzących na scenę klubu.
* * *
Blar i Tsika
wysiedli z taksówki i skierowali się do wejścia klubu. Tsika opierała się mocno
o Blar’a dla wsparcia, krzywiąc się z każdym krokiem. Ból jej kostki można było
dostrzec łatwiej niż się do tego przyznawała. Weszli do środka w milczeniu. W
barze było raczej ciemno poza sceną. To przypomniało Blarowi wczesne dni jego zespołu, zwłaszcza
zapach. Ostra woń whisky, dymu i cała reszta, której lepiej nie wspominać. Mały
gotycki duszek przejął kontrolę nad sytuacją,
– Blar. Stań przy barze tam, gdzie jest ciemno. Przywitaj się z właścicielem. Ma na
imię Hans. Trzymaj się cienia. Okej? Czas na przedstawienie! – Wzięła głęboki
wdech i puściła Blar’a, po
czym ruszyła pewnym krokiem w stronę sceny, jak gdyby jej kostka miała się dobrze. Blar
przypuszczał, że dała radę dzięki dawnym treningom gimnastycznym.
Wołała Glycerin używając kilku
odmian imienia kobiety. Blar uznał to za fascynujące, że jej wysoka
przyjaciółka, miała tyle przezwisk. Kiedy Tsika wołała, Glycerin wyszła zza kulis
na estradę. Blar stłumił gwizd na widok przyjaciółki małego skrzata.
Zdjęcie na
stronie internetowej nie pokazało prawdziwego wyglądu Glycerin. Blar zgadywał,
że była jego wzrostu, prawdopodobnie 1,80 metra bez obcasów. Tsika powiedziała
mu podczas śniadania, że Glycerin
była w połowie Chinką, w wyniku połączenia brytyjskiego emigranta i
kobiety z Hong Kongu. Oczywiście młoda kobieta skąpana była w genach wysokiego
wzrostu, które miała w którejś gałęzi drzewa rodzinnego.
Na większości
zdjęć na stronie, twarz Glycerin
zakrywały zaniedbane kudłate włosy. To było zdecydowanie nieaktualne. Jej
czarne jedwabne proste włosy były teraz długości ramion, z grzywką nad oczami,
w klasycznym azjatyckim stylu. Gdyby szukał kogoś do roli Kleopatry, Blar
zagłosowałby na Glycerin.
Blar wiedział,
że dokonał nietypowej obserwacji kobiety, która przykuła jego uwagę. Zwykle
małe i drobne było jego domyślnym odniesieniem tego, co uważał za atrakcyjne,
ale Glycerin była
czarująca. Młoda kobieta zdecydowanie lubiła fioletowy. To był jej kolor
przewodni. Jej makijaż Blar określił jako „antyutopijne science fiction”, przypominający ten z „Łowcy Androidów” Ridleya Scotta. To wywołało piękne,
ale smutną postawę błazna. W tej chwili, miała na sobie czerwone skórzane
dżinsy, fioletową koszulkę bez rękawów i była na boso.
Tsika
wielokrotnie go ostrzegała, że Glycerin była klaustrofobicznie nieśmiała. Więc było to bardzo interesujące dla
Blar’a, że ktoś rzekomo tak nieśmiały pokazywał szeroki wachlarz jaskrawych
kolorowych tatuaży. Jej ręce, od nadgarstków po ramiona, w dużej mierze były pokryte tuszem. W
centralnym miejscu na jej klatce piersiowej widniał bardzo duży wąż,
wyglądający zza koszulki pomiędzy jej biustem. No i był też sposób, w jaki
się poruszała. Jej chód był jednocześnie niezgrabny jak i pełen gracji, piękna
żyrafa ludzkiego rodzaju.
Glycerin zareagowała na
przybycie Tsiki nie słowami, odłożyła wszystko co niosła i rzuciła się na
mniejszą kobietę. Objęła Tsikę, podnosząc ją z podłogi i wywołując u niej
krzyk. Sprawdzała Tsikę pod kątem uszkodzenia, podczas gdy stopy małej kobietki
zwisały kilkadziesiąt centymetrów nad ziemią. Kiedy Glycerin była już usatysfakcjonowana,
zaczęła szeptać jej niezrozumiałe czułe słówka. To było oczywiste, że Glycerin była pewna, że
Tsice wyrządzono straszne rzeczy wczorajszej nocy. Blar miał spore problemy ze
zrozumieniem wysokiej dziewczyny przez jej brytyjski akcent i dziwne melodyjne
jąkanie się, które dotykały jej mowę.
Podczas tej
scenki, pozostała członkini zespołu weszła na scenę. Kpau niosła talerze i
werbel. Blar stłumił kolejny gwizd. Po raz kolejny, zdjęcia ze strony
internetowej nie oddały prawdziwego wdzięku dziewczyny. Kpau tylko pomachała
Tsice i kontynuowała ustawianie sprzętu. Miała na sobie pocięte dżinsy i
coś, co wydawało się być górą od bikini pod dżinsową kurtką.
Kpau nie była
dużo wyższa od Tsiki, może trochę więcej jak 1,50 metra według Blar’a. Jej odcień skóry znad wysp Pacyfiku wyglądał
sztucznie w porównaniu z beżowo-różowym odcieniem rodzimych mieszkańców
Portland. Kpau emanowała plażowym szykiem Los Angeles. Pomimo jej opalenizny,
jej DNA wydawało się znacznie rozchodzić w różnych kierunkach, ponieważ jej
włosy i brwi były koloru platynowego blondu. Tsika poinformowała go, że kolor
włosów Kpau był naturalny. Dodała do niego pasemka w wielu kolorach, przez co
przypominały mu pryzmat pod światłami scenicznymi.
Makijaż na jej
oczach miał tęczowy motyw. To był ciekawy efekt, który wywołał u Blar’a
wrażenie, że Kpau była fanką popularnej kapryśnej mody Ko-Gal z Japonii, której
niektóre aspekty przenikły na arenę klubów Los Angeles. Według Tsiki, imię Kpau
było jej prawdziwym, a nie scenicznym. Imię wciąż sprawiało, że Blar śmiał się.
Całkiem pasujące imię dla perkusistki. Ka-puf!
Tsika
powiedziała, że to było kambodżańskie rodzinne imię, którym perkusistka została
obdarowana na cześć azjatyckiej babci, inaczej niż w białej rodzinie. Ostrzegła
go, że Kpau byłą prawdziwą dzikuską w ich grupie. Powiedziała też Blarowi, że pogląd
blondynki na życie opierał się całkowicie na życiu chwilą. Żadnych przywiązań,
uciekała od przylepnych chłopców, jakby byli toksyczni. Czyniło to z niej swego
rodzaju łamaczkę serc i przysporzyło kilku wrogów.
Podczas tego całego
przytulania i pieszczenia, Blar zauważył, że starszy mężczyzna za barem mu się
przygląda. Przedstawił się cicho właścicielowi klubu. Hans już go poznał i
zaczął rozmawiać z podekscytowaniem. Blar szybko go uciszył.
– Jestem tutaj, żeby zapoznać zespół. Poznałem Tsikę
wczoraj i jestem bardzo ciekawy, co one potrafią. Chce, żebym został w cieniu,
dopóki mnie nie przedstawi. – Blar uśmiechnął się i przyłożył palec do swoich
ust.
Hans zaśmiał się
cicho. – Ta Tsika jest zabawna. Zwykle Kpau jest dowcipnisiem. Hej, jeśli
dobrze pójdzie, mógłbym na tym zyskać, tak? Zrobię drinka. Whiskey? Na koszt
właściciela.
Blar kiwnął
dziękując i odwrócił się, żeby posłuchać rozmowy czając się w cieniu.
* * *
Tsika uwolniła
się od szalonego uścisku Glycerin
i poszła po swoją gitarę basową, przypięła ją i nałożyła na siebie. Mała
Rosjanka zaklęła i zatoczyła się, kiedy wykręciła jej się stopa na obcasie.
Blar wzdrygnął się. Glycerin
zauważyła ból Tsiki i wpadła w koszmarną fantazję zagłady.
– O mój B-B-Boże! Mężczyzna cię skrzywdził?! Zgwałcił
cię?! Musimy ci-ci sprowadzić pomoc!
– Cicho, kochana Myszko. Rozmawiałyśmy o tym! Skręciłam
kostkę. To wszystko. Mężczyzna był doskonałym dżentelmenem! Glycca! Skup się na
teraz! Mój gość chce usłyszeć, jak gramy na żywo. Coś fajnego. Może cover „Fake Friends” Joan
Jett? Zwykle się na tym rozgrzewamy.
Kpau wyjrzała
zza swojej perkusji. – Ale… DLACZEGO… to robimy, wampirzyco? Nie rozumiem. Z
tego, co mówiłaś przez telefon, myślałam, że przyprowadzisz nam nową
wokalistkę. To nie ona powinna się nam prezentować?
Tsika przygryzła
wargę. – Cóż… um… właściwie, to przyprowadziłam mojego ratującego dżentelmena.
ON może być zainteresowany zapewnieniem nam pewnej pomocy. Może INWESTYCYJNEJ
i… może menadżerskiej? Ma doświadczenie. On… no nie wiem, nie myślałam o byciu
W… że on może być zainteresowany byciem w… tak, zdecydowanie potrafi śpiewać. –
Tsika wpatrywała się w stronę baru ze zmieszanym wyrazem twarzy.
To było
oczywiste dla Blar’a, że nie myślała o tym, czyby nie dołączył do zespołu w tej
roli. On też o tym nie myślał, po prostu zakładając, że chcą być tylko żeńskim
zespołem. Było w końcu The Lost Girls. Umysłowe zębatki Blar’a
przekalkulowywały możliwości.
Tsika ciągnęła
dalej. – Ale on chce nas usłyszeć na żywo. Okej? Po tym, przedstawię go wam i
wszystko nabierze sensu.
Kpau wyraźnie
ożywiła się na myśl o pierwszej prawdziwej rekrutacji, która dotyczyła osobnika
męskiego. – Facet? Do zespołu? Serio? Uu! Podoba mi się ta myśl!
Glycerin nieświadomie
stroiła swoją gitarę podczas tej wymiany słów. Nagłe zdała sobie sprawę z
zawartości tematu. Zamarła i zbladła na twarzy. – Mmmmmęski facet? Och?! Um…
Myślałam… może… k-ktoś ma za-za-zastąpić Sashiko?! Lepiej? Uh, Sashi… Sashi
o-odeszła do domu w N-N-New J-Jersey z lot-lotniska dzisiaj.
P-Pożegnałam ją od wszystkich.
P-Pożegnałam ją od wszystkich.
Mina Glycerin wahała się
między strachem, smutkiem i paniką, w dodatku z mdłościami, kiedy bladość jej
twarzy zaczęła zmieniać kolor na zielony. Tsika złapała dłonie Glycerin i pocałowała je,
po czym spojrzała w oczy wysokiej kobiety. – Po prostu graj nuty, moja cenna
Myszko. Nie myśl. Graj.
Glycerin przytaknęła z
desperacko bladym spojrzeniem.
Blar’a
całkowicie zatkało zachowanie Glycerin. Nie była tylko nieśmiała i cicha. Była patologiczna.
Nie mógł sobie wyobrazić, jak mogła grać na gitarze prowadzącej z tego rodzaju
przeszkodą.
Po sprawdzeniu
dźwięku i ustawieniu wzmacniaczy, Tsika przemówiła przez mikrofon. – Okej. To
jest ulubiona melodia na rozgrzewkę. „Fake Friends”, dzięki uprzejmości mojej osobistej
bohaterki, Joan Jett.
Blar usiadł
wygodnie i włączył swoje profesjonalne muzyczne uszy i oczy. Zabrzmiała muzyka.
* * *
Kiedy Glycerin skończyła swoją
solówkę w późniejszej części piosenki, Blar był całkowicie oczarowany. Tsika
świetnie szarpała struny gitary basowej. Kontraltowy głos małej Rosjanki był
potężny – coś, co
mógłby opisać jako
muzyczne dziecko Pat Benatar, Joan Jett i Annie Lennox. Może odrobina
Grace Slick ze szczyptą Bif Naked albo Amy Lee. Blar musiał przyznać, że miał
osobiste doznania oglądając cudowny ruch jej delikatnych bioder i cudowne ruchy
jej ust, ale starał się to opanować. Musiał patrzeć na to profesjonalnie.
Gra Kpau na
perkusji była wrodzona i solidna z dużą ilością zamiłowania i energii. Zaśmiał
się, gdyż przypominała mu kukiełkę o imieniu Zwierzak, perkusistę zespołu ze starego programu o Muppetach – dzika
i szalona, z włosami rozwianymi we wszystkich kierunkach, kiedy
uderzała, waliła i bębniła. Na twarzy miała szeroki uśmiech, szczęśliwa i wolna
w swojej sztuce. Według Blar’a, jej umiejętności wskazywały na to, że była
samoukiem, ale w przebojowym genialnym znaczeniu na miarę Keitha Moona.
Tsika nie
wyolbrzymiła. Centralnym elementem zespołu była Glycerin. Wyrośnięta kobieta była nadzmysłowa,
wcielenie bogini muzyki z gitarą. Blar założył się sam ze sobą, że Glycerin nie pamiętała swoich
występów, jedynie uczucia upojenia. Tańczyła podczas grania. Wirowała,
kołysała. Jej twarz wyrażała błogość. Wykonywała niesamowite skoki i ruchy
swoimi długimi nogami. Nic dziwnego, że zespół był ustawiony w ten sposób. Była
wirującą Shivą destrukcji wszystkiego w zasięgu strefy tańca. Mimo tego, w
całym tym ruchu, uderzała każdą nutę i wykonywała każdy riff. Blar posmutniał,
kiedy muzyka zaniknęła. Mógłby ich słuchać i oglądać je cały dzień.
I tak widownia
ma się poczuć. Szczęśliwa, że tego doświadczyła i smutna, że to koniec. Okej,
czas odsłonić tajemnicę i wyłonić się z cienia. Tsika miała wystarczający ubaw.
* * *
Glycerin zauważyła go
natychmiast. Spojrzała Blarowi w oczy i zamarła. Nie w przenośni. Dosłownie
zamarła, nawet jej oddech ustał. Kpau wstała starając się go dostrzec, kiedy
osłaniała swoje oczy od światła scenicznego. Spojrzała niejasno, bez cienia
rozpoznania. Tsika odstawiła swoją gitarę na stojak i pokuśtykała w jego
stronę.
– Drogie panie? Glycca? Kpau? To jest–
Glycerin przerwała. Jej
twarz zaczęła zmieniać kolor na nędzną zieleń i trząść się tak bardzo, że jej
włosy zaczęły wibrować. Jej oczy były ogromne, jak szerokie oczy przerażonego
jelenia na drodze, który za chwilę miał zginąć pod kołami pędzącej ciężarówki.
– B-B-Bl-Blar! B-B-Blar! – Do jej jąkania dołączyła
czkawka. – Blar Umlau-… Blar… Goth… Goth… gah… guh…!
Blar uznał jej
reakcję za niepokojącą. Pomiędzy czkawką, jąkaniem, akcentem i jeżącym włos
lamentującym płaczem, który się z niej wydobywał, biedna dziewczyna była
chaotyczna.
Dostała pewnego
rodzaju ataku paniki. Blar go rozpoznał. Wiedział, że musi go szybko rozbroić,
ale był w rozterce. Co robić? Wybiec na zewnątrz? Zejść z jej pola
widzenia? Całkowicie na chybił trafił. Blar podbiegł truchtem na Glycerin. Położył swoje
ręce na jej ramionach i zaczął je masować. Oparł jej plecy o siebie.
Delikatnie. Jej mięśnie były niesamowicie spięte. Wyrywały się z niej losowe
odgłosy, kiedy wzdychała.
– Oddychaj. No dalej, Glycerin. Nie przestawaj oddychać. Oddychanie
jest dobre. Jak metronom, oddychaj dalej. Oddychaj. – Blar mówił nisko i cicho,
starając się jak mógł, żeby brzmieć jak wideo o medytacji.
Kpau wykrzywiała
swoja twarz, obserwując to rozwijające się małe przedstawienie. Wydawało się,
że niezbyt przejmowała się zachowaniem Glycerin. Blar uznał więc, że to musiało być coś
zwyczajnego.
– Zaraz. Nie było czasem takiego zespołu, kiedy byłam dzieckiem?
Och! Och! Mam! Tsika! Te melodie, które wygrywałyście we dwie cały czas,
podczas wygłupów? Ten zespół! To jest… lider? Jak mu było? Blarrrr?? Zaraz. Już
chwytam, czekaj. Teraz pamiętam! Blar był perkusistą! – Jej twarz pokazywała
teraz delikatny niepokój. – Um, hej… też jestem zwolniona? To przez któryś z
moich kawałów?
Blar dalej
głaskał ramiona i szyję Glycerin. Wysoka
piękność wydawała się teraz być w stanie katatonii. Blar wpatrywał się w Kpau z
ogłupioną miną.
– Cześć, Kpau. Miło cię poznać! Nie, zdecydowanie nie
jesteś zwolniona. To byłoby szaleństwo, bo jesteś cholernie dobra. Może
chciałabyś śpiewać czasem z przodu, może mogę ci w tym pomóc. Ale nie zostałem
poproszony o WSTĄPIENIE
do zespołu. Chciałem tylko zobaczyć, w czym mógłbym wam pomóc. To, co widziałem
na waszej stronie internetowej wzbudziło moje zainteresowanie, ale chciałem was
usłyszeć na żywo, zanim poszedłbym dalej.
Blar zdjął z Glycerin jej gitarę i
położył na stojaku. Tsika obserwowała w milczeniu z podziwem, ale Kpau
spokojnie zastanawiała się, o czym prawdopodobnie myślała Tsika. – Raju. Glycerin pozwala
kolesiowi się dotykać. Zadziwiające. Chociaż ona zupełnie nie działa poprawnie.
Tsika ruszyła
się i dotknęła ręki Glycerin,
szepcząc przy tym słodkim uspokajającym głosem. – Glycca. Przywitaj się miło z
gościem. To Blar Umlaut. Możesz się przy nim czuć bezpiecznie! Nie zje cię. W
końcu jesteś jego najbardziej zagorzałą fanką. Twój Blar.
Usta Glycerin poruszyły się,
ale żaden dźwięk się nie wydostał.
Blar przysunął
swoje usta do ucha Glycerin. Jego
włosy otarły się o jej policzek. Zaczęła czkać szybciej. – Glycerin? Bardzo
chciałbym usłyszeć jak mówisz cześć. Możesz wyszeptać.
Wydała z siebie
mały delfino-podobny pisk kończący się czkawką.
– Uh, okej. Może być. Cześć, Glycerin. Jestem Blar,
jak powiedziała Tsika. Bardzo miło mi cię poznać. Grasz na tej gitarze szalenie
dobrze. Czarująco.
Kolejny delfino-podobny pisk się
wyłonił. Glycerin w końcu
wypowiedziała trochę spójnych dźwięków – wszystko piskami.
– Tsika!!! Gothi-… Ja… to… ogień!!! Blar! Ja… Ja… nie cz-czuję
się dobrze… cholera… zwymiotuję! – Zielona na twarzy i we łzach, Glycerin pobiegła do
pokoju za kulisy i zniknęła.
Jej mała
rosyjska przyjaciółka westchnęła – Cóż, nie zemdlała. Przeszedłeś przez tą
bramę, duży Miśku. Dostajesz złotą gwiazdkę! Pójdę sprawdzić, co z nią i
naprawić szkody, a ty wprowadź Kpau w temat.
( https://www.facebook.com/bhbranham
( https://www.facebook.com/reallyrocketsciencebooks/
( https://www.facebook.com/reallyrocketsciencebooks/
No comments:
Post a Comment