"Rock'n'Roll Fantasy" ( It Really IS Rocket Science, tom pierwszy, rozdział drugi.)

2 “Are You Gonna Be My Girl?” - Jet

Drobna dłoń dotknęła ramienia Blar’a i zakłóciła jego rosnącą depresję. To było cudowne uczucie.
Jest okej, głupolu. Dziękuję, Blar. Nie sądzę, żeby ktokolwiek inny się kurwa zatrzymał, aby mi pomóc. To oczywiste, że oboje wytwarzamy pola siłowe „Trzymaj się z daleka”. Duży facet wygląda jak jakiś straszny, hm.. członek gangu motocyklowego. Podczas gdy sukowata ja? Cóż. Wyglądam jak… wampir albo upiór dla mugoli. Przynajmniej tak nazywa mnie ta kochana głupia blondynka!
Zachichotała ze swojej własnej samooceny. Blar zastanawiał się, kim była ta głupia blondynka, o której wspominała. To raczej nie była ta kobieta, którą nazywała Glyc. Stosunek do każdej bardzo się różnił.
Zaraz. Czy mała elfka powiedziała. że nie przeszkadza jej moje zainteresowanie nią? Chyba właśnie to zrobiła. Co do licha? Uniknąłem pocisku?
Tsika sączyła swoją gorącą czekoladę, wciąż obserwując go tymi pięknymi dużymi oczami. Blar nie był pewien, czy mrugnęła chociaż raz, odkąd zaczęła jeść. Pokręciła się na krześle barowym i  delikatny rumieniec pojawił się na jej policzkach.
Więc w jej żyłach jednak płynie krew.
Blar, jeśli cię to pocieszy, będę szczera. W kawiarni? Uznałam dużego misia w zabawnym kapeluszu za, hm.. równie intrygującego. Planowałam obserwować cię przez kilka dni. Zobaczyć, czy byłeś tam stałym klientem, czy ktoś cię zna, a potem znaleźć kilka sposobów, żeby nawiązać rozmowę. Uznałam… że… pieprzyć to. Spodobały mi się twoje oczy i miły wyraz twojej twarzy, kiedy na mnie patrzyłeś. – Zaśmiała się nerwowo z powodu swojego ujawnienia, że on też ją interesował. – Więc! Tak? Oboje jesteśmy prześladowcami! Tylko mamy inne sposoby na zaczajanie się na swoją ofiarę! Tak? Mam rację?!
Tsika w ciszy przyglądała się Blarowi sącząc swój napój. Blar’a zbiło z tropu to, że pociągał ją w kawiarni. Zauważył też, że ciągle była ostrożna, czuła się skrępowana tą sytuacją. Znów się zaśmiała i odstawiła kubek.
Cieszę się, że za mną szedłeś, inaczej byłabym teraz cholernie nieszczęśliwa! Więc! Duży Misiu! Mówisz, że w sklepie byłam fascynująca. Jak wygląda teraz ta fascynacja? Bez mojego makijażu, ozdób i tej całej otoczki?
Wpatrywała się w swój kubek, jakby przygotowywała się na złe wieści. Blar nie rozumiał dlaczego ktoś miałby powiedzieć coś negatywnego o jej nieozdobionym wyglądzie.
Myśl. Zadała ci ważne pytanie. Jej powieki zamknęły się, czekając na moja odpowiedź. Muszę być uprzejmy. Cholera, tak bardzo wyszedłem z wprawy!
Widzę… Widzę delikatny płatek śniegu. Wspaniałego duszka, hm... wyglądającego w mojej koszuli lepiej niż kiedykolwiek ja wyglądałem. Takie cudowne włosy... Ja, hmm. Nie mogę od ciebie oderwać wzroku.
Kiedy Blar próbował być łagodny, kilka razy poczuł ścisk w gardle.
Kompletna porażka. To było takie ckliwie tandetne gówno! Okropne teksty!
Twarz Tsiki rozjaśniła się, a jej oczy analizowały jedzenie. – Ach! Och! Te słowa podobają mi się bardziej niż inne opinie! Jak… chuda przygnębiająca bezdomna o meduzowych włosach… albo wysysający krew karzełek wyczekujący szansy na sparaliżowanie dużej ofiary i ucztowaniu jego krwią! – Delikatna kobietka zamruczała nerwowo biorąc ostatni łyk swojej czekolady.
Wow. Dobry Boże, jakim cudem udało mi się uniknąć całkowitej katastrofy? Mam wrażenie jakbym grał w szachy kostką do gry.
Blar wziął głęboki wdech i wypił swojego drinka. – Chcesz trochę likieru Kahlua do czekolady w kolejnej rundce? Jesteś taka lekka, że nie byłem pewien, jaką masz tolerancję i nie chciałem być posądzony o upijanie ładnej panienki.
Tsika zaśmiała się z szeroko otwartymi figlarnymi oczami. – Niemądry Misiek! Płatek śniegu pije jak cholerny pirat! Tak, poczęstuję się likierem Kahlua. Dużo. Tak, poproszę.
Masz jakieś inne preferencje co do drinków? Mam całkiem nieźle zaopatrzony barek, więc mogę przyrządzić co tylko chcesz.
Jeszcze jedna czekolada z Kahluą! Potem może… masz może wódkę z tonikiem? To dla mnie krzepiący drink. Właściwie wszystko z wódką mi odpowiada.
Podniosła kubek w swoje delikatne dłonie, machając przy tym nogami. Blar z radością wchłaniał ten uroczy widok. Uwielbiał też jej rosyjski akcent. Różnił się on intensywnością w zależności od jej nastroju. Z tego co zauważył przez ostatnie dwie godziny, znała wiele języków, chociaż większość jej umiejętności wydawała się krążyć wokół ostrych przekleństw, które brzmiały jak zaklęcia błyskawicznej śmierci. Blar zastanawiał się co znaczyło “большой медведь”. Nie umiał tego nawet wymówić. Nazwała go tak w rozmowie telefonicznej z tajemniczą przyjaciółką Glyc.
– Tak, mam nawet ziemniaczany rodzaj wódki zamiast zbożowej. – Blar przygotował dolewkę gorącej czekolady dla obojga i dodał każdemu obfita ilość likieru Kahlua.
Tsika wzięła łyk i westchnęła radośnie. – Mmmm. Pół na pół to dobra mieszanka! Moja kostka poczuje się lepiej. Cisza! Żadnych kazań podczas leczenia się.
Blar zjadł łapczywie swoją porcję resztek. Lody przełamane. Czas na rozmowę. – Więc! Jak długo ty i twoi przyjaciele jesteście w mieście? Wydawało mi się, że słyszałem jak mówiłaś, że ćwiczycie? Jesteś częścią zespołu gimnastycznego?
- Ja gimnastyczką?! Ach! Haha! Zabawne! Ale duży Misiek jest bardzo bystry. Byłam gimnastyczką jeszcze w szkole z internatem! Ciągle kurde daje radę. Ale to nie jest powód, dla którego tu jesteśmy! Przyjaciółki i ja mamy zespół! Muzyczny zespół! To świetna wymówka na ubieranie się tak, jak to robię albo przynajmniej do niedawna robiłam? – Skinęła głową w stronę sterty swoich mokrych ubrań leżących na podłodze w łazience.
Blar mruknął, uderzył się ręką w czoło i wstał. Chwycił swój telefon i nacisnął jeden klawisz. – Hej, Jack. Cześć! Zamknij się! Nic się nie dzieje! Tak, ma się dobrze… tak, jest całkiem twarda jak na delikatnego aniołka, Jack! Możesz tu wpaść i zanieść jej ubrania do pralni?... Tak, tej obok, mają tam mój rachunek. Chyba przyjmują do późna. Że co? Serio? Wow… okej, informuj mnie na bieżąco. Dzięki! – Spojrzał na Tsikę, odkładając telefon.
Mrugała lekko przestraszona. – Czyszczenie wyniesie fortunę! Możemy je po prostu powiesić, żeby wyschły!
Blar wzruszył ramionami. Nie znam się za bardzo na ubraniach, ale podejrzewam, że nie byłoby to dobre dla tego rodzaju sukienki. Damy twoje ubrania do czyszczenia. To nic wielkiego. Jeśli poproszę, wyczyszczą je bardzo szybko i będą jak nowe. Nie wiadomo w czym się wytarzałaś w tej alejce.
Spiął się. Musiał zaproponować Tsice opcję ucieczki. – Jack powiedział mi, że pogoda jeszcze bardziej się pogorszyła i policja radzi ludziom zostać w domach. Mogę zapłacić za taksówkę, która zawiezie cię do domu. Nie wiem, czy jeszcze kursują.  Nie bardzo odpowiada mi odsyłanie cię bez odpowiedniego ubioru. Hm… mam pokój gościnny? Możesz tam przenocować, jeśli chcesz.
Siedziała w milczeniu przez kilka sekund, analizując go swoimi oczami. – Dziękuję za oferowanie schronienia. Miły harcerski gest ze strony dużego Miśka. Wydaje się… praktyczne… do zaakceptowania. Już założyłam, że muszę skorzystać z tej ekstrawaganckiej oferty skoro ubrania są w takim nieładzie i pogoda jest taka gówniana.
Wciąż wyraźnie nerwowa. Musi być naprawdę wrażliwa na krępujące sytuacje. Dekadę temu kobiety nawet nie zawahałyby się. Czasy się zmieniły?
Blar wzruszył ramionami, starając się wyglądać na odprężonego. – Chcę, żebyś była bezpieczna i tak się też czuła. To moja główna wytyczna. Więc robię co tylko będziesz chciała.
Odciągnij ją od strasznych myśli. Rozmawiaj o innych rzeczach.
– Więc! Jesteś muzykiem! Co to za zespół, który tworzysz?
Podtrzymuj rozmowę, pomóż jej czuć się bezpieczną. Po prostu dalej tak myśl.
Ale Blar nie udawał zainteresowania zespołem. Naprawdę był ciekaw. Jakie były szanse, że oboje mieli podobne zainteresowania zawodowe?
Tsika rozchmurzyła się i skubała jedzenie mówiąc. – Cóż. Teraz marnie reklamujemy się jako punk-rockowy żeński cover band. Nazywamy się ‘The Lost Girls’. Nazwa jest ironicznie trafna, bo nigdzie się nie wybieramy i nie możemy znaleźć swojego miejsca w branży. Nie udało nam się wcisnąć więcej, jak złamanego palca na scenę muzyczną w Los Angeles. Tylko losowe występy z pieprzonym bonusem w postaci obleśnych menedżerów klubów. Większość muzyki oczekiwana przez grupkę fanów, których mamy, nie jest tym co chciałybyśmy grać. Oni wolą okropną cukierkową muzykę pop. Głównie fani typu anime, jak przypuszczam. Ja uważam tego typu dźwięki za mdłe… chociaż prawdą jest, że kochana Glycerin naprawdę lubi soft pop, biedactwo. W każdym razie… po sporej frustracji, zrobiłam rozeznanie. Zdecydowałam, że spróbujemy szczęścia tutaj, w zamarzniętych pustkowiach Portland i Seattle. Wydają się być bardziej otwarte na unikalne style.
Tsika zarzuciła swoimi włosami do tyłu z poirytowaniem. Ostatnio po prostu mówimy klubom, że gramy różne gatunki i scoverujemy co tylko będą chcieli. Każda z nas i tak ma bardzo różne gusty muzyczne, więc możemy grać w wielu stylach… ale… muzyką, którą uzgodniłyśmy i naprawdę lubimy, jest rock, metal, punk i tym podobne. Więc? Cóż, według mnie część z niej potrzebuje męskiego wokalu. Nie ważne ile wypiję albo jak długo będę wdychać dym w barze, nie uda mi się odzwierciedlić szorstkich rockowych melodii Pearl Jam czy AC/DC. Przyzwoicie coveruję melodie z gatunku nu-metal. Takie grupy jak Evanescence, melodyczny punk Joan Jett, czy każdą melodię, która jest dobra dla głosu kontraltowego. Potrafię nawet śpiewać nieco operę, to moje rosyjskie wychowanie. Sashiko wykonywała większość chropowatych hardkorowych wokali, ale jej już nie ma. Ma naprawdę wyjątkowy głos. Odeszła wczoraj, po tym jak ją wyrzuciłam i jeszcze nie wróciła! Niech ją diabli! Miała wrócić!
Tsika nadąsała się, po czym wciągnęła makaron ustami. Blar uważał za zabawne to, że mała grajka zakładała, że miał pojęcie o czym mówiła albo znał grupy, o których wspomniała. Faktycznie je znał. Całkiem dobrze. Niektóre nawet osobiście. To pokazywało, że spędzała cały swój czas zagrzebana w muzycznej kulturze. Tsika mruknęła, kontynuując swoje wymuszone narzekanie.
Sashi ma wyjątkowo rzadki głos. Świetnie jej idzie z męskimi wokalami. Zajebiście demoniczne dźwięki! Mnóstwo energii! Ale spędza więcej czasu na piciu i bójkach niż na ćwiczeniu. Sprawy osobiste, konflikty charakterów. Opuściła za dużo występów, zawiodła nas, i w końcu kilka dni temu wykopałam jej tyłek. Miałam nadzieję, że dzięki temu się ogarnie. Zamiast tego, odeszła całkowicie. To boli. Bardzo. Jest naszą bliską przyjaciółką odkąd poznałyśmy się na studiach. Ale głupiej ptaszynie całkowicie brakuje dyscypliny.
Więcej makaronu zniknęło w jej ustach. Rozchmurzyła się.
Więc! W tej chwili działamy według planu B. Załatwiłyśmy sobie kilka koncertów tutaj w Portland. Ale menadżerowie klubów, tak jak ci w Los Angeles, głównie ślinią się i angażują ładne kobiety tylko przez wygląd. Potem myślą, że maja prawo obmacywać. Mamy szczęście z obecnym klubem. Właścicielem jest miły staruszek. Ale musimy powalać widownię do nieprzytomności w trakcie występu. Wzdrygam się na samą myśl o byciu tylko zespołem seksownych dziuń. Jesteśmy muzykami! I to cholernie kurwa dobrymi!
Tsika westchnęła, po czym dolała więcej likieru do swojego drinka. Blar oszacował, że teraz Kahlua stanowiła większość jej napoju. Jednakże, jego ogromne zainteresowanie przebijało się.
Macie stronę internetową, którą mógłbym zobaczyć? Muszę zobaczyć więcej.
Tsika spojrzała z ciekawością na nagły poważny i dociekliwy ton Blar’a. Obserwując jak mała księżniczka wymachuje rękami podczas narzekania, zwrócił uwagę na jej palce. Bardzo wyraźne zgrubienia powstałe przez struny gitarowe. Sposób w jaki się poruszała był kolejną wskazówką. Jakość jej głosu. Blar miał przeczucie, i to bardzo dobre. Naprawdę musiał zobaczyć się więcej.
Przytaknęła. – Tak, mamy stronę, chociaż jest w gównianej formie z powodu zaniedbania. Gdzie jest twój komputer? – Tsika ześlizgnęła się ze stołka i skrzywiła się z bólu. Chwiała się, ale utrzymywała pionowo rozglądając się po pokoju. Mała piękność zawiązała węzeł z tyłu koszuli, którą pożyczyła od Blar’a. Cudownie eksponowało to jej doskonałe kształty. Tsika odwróciła się w jego stronę. Blar starał się skupić na tych dużych bursztynowych oczach. Nie udało mi się i zauważył słaby zarys przez materiał koszulki pod jej obojczykiem. Miała dużego pająka wytatuowanego nad jej lewą piersią. Po rycersku uniknął sięgnięcia wzrokiem niżej. Blar nie chciał być oskarżony o niewłaściwe zachowanie. Desperacko chciał, żeby czas spędzony z Tsiką był czymś więcej niż przemijającą chwilą.
Mam kilka komputerów. Chodź na kanapę. Złap mnie za rękę… powoli… tam jest laptop. – Tsika zwinęła się na kanapie. Blar złapał koc i owinął go wokół urzekającej elfki, zanim usiadł obok niej ze swoim laptopem. Gest z kocykiem wywołał u niej uśmiech. Poprawiła go, żeby go okryć i wpuścić pod spód trochę jego ciepła. Następne pół godziny spędzili przeglądając witrynę jej zespołu.  Była to obszerna kolekcja stron, ale nie była aktualizowana od miesięcy.
Podczas relacji Tsiki, Jack pojawił się w drzwiach i wręczono mu torbę z mokrymi ubraniami, z którymi wyszedł. Kiedy Blar wrócił, przyniósł ze sobą wódkę z tonikiem dla niej i whisky dla siebie. Tsika otworzyła stronę ze spontanicznymi fotkami zespołu, żeby je zobaczył.
Twój drink. Więc! Wow… to są twoje koleżanki z zespołu… wieloletnie przyjaciółki? – Blar spojrzał na kobiety na zdjęciach. Wygląd każdej z nich robił wrażenie, zwłaszcza tej wysokiej.
Tak, śliniący się, zboczony Misiek! Ha! Widziałam to spojrzenie! Duży Misiek rzuca chytre spojrzenie na smakowite kąski! – Tsika śmiała się, kiedy Blar bełkotał. Szturchnęła go delikatnie łokciem między żebra. – Spokojnie! Tylko się z dobą droczę. To jest Kpau. Jest perkusistką i specjalistą od wszystkiego. Potrafi śpiewać, potrafi fachowo grać na basie i całkiem nieźle sobie radzi z gitarą prowadzącą, o ile melodia jest prosta. Wie jak naprawiać i budować różne rzeczy. Bardzo kreatywna na różne sposoby. Poznałyśmy ja na uniwersytecie na pierwszym roku. Przyczepiła się do nas jak szczeniaczek szukający domu. To ona wymyśliła nazwę naszej grupy. Nazywamy się ‘The Lost Girls’ z bardzo ważnych powodów.
Jej twarz przybrała poważniejszy wyraz. – Okej! W skrócie, wszystkie jesteśmy sierotami. Straciłyśmy rodziców, kiedy byłyśmy małe, szkoła z internatem, opieka zastępcza, bla bla kurwa bla. Moja historia to wyciskacz łez, który może poczekać aż będę cholernie pijana. Inne historie należą do moich przyjaciółek, więc one same powinny je opowiedzieć.
Blar w ciszy smucił się tą nowiną. Jego życiowe problemy były niczym w porównaniu z tymi. Wpatrywał się w niewyraźny obraz umięśnionej opalonej blondynki imieniem Kpau. – Zgaduję, że Kpau jest ta głupią blondynką, o której wspominałaś?
Tsika mrugnęła. – Co? Och! Chyba wyzwałam ją w ten sposób. Ale ona w ogóle nie jest głupia. Po prostu używamy wielu nieuprzejmych przezwisk, żeby sobie podokuczać. Ona nazywa mnie Wampirzycą i takie tam. Taki żart.
Tsika zaśmiała się, ale potem znów spoważniała, kiedy wskazała krótkowłosego rudzielca z piegowatą twarzą. Młoda kobieta miała tyle kolczyków w uszach, że mogłaby spowodować zwarcie w wykrywaczu metalu.
To jest Sashiko, nasza teraz już była-kumpela z zespołu. Przyłączyła się do nas tak jak Kpau, na pierwszym roku studiów. Hardkor w śpiewaniu punku i metalu. Ale nie pozostaje długo trzeźwa i potrafi być suką, kiedy wypije. Jestem pewna, że zażywa okazjonalnie narkotyki, ale pod kontrolą, chodzi głównie o jej picie. To smutne. Może walnięta ptaszyna sama z tego wyrośnie. Nie mam nic przeciwko, żeby wróciła, jak się ogarnie.
Tsika wyglądała na bardziej smutną niż złą, kiedy kliknęła na następną stronę ze zdjęciami. Jej wyraz twarzy zmienił się w radosny. – A to! Ta posągowa bogini to moja najdroższa przyjaciółka na całe życie, Glycerin! Moja słodka duża Myszka! Znamy się od podstawówki z internatem. Zaczęłam uczyć się gry na basie, po tym jak ona wybrała gitarę jako swój muzyczny instrument. Z początku, żeby być blisko mojej drogiej Glycci. Poznałyśmy się, kiedy uratowałam jej nieśmiały tchórzliwy tyłek przed łobuzami w szkole. To była straszna scena.
Blar uśmiechnął się szeroko. – Jest, ile, dwa razy wyższa od ciebie? I ty ja uratowałaś?
– Komedia, prawda? Bardzo czarna komedia. Niektórzy nazywają mnie małym gniewnym demonem z piekła i to używając miłych słów! Powiem tylko, że wygrywam bójki. Ona jest posągową Amazonką, ale strasznie łagodnym bojaźliwym kwiatuszkiem. To jednak dziwne. Glycerin zmienia się, kiedy dostanie do ręki gitarę. Wtedy zaczyna swój dziki taniec. Niesamowicie się na nią patrzy. Za pierwszym razem, kiedy ja zobaczyłam w takim nastroju, totalnie rozwaliła mnie. Taka namiętna kiedy chodzi o jej styl. Kiedy gra na gitarze zaczyna tańczyć, jakby emitowała sygnały od bogów.
Tsika napiła się wódki. Blar zauważył, że jej głowa nie była teraz dość stabilna. Kolejne drinki powinny być słabsze. Duszek uśmiechnął się smutnie i kontynuował.
– Powinnam cię ostrzec. Glyc boi się facetów prawie we wszystkich sytuacjach. Nie wyolbrzymiam – przerażają ją mężczyźni. Histeryczny strach. Zła historia. Jakoś sobie radzi, tylko jeśli któraś z nas jest w pobliżu dla wsparcia. Teraz jest trochę lepiej niż wtedy, kiedy była nastolatką.
Tsika ugryzła wnętrze swojego policzka. – Chociaż… POTRAFI przyzwyczaić się do facetów indywidualnie. Widziałam to kilka razy. Kpau żartuje, że biorąc pod uwagę dziką pasję Glyc do tworzenia muzyki i zamiłowania do powieści romantycznych, czy Glyc kiedykolwiek poczuje się bezpieczna z facetem wewnątrz jej granicy paniki? Bardzo prawdopodobne, że ciągnęłaby go do siebie jak dzikie zwierzę podczas rui. Uh, jasna cholera?! Co ja kurwa wygaduję! Nie powinnam tak mówić o mojej czystej niewinnej Glycce. Jezu Chryste! Przerwa! To pijana gadka!
Tsika siedziała w milczeniu, obserwując jak Blar włączył nagrania audio ze strony. Nie było obrazu. Miały bardzo dobre surowe brzmienie, ale Blar czuł, że musi zobaczyć, jak występują na żywo. Może miał tu podwójnie korzystną sytuację; zespół, który mógłby wesprzeć i seksownego małego duszka do zalecania się.
– Hmm. Twoja grupa brzmi niesamowicie ostro ze strony technicznej. Słyszę tu doskonałe solówki, w grze na bębnach słychać zamiłowanie, a aura po prostu krzyczy, że uwielbiacie grać razem. Ale… tak. Potrzebna jest pewna zmiana w wizerunku. Coś, co by go podkręciło, żebyście się trochę bardziej wyróżniały.
Blar zdał sobie sprawę, że Tsika zwinęła się pod jego ramieniem blisko żeber, wchłaniając jego ciepło. Małe stworzenie prawdopodobnie miało spory problem z ogrzewaniem się nawet w ciepłe dni. Pochyliła się, żeby spojrzeć mu prosto w twarz i zaciekawiona podniosła brew.
– Brzmisz jakbyś miał spore… doświadczenie w tej dziedzinie? Powiem to teraz na głos. Dlaczego mam wrażenie, że cię skądś znam? Że spędziłam z tobą sporo czasu? Jakbym cię znała, co jest przecież niemożliwe! Jesteś… kimś, o kim słyszałam? Zawodowo?
Blar westchnął ciężko i wyjrzał przez okno na śnieżycę.
Nie ma sensu czegokolwiek ukrywać. Chętnie przekażę moje doświadczenie innym. Równym. Przedstawmy to ostrożnie.
– Psiakość. Burza się coraz bardziej pogarsza, prawda? – Spojrzał w dół i spostrzegł, że Tsika była teraz w odległości nosa od jego twarzy, wpatrując się z niego tymi dużymi oczami. Oddychała niepewnie, a jej policzki zarumieniły się. Takie delikatne.
Słodki mały kłamczuszek mimo wszystko jest miernym alkoholikiem, albo może jest zupełnie wykończona i to ułatwia sprawę. Bądź ostrożny.
– Jesteś takim miłym facetem… i ciepłym… z dużymi krzepiącymi rękami. Lubię to. Mmm, miłe uczucie! Lubię miłych. Rzadko spotykam miłych facetów. Takich… przyjemnych.
Pocałowała go delikatnie w usta, po czym spojrzała przerażona kiedy wyrwała się ze swojego zamroczenia. – Ach! Kurwa! Niech mnie! Przepraszam! Kolejna przerwa! Przepraszam! Jestem pijana! Proszę, zachowuj się, jakbym tego nie zrobiła! Jestem dobrą dziewczyną! Naprawdę!
Wyglądała na taką zakłopotaną, zrozpaczona własną gafą. Blar zaczął mieć nadzieję, że chciała na nim wywrzeć dobre wrażenie, tak jak on na niej. Bardzo chciał pogłaskać ją po głowie i plecach, żeby ją pocieszyć. Zapamiętał pocałunek. Słodka Kahlua.
Szybko zsunęła się z kanapy, zostawiając za sobą kocyk, i zrobiła kilka niepewnych kroków. Podziwiał jej drobne kształtne biodra i plecy. Jego mózg chłonął każdy moment z Tsiką, jak gdyby mógł w każdej chwili umrzeć i to byłoby w porządku. Wiedział, że ten kwiat istnieje i to wystarczyło.
– Ten wstawiony mały kociak idzie obejrzeć krajobraz twojego królestwa, próbując jednocześnie oczyścić umysł. Jakieś zasady bezpieczeństwa? Miny lądowe?
– Ach… nie? Nie, raczej nie. W zasadzie miałem cię oprowadzić po domu, bo to lepiej wyjaśni, dlaczego się tak interesuję twoim zespołem. – Blar wyczuł, że niewielka okazja umknęła. Nie była to krytyczna porażka. Przez krótką chwilę pomyślał o tych wszystkich grach wideo, w które grał, gdzie mógł zapisać stan gry zanim zaryzykował. W prawdziwym życiu nie było zapisów.
Tsika kuśtykała, ale była zdeterminowana, żeby samemu przemierzyć korytarz. Blar przedstawiał każdy punkt wycieczki podążając za nią. Za każdym razem, kiedy zrobiła krok i skrzywiła się, wzdrygał się.
– Główna sypialnia na prawo. Podziwiaj moje sterty książek i obrazów. Któregoś dnia je uporządkuję, chyba. Na lewo pokój gościnny, gdzie możesz przenocować. Jest nudny, ale wygodny. Pełny azjatyckiej sztuki i rzeźb, którą zebrałem. Spędziłem sporo czasu w Japonii i w innych miejscach, bla bla nudne historyjki. Następny pokój po lewej to moje biuro. Żadnych okien, żebym się nie rozpraszał. Zdziwiłabyś się ilością mocy obliczeniowej, z której tylko 10% używam do faktycznej pracy – reszta to gry wideo i marnowanie czasu. Teraz. To jest pokój, który musisz zobaczyć, żeby wszystko później miało sens. Sądzę, że to docenisz, jeśli dobrze odgadłem wskazówki.
Blar wskazał drzwi na końcu korytarza. Wyglądały inaczej niż pozostałe. Większe i zdobione w stylu japońskiej sztuki drewnianej. Tsika zatrzymała się i oparła o ścianę dla wsparcia. Miała problemy z manewrowaniem. Blar zauważył jej narastające wyczerpanie. Spojrzała na Blar’a, niepewność przemknęła przez jej twarz. Jej oddech stał się bardzo nierówny.
– To… nie jest… pokój tortur dla niewolnicy seksualnej… prawda? Glycca była pewna… że taki masz. Martwi się o mnie. To takie bojaźliwe stworzenie. – Jej warga zadrżała, kiedy stworzyła żałośne pozory humoru.
Naprawdę się bała. Jej wyraz twarzy napełnił Blar’a depresją. Ciągle balansował na cienkiej linie. Sprawiaj, żeby czuła się bezpieczna. Uśmiechnął się delikatnie. – Nie, mała Tsiko. Nie ma tam absolutnie nic, co by cię skrzywdziło. Glycca nie musi się martwić. Chyba, że? Chyba, że pęknie struna?
Brwi Tsiki uniosły się zdradzając lekkie zdziwienie. Blar szeroko otworzył drzwi. Światło włączyło się automatycznie, a Tsika z ciekawością, i w umyśle Blar’a całkiem odważnie, weszła do środka.
To była duża powierzchnia, zorganizowana dla pokazania artefaktów. Na końcu pokoju były duże przeszklone okna, które przedstawiały imponujący, ale ściszony widok na miasto. Dla nowego gościa, to było za dużo do przyswojenia na raz. Na pierwszy rzut oka można było dostrzec spory zestaw perkusyjny, kilka stojaków do gitar, i stertę wzmacniaczy, ściany pokryte sztuką i tablicami z okrągłymi metalowymi dyskami, panele tłumiące dźwięk na ścianach i suficie, i masę oprawionych plakatów. Tsika pokuśtykała do najbliższej tablicy i zaczęła czytać napis. Stała plecami do Blar’a, więc zdecydował się rozluźnić i czekać przy drzwiach, ciesząc się jej widokiem. Tsika wyprostowała się. Stała nieruchomo.
– To… to jest platynowa płyta. Prawdziwa! To… to jest dla zespołu Gothic Fire. Ten… ten zespół. To ulubiony zespół Glycerin wszechczasów. Kiedy byłyśmy dziećmi, hm.. nastolatkami. Kochana dziewczyna kazała mi słuchać ich muzyki na okrągło. Grałyśmy bez nut linie melodyczne gitary basowej i prowadzącej. Ćwiczyłyśmy, dopóki nasze palce nie zaczęły krwawić.
Pokuśtykała dalej ku kolejnym tablicom i nagrodom. Pomimo utykania, poruszała się szybciej dokładnie oglądając każdy artefakt. Blar mógł stwierdzić, że opadała z sił, kończyła jej się energia. Pomiędzy narażeniem na zimno, stresem, bólem kostki, strachem i alkoholem, był pod wrażeniem, że nie zemdlała. Tsika szła chwiejnym krokiem, ziewała i przecierała oczy, ale ogarnęła ją fascynacja. – To wygląda jak muzeum zespołu. Jesteś niezłym kolekcjonerem! To niesamowite. Ty i Glyc będziecie mieć o czym rozmawiać! Mężczyzna, z którym będzie mogła… to jest…–
Tsika zatrzymała się przy plakacie. To był duży oprawiony obraz członków zespołu Gothic Fire na scenie pod koniec występu na koncercie sprzed 11 lat. Można było wyobrazić sobie, jak nad jej głową wybucha żarówka.
– Niech mnie diabli! Kurwa! To dlatego miałam wrażenie, że cię znam! JA NAPRAWDĘ CIĘ ZNAM! Jesteś pieprzonym perkusistą! Jesteś cholernym Blarem Umlautem! Jesteś pieprzonym bogiem rocka! Bogiem Glycerin! Biedna Glycca zwróciłaby swoje wnętrzności, gdyby tu była. Kiedy byłyśmy nastolatkami, byłeś najważniejszą rzeczą w jej życiu! Na wiele sposobów, uratowałeś ją. Twój zespół! Ty! Aina na klawiszach! Zwłaszcza Aina! Basista Torsten! Takie cudowne dźwięki wydawał z siebie Asgeir! Inni też!
Spojrzała na Blar’a z niedowierzaniem.
– Wiesz dokładnie jak to jest dla zespołu takiego jak mój, być w miejscu, w którym jesteśmy! Utknąć na starcie. Jakie to straszne zmierzać ku zapomnieniu. Heh, jestem pod wrażeniem. Stoję w domu Blar’a Umlauta! Zwykłego faceta, który jest bogiem rocka!
Tsika zaśmiała się słabo. Blar zbliżał się z podziwem, że była coraz mniej przytomna. Była taka zmęczona, że jej oczy rozjeżdżały się. Potem spojrzenie Tsiki przerzuciło się na konkretna gablotę. Odwróciła się gwałtownie i pokuśtykała, żeby się przyjrzeć.
Gablota zawierała gitarę basową. Gitarę basową na zamówienie, z pudlem w kształcie skrzydeł nietoperza i wykończoną opalizującą krwistą czerwienią. Wyglądała na drogą, bo była okropnie droga.
– O mój Boże. Te przetworniki... ten mostek... te progi wyglądają jak ręcznie robione. To jest... takie piękne. Nigdy nie widziałam czegoś takiego w prawdziwym życiu. - Jej małe dłonie dotknęły szyby, kiedy tak podziwiała. Blar ocknął się ze swojego snu na jawie oglądając jej erotycznie wyginające się ciało pod koszula.
– Chcesz ją wypróbować? Została zrobiona tuż przed rozpadem naszego zespołu. Torsten jej nie chciał, po tym jak się rozeszliśmy. Złe wspomnienia dla niego. Nigdy nie została użyta publicznie. Nikt jej nie używał już parę lat.
Blar otworzył gablotę i wyjął z niej gitarę. Podstawa gabloty miała wbudowany wzmacniacz do ćwiczeń. Uruchomił go, gdy tylko podłączył gitarę. Pomógł Tsice ją założyć, ciesząc się dotykiem jej ramion, szyi i pleców. Uniósł jej włosy do góry, żeby nie zaplątały się w pas. Tsika dotknęła wykończenia, a potem przesunęła palcami po strunach. Sprawdziła strojenie, po czym zagrała kilka gam i arpeggów. Blar był pod wrażeniem jej umiejętności, których był świadkiem. Nawet ignorując jej wygląd, dźwięki które wytwarzała palcami były wysokiego kalibru, jedne z lepszych jakie był w stanie sobie przypomnieć.
– To jest... boskie! Lekkie w dotyku. Idealne progi. Nie mogę uwierzyć w jakość przetworników. – Tsika zaczęła grać parę riffów kawałka, który Blar natychmiast rozpoznał. Sławny basista Flea użyl ich w swoim głównym refrenie "Dani California", klasyku Red Hot Chili Peppers. To był prawdopodobnie jeden z kawałków, które jej zespół coverował podczas występów. Rozstawiła nogi dla równowagi, pozwalając swoim biodrom bujać się delikatnie podczas grania. Przykuwające uwagę ruchy pasujące do jej cudownych umiejętności.
Blar stanął przed nią, żeby obserwować jej dłonie. Niesamowicie się ją oglądało, zwłaszcza biorąc pod uwagę to, że jej dłonie były takie małe. Używała sprytnych trików, aby poradzić sobie z dużym rozstawieniem palców potrzebnym w pewnych aspektach gry na basie. Była przynajmniej tak dobra jak każdy muzyk, z którym mógł wcześniej pracować. Miał przeczucie, że będąc w swoim wyczerpanym stanie, nie wkładała w to zbytnio wysiłku.
Blar pomyślał o gitarze schowanej w gablocie, nieużywanej przez prawie dekadę. Podjął decyzję. Która wydawała się genialna. Jego wymyślony cichy pociąg w ciemnościach zbliżył się w celu ataku. Później Blar zastanawiał się, czy Aina obudziła się w swoim łóżku w tym samym momencie, śmiejąc się szyderczo z jego błędu.
– Tsika? Sądzę, że ta gitara jest znacznie szczęśliwsza z tobą, niż siedząc tam i zbierając kurz. Weź ją. Prezent, żebyś się rozkręciła. Dla ciebie ode mnie.
Tsika zamarła w trakcie solówki, ale Blar kontynuował, nie zwracając uwagi na jej wyraz twarzy. Patrzył w przestrzeń. – Tak! Dokładnie tak, jak trzeba. Idealnie do ciebie pasuje zarówno w wyglądzie jak i w umiejętnościach. Bardzo atrakcyjna kombinacja, która może pomóc otworzyć właściwe drzwi. Jedyne, co musisz zrobić, to… co?
Tsika się trzęsła. Odstawiła gitarę z powrotem na stojak. Dotknęła ją delikatnie, przebiegając palcami po gryfie, zanim odwróciła się do Blar’a. Blar był kompletnie oszołomiony. Jej wyraz twarzy zdradzał przerażenie i rozczarowanie. Łzy w oczach.
– Och. Okej. Głupia suka mogła dodać. Ja… już rozumiem. Wiem, dokąd to zmierza. Byłam… dziecinna i naiwna. To jest czas dorosłych. Biznes. Wiem… jak działa branża muzyczna. Nic za darmo… oprócz lasek. – Jej oczy błyskały gniewem, ale kontynuowała pociągając i wycierając nos. – Muszę… zrobić to co chcesz… za gitarę i twoją pomoc. Nic… nadzwyczajnego. Ja chcę tego tak bardzo. My… desperacko potrzebujemy… sposobu na wejście do tej pieprzonej gry. Nie mam wyjścia.
Tsika wyprostowała się i zaczęła odpinać guziki koszuli. Jej ręce się trzęsły. Tatuaż czarnej wdowy ukazał się w całej okazałości, a po nim delikatne krągłości pomiędzy jej piersiami. Mówiła szybko, prawie bełkocząc, starając się brzmieć lekko i naturalnie, ale łzy spływały po jej policzkach. Emanowała rozczarowaniem.
– Jestem… jestem dużą dziewczynką. Zabawne się to mówi. Czytałam biografie. Jak to jest z wielkimi przełomami. Nie jest tak źle. Nie jesteś… gruby i brzydki. Jesteś Blar Umlaut! Powinnam być zaszczycona! Byłeś… taki miły dla mnie. Ja… będę dobrą dziewczynką dla ciebie, jeśli to pomoże. Nie… nie żebym tak mogła uciec!
Po ostatnim zdaniu pojawiło się więcej łez i wybuchy bezsilnej złości.
Blar był w kompletnym szoku. Co jest kurwa? Bił się w swojej głowie, starając się zorientować, jak to wywołał.
Najgorszy scenariusz, cholerna katastrofa. Jak, do cholery, co, skąd wzięła ten pomysł? Co zrobiłem źle? Brzmiałem jak te obleśne dupki z przemysłu muzycznego, którzy domagają się seksu w zamian za  szanse na zaistnienie?
Aina nazywała to ‘gwałt za czas antenowy’. Blar skopał tyłek jednemu z nich za próbę dobrania się do Ainy. Po pozwach, stworzyli własną wytwórnię. Ona wciąż ją prowadzi. Blar dostaje z niej regularne czeki pocztą.
Zmęczona. Może Tsika jest taka zmęczona. Albo taka przestraszona. Biorąc pod uwagę jej sytuację, nie mam pojęcia jak to jest być tak bezbronnym, jak łatwo można źle odczytać intencje. Zrób coś. Teraz. Szybko!
Blar upadł przed Tsiką na jedno kolano tak szybko jak tylko mógł. Złapał jej nadgarstki, żeby ją powstrzymać przez odpięciem kolejnych guzików i spojrzał jej prosto w oczy.
– Przestań! Nie! To zupełnie NIE BYŁO moim zamiarem! Nie. Proszę, proszę przestań. Pozwól mi cofnąć i zacząć jeszcze raz, proszę, proszę. Boże, zupełnie nie tak i nie to chciałem. Powiedziałem albo zrobiłem coś, co było niejasne. Proszę, posłuchaj mnie, Tsika.
Przestała pociągać nosem, ale łzy dalej płynęły. Przerzuciła teraz wzrok z oczu Blar’a na jego duże ręce ściskające jej drobne nadgarstki.
Strach.
Blar delikatnie oswobodził jej urocze małe nadgarstki i zaczął zapinać guziki jej koszuli. Chowajcie się delikatne krągłości, pająku, i drobne obojczyki. Kiedy skończył, położył dłonie na jej ramionach tak delikatnie jak tylko potrafił.
– Proszę? Wysłuchaj mnie. NIE chcę ani nigdy nie CHCIAŁEM robić tego, żeby zdobyć kobietę, sprawić żeby czuła się, jakby nie miała wyboru. Dla mnie, to jest po prostu swego rodzaju gwałt. Popieprzona, obrzydliwa, świńska część biznesu. Nie chcę mieć z tym nic do czynienia ani z żadnym facetem, który się tego dopuszcza.
Tłumaczę się tu, mam nadzieję, że wciąż mnie słuchasz, mały kwiatuszku.
– Jakimś cudem spieprzyłem i powiedziałem coś, co zostało źle zrozumiane. Pozwól mi zacząć od nowa. Proszę?
Blar był ponury, miał problemy z oddychaniem. Czuł, że jego oczy napełniają się łzami. – Tsika. To jest szczera prawda. Chcę być twoim przyjacielem. Chcę cię poznać. A potem, któregoś dnia? Gdy będziemy przyjaciółmi i będziesz tego chciała? Może? Jeśli według ciebie to będzie w porządku? Powiem ci z góry, że jestem tobą zauroczony. Fascynujesz mnie. Ale chcę być z kobietą tylko wtedy, kiedy ona mi ufa. Że jesteśmy razem jako równi sobie. Że czuje się bezpieczna, tylko za jej zgodą. Całkowicie nienawidzę pojęcia kobiety jako własności. Robi mi się niedobrze. Nie ma ceny za ten prezent. Żadnej. Nic mi nie jesteś winna. Ta gitara po prostu potrzebuje kogoś, kto będzie jej używał i kochał ją. Sądzę, że musi być twoja.
Tsika wzięła kilka głębokich wdechów rzucając wzrokiem na boki, początkowo unikając spojrzenia Blar’a. Zarumieniła się głęboko, dłubiąc palcami w dywanie. Potem spojrzała prosto na niego i chwyciła jego ręce spoczywające na jej ramionach.
– Nie, nie zawaliłeś, honorowy skaucie. Jestem totalnie… głupią suką, to ja spieprzyłam. Ja… jestem wykończona, pełna strachu i głupia. Zignorowałam wszystkie niesamowite sygnały dobrego faceta, które wysyłałeś cały wieczór i przeszłam od razu do Wielkiego Złego Wilka w mojej głowie.
Tsika wzięła ogromny wdech. – Mój błąd! Jestem idiotką. Naprawdę… ja po prostu… po prostu przybrałam dzielną maskę dla Glyc, bo byłam przerażona na śmierć, od kiedy mnie tu wniosłeś. Ciężko jest nie mieć okropnych myśli jak te, z którymi zmaga się moja Glycca. Normalnie, potrafię o siebie zadbać. Jestem całkiem niebezpieczna, moje przyjaciółki mogą ci powiedzieć. Mam długa historię strasznych momentów. Ale kostka, zmęczenie… jesteś taki duży, tyle mięśni i siły. Nie miałabym szans, gdybyś był Złym Wilkiem. Ucierpiałbyś, ale byś wygrał.
Spojrzała ostrożnie na Blar’a, wycierając swoje oczy i pociągać nosem. – Nadal się boję, duży honorowy Miśku. Ale teraz nie ze złych powodów.
Tsika ruszyła się i usiadła na  zgiętym kolanie. Zarzuciła ręce wokół jego szyi i opierając głowę o jego ramię. Wzięła głęboki wdech, a jej głos drżał kiedy mówiła.
– Boję się, bo wpuszczam honorowego dużego Miśka do siebie. Nowa osoba wewnątrz moich kręgów. Ja decyduję! Decyduję, że ci ufam. Już… dobrze. Jeszcześ szczery w swoich zamiarach. Nie trudno jest wyczuć, że cię pociągam.
Tsika zamilkła na chwilę.
To dziwne. Sekundy temu, czułam się uwięziona, wystraszona. To było… przerażające. Muszę to naprawić. Naprawdę jestem niebezpieczna. Mam umiejętności. Inni mogą potwierdzić. Ale ty mógłbyś mieć kontrolę nad moją przyszłością, mieć nade mną władzę na inne sposoby. Ale teraz. Teraz świeci się szczęśliwe światełko. Chociaż jestem w prawie takiej samej sytuacji. Robiąc to, co robiłabym w inny sposób. Ale szczęśliwa lampka jest włączona. To uczucie jest… takie cholernie miłe, a nie okropne. I… i przyznaję! Przyznaję, że też mnie pociągasz. Również szczera prawda! Mówię szczerze! Duży Misiek mnie kusi. Pociąg do ciebie jest pierwotny, nie racjonalny.
Oddech Blar’a zaczął powracać z całkowitej rezygnacji. Wielki wdech. Wziął kolejny. Może powściągliwość nie była takim złym pomysłem mimo wszystko.
W mojej głowie, Tsika? Chodzi przede wszystkim o twoje pozwolenie. Nie jestem taki idealny w życiu, ale jeśli potrafię odczytać znaki, to ich przestrzegam. – Blar przetarł swoją twarz i próbował stłumić ziewnięcie. Zapomniał jak stresujące może być zbliżanie się do kogoś. Taki był teraz zmęczony.
Tsika odruchowo ziewnęła. Spore ziewnięcie. Witajcie migdałki! Jej twarz zarumieniła się na jego mimowolny szeroki uśmiech.
Wybacz! Okej! Złe maniery i prawdopodobnie brzydki oddech! Jestem bardzo, bardzo zmęczona, honorowy Miśkuбольшой медведь. – Jej rosyjski rytm stawał się silniejszy, kiedy mówiła.
Dobry Boże. To jak rozbrajanie bomby nuklearnej. Ale wyszedłem z wprawy w kontaktach z kobietami. Kurna, wyszedłem z wprawy w kontaktach z ludźmi. Tak długo byłem nieżywy.
Pogłaskał ją po głowie. Nie wzdrygnęła się. Na szczęście wiła się przy głaskaniu z kocią gracją. Nawet mruczała jak kociak.
Prześpię się na kanapie. Możesz wziąć moje łóżko. Sypialnia ma zamek od środka.
Tsika uniosła głowę, żeby spojrzeć w oczy Blar’a. Mógł czuć jej oddech na swojej twarzy. Jej policzki ciągle się rumieniły.
– Moja kolej! Haha! To jest takie popieprzone! Mój ruch w tej tragikomedii! Ja… zostanę z poprawiającym samopoczucie Miśkiem na kanapie? Rozumiem! Muszę używać zmysłu praktycznego. Jak przyznałam, jest wzajemny pociąg. Ciebie… uważam za fascynującego i to nie z powodu twojego imienia. To jest fascynujące tylko dlatego że jesteś dużym ciepłym Miśkiem. Ale nie czuję się jeszcze na tyle komfortowo, żeby powiedzieć ci, chodź ze mną do łóżka. Jestem… głupią staromodną małą dziewczynką w pewnym sensie.
Tsika uśmiechnęła się nieśmiało. – Misiek musi się najpierw o mnie starać! Zabiegać o mnie!Dotknęła swoim czołem jego czoło. – Ale… Chcę, żeby facet był blisko mnie. Potrzebuje przytulić się do kogoś po tym cały cholernym stresie. Moja Glycca nie jest dostępna do przytulania się w tej burzy.
Blar myślał nad tym pomysłem. Zarówno ekscytował go, jak i brzmiał psychologicznie boleśnie. No to jazda. Argh… Nie zaprzeczę, że to nie zniszczy mi umysłu, ale na mój honor… cokolwiek potrzebujesz. Mogę to zrobić. Przytulić elfkę. Zapewnić ci bezpieczeństwo.
Blar przerwał w zmieszaniu przetwarzając wypowiedzi Tsiki. – Co? Czekaj! Przytulić się do Glyc – czy ty i Glycerin? Czy błędnie cos zinterpretowałem? – Blar wyglądał na zbitego z tropu, kiedy rysował linię między Tsiką i niewidzialną Glycerin.
Haha! Dlaczego kurwa ludzie tak myślą?! Nie, głupolu! – Zaśmiała się delikatnie i trąciła nosem jego szyję. – Nie jesteśmy lesbijkami! Ona jest po prostu świetną poduszką do przytulania kiedy jesteśmy wyczerpane. I? I myślę… myślę… musisz zanieść mnie do kanapy. Lubię, kiedy duża niezdara mnie nosi. Moja kostka boli i płonę po tym rosyjskim żytnim toaście i tych ekscytujących wydarzeniach.
Naprawdę jesteś miłym facetem… mała wampirzyca zje cię na końcu jeśli przetrwamy katastrofę samolotu. – Parsknęła słodko w trakcie musicalowego śmiechu.
Blar spojrzał w dół, żeby odpowiedzieć, ale Tsika już lekko chrapała.
Cholera! Już zapomniałem jak to jest mieć delikatną piękną kobietę to przytulenia. Taką cholernie słodką! To będzie najlepsza i za razem najgorsza noc mojego życia. Niebo i piekło jednocześnie. Przeklęty honor skauta, ale oto był. Złożył obietnicę. Po prostu ciesz się rozkosznym małym stworzeniem, które mi ufa.




(Spójrzmy na rozdział 3. W przyszłym tygodniu)
( https://www.facebook.com/bhbranham
( https://www.facebook.com/reallyrocketsciencebooks/


No comments:

Post a Comment