Drugie krótkie opowiadanie ze zbioru, który opowiada o nastoletnich latach Tsiki i Glycerin. Bohaterki dorastają i rozpoczynają muzyczną karierę w serii „It Really Is Rocket Science”. Kiedy nastoletnia Rosjanka Tsika po raz pierwszy poznała Glycerin (w poprzednim opowiadaniu „Nawet dłużej”), była ona straumatyzowaną młodą kobietą, niepotrafiącą nawiązywać kontaktów z innymi ludźmi. Tsika także nie miała się najlepiej, od lat walcząc z epizodami psychotycznej wściekłości. Opowiadanie „Pająki i węże” rozpoczyna się w chwili, w której obydwie dziewczyny przyjaźnią się już od kilku lat i mieszkają razem w akademiku międzynarodowej szkoły dla studentów o specjalnych wymaganiach. Stan psychiczny obu znacznie się poprawił, w większości za sprawą ich przyjaźni i lojalności względem siebie nawzajem niż oficjalnych terapii.
Pająki i Węże
Autor B H Branham ©2014
Redagowanie / Lokalizacja: Weronika Heck
Tłumacz: Emilia Adamczyk
Redagowanie / Lokalizacja: Weronika Heck
Tłumacz:
Glycerin gapiła się w podręcznik próbując się skoncentrować na jego zawartości. Tyczkowata szesnastolatka co chwilę drżała, skulona na pluszowych poduszkach na parapecie okna w ich pokoju. Zgrzytała zębami przebiegając wzrokiem akapity tekstu zadanego do przeczytania z politologii. Glycerin nie było zimno. Swędziało ją. Strasznie swędziało. Dręczące uczucie opanowało obszar od jej obojczyka, przez przerwę między jej piersiami, aż do pępka.
Myślimy, że to możliwe, że to nie był taki kwitnąco genialny pomysł. Tak, tak, moja towarzyszko zabaw. Wiem, jesteś z tego dumna. W końcu zrobiłyśmy go dla ciebie. Ale swędzi! Bardzo! Cicho. Schowaj się w ciemnościach, kochana. Słyszę kroki naszej drogiej laleczki na korytarzu.
Rąbnięcie otwieranych drzwi o ścianę zapowiedziało nadejście jej przyjaciółki Tsiki. Już od czterech lat jej najbliższej i najdroższej przyjaciółki. Niska, drobna nastolatka wbiegła do kwatery, którą obie dzieliły, zamknęła drzwi i rzuciła swoją sportową torbę na biurko.
− Привет, мой мышь Glycerin! Ha ha! Cholera. Czuję się dzisiaj fantastycznie! Ta niewielka szalona suka tutaj pokonała nauczyciela szermierki! Wreszcie przestałam ukrywać moje zdolności. Zszokowałam go na amen!
Glycerin nadal drżała. − To cudowne, laleczko. Ale nie wo-wolno ci denerwować mężczyzny. Może pozwól mu myśleć, że ci pomógł, tak? Powinnaś... powinnaś… O MÓJ BOŻE! Nie mogę tego ZNIEŚĆ!
Upuściła swój podręcznik, wściekle pocierając swoją klatkę piersiową i brzuch. Glycerin pomrukiwała i mamrotała nieskładnie, podczas gdy Tsika stała patrząc, zdumiona spazmami wysokiej brunetki.
− O Boże! Glycca? Masz jakiś atak?! To coś nowego! Co jest, kurwa?! Pomagam! Pozwól, że pomogę!
− Nie, kochana! Nie. To... to ni-nie to. Ach! − Łzy spłynęły po policzkach Glycerin, gdy ona nerwowo pocierała się przez koszulkę. – Brednie! Czy moja laleczka może dochować t-t-tajemnicy i nam pomóc? Nie wiemy, co robić!
Powoli rozpięła swoją bluzkę, odkrywając swoją skórę od szyi do pępka. Szczęka małej gotki opadła. Jej ogniste źrenice wydawały się rozpalać od wewnątrz, gdy przyswajała to, co zrobiła Glycerin.
− To… to jest… Jasna… Ja nie mogę… O. Mój. Boże... Glycca! To jest WSPANIAŁE… − Tsika zasłoniła swoje własne usta obiema dłońmi, po czym wyszeptała swoje następne słowa. − Wspaniały, zajebisty tatuaż węża! Taki seksowny i śliczny! Boże! O Boże! − Tsika uniosła jedną brew i uśmiechnęła się na widok wijącej się i drżącej Glycerin. − Swędzi, jakby łaziły po tobie pieprzone mrówki, mam rację? Tak?
Nieśmiała nastolatka skinęła głową ze łzami w oczach. − Zrobiłyśmy go wczoraj, kiedy byłaś n-na zawodach, kochana. M-Myślałyśmy nad tym pomysłem odkąd, odkąd zauważyłyśmy ten salon tatuażu podczas zakupów... Prowadzi go miła pani. Założyła, że jestem pełnoletnia, tak jak w pubie, gdzie
z-z-z-zakradamy się, by grać w rzutki.
− Myślę, że jestem bardziej zdumiona tym, że tam poszłaś i wróciłaś, niż samym zrobieniem sobie tatuażu! Moja dzielna Glycca! Taka samodzielna bohaterska przygoda! To dla ciebie wielkie osiągnięcie!
Tsika pogrzebała w swojej torbie. – Proszę. Uleczę cię. To żel na oparzenia skóry i tym podobne. Powinien złagodzić swędzenie. Nie ruszaj się, posmaruję cię. Poluzuj ten stanik, niesamowita Myszko.
Glycerin zarumieniła się, rozchylając koszulkę i rozpinając stanik. Siedziała cicho, podczas gdy drobne dłonie aplikowały żel, pokrywając tatuaż między jej piersiami kleistą mazią od pępka do obojczyka.
O mój Boże! Nie! Wolno nam! Skupiać się na cudownym dotyku! Musimy opróżnić nasz mózg! Nie chcemy przestraszyć naszej najdroższej przyjaciółki tym, co nas podnieca.
− Od razu czuję się le-lepiej, śliczna laleczko. Dziękuję.
Tsika kiwnęła głową i odłożyła żel. – Skąd taki odważny ruch, Myszko? Nigdy nie wspominałaś, że chciałabyś mieć tatuaż! Jest taki duży! Kurwa, u mnie sięgałby od kolan po moje gardło!
Co teraz? Nie możemy powiedzieć Tsice prawdy. Już i tak wydajemy się szalenie zwariowane dla większości ludzi. Moja mała przyjaciółka stara się najmocniej jak potrafi, żeby znieść moje wahania nastroju i dziwaczność. Ach! Dobry pomysł, moja towarzyszko zabaw! To śliczna pomoc, kochana! Jak dobrze, że zwracasz uwagę na to, co dzieje się na zewnątrz! Ten wybieg zadowoli naszą piękną laleczkę.
− To odznaka! Upamiętniająca moje dni po tsunami. Przetrwanie na dachu z w-w-wężami... szczurami... tym wszystkim.
Tsika kiwnęła stanowczo głową. − Dobrze. Ważny powód. Piękne kolory! Swędzenie ustępuje pod wpływem żelu, tak? Skóra nadal jest zaczerwieniona. Nie powiedzieli ci, jak dbać o skórę po tatuowaniu?
− Spanikowałyśmy. Płaciłyśmy, kiedy wszedł m-mężczyzna. Rzuciłam p-pieniędzmi i w-w-wybiegłam.
− Przyjęłam. Jak, do cholery, zamierzasz uniknąć bycia przyłapaną z tym nowym dziełem? W regulaminie może i tatuaże nie są zakazane, ale już wyobrażam sobie spazmy u tej popieprzonej dyrekcji szkoły!
− Nasza nowa pani doktor jest dla mnie miła. Pomaga mi czuć się b-b-b-bezpiecznie nawet, kiedy próbuje na nas nową kombinację leków, żeby nam pomóc. M-Myślimy, że dotrzyma tajemnicy, może nawet powie nam, że byłyśmy odważne.
Glycerin niemal widziała wirujące na pełnym gazie trybiki w głowie Tsiki. Gdy melancholijna nastolatka zapinała stanik i koszulkę, twarz jej najdroższej małej przyjaciółki zaczęła się rozjaśniać.
− Ja też chcę! Tak! Nie zostawisz mnie w czymś takim! Powinnam mieć tatuaż, który będzie do mnie pasował, tak jak twój pasuje do ciebie. Muszę się zastanowić, jaką sztukę powinien przedstawiać. Takie rzeczy trzeba wybierać ostrożnie!
− To b-byłoby wspaniałe, słodka laleczko. Wybierz mądrze.
Wzrok Tsiki spoczął na rękach Glycerin. Były poprzecinane siecią blizn. Dziwaczna młoda kobieta nosiła zazwyczaj bluzki z długimi rękawami. Tsika nie miała pojęcia, jak wyglądały ręce jej przyjaciółki, dopóki nie zaczęły dzielić pokoju w internacie po tym, jak opuściły tą nędzną szkołę, w której się poznały. Od tego czasu na ramionach Glycerin pojawiło się kilka nowych blizn. Już dwukrotnie, odkąd Tsika została jej przyjaciółką, samotna dziewczyna próbowała popełnić samobójstwo podczas psychotycznych epizodów. W końcu, chodziły do szkoły dla młodzieży wymagającej pomocy psychiatrycznej.
− Mogłabyś wytatuować ramiona, Glycca. Udekorować je. To by ukróciło głupie, bolesne pytania. Ale musiałabyś poczekać, aż skończymy te wszystkie chujowe szkoły z internatem. Może na studiach.
− Nie przyszło mi to do głowy. − Glycerin wydała z siebie odgłos,najlżejszy chichot, na jaki było ją stać. − To genialny pomysł! Ale tak, musiałybyśmy zaczekać. Nie ukryłabym takiej ilości tatuażowych dekoracji.
− Zagramy teraz na gitarze, Myszko? Jestem pełna energii po moim wielkim zwycięstwie! − Tsika już wyciągała swój futerał z gitarą basową spod łóżka i odpinała zatrzaski. Glycerin kiwnęła głową i wzięła swoją gitarę elektryczną marki Fender, którą opierała się o ścianę. Uwielbiała grać ze swoją uroczą drobną przyjaciółką. To odpychało przygnębienie.
***
Zajęcia z gry na syntezatorze. Kiedy para zapisała się na nie tuż po przybyciu, Glycerin była przeszczęśliwa, że mieli zajęcia muzyczne dla keyboardów. Popularny zespół rockowy, który uwielbiała, Gothic Fire, miał keyboardzistkę, którą niemal czciła. Wysoka piękność o imieniu Aina. Srebrne włosy, lodowato błękitne oczy, cudowna czarodziejka, która wydobywała wspaniałe dźwięki ze swoich instrumentów. Glycerin rozwiesiła na ścianach plakaty przedstawiające zespół, wszędzie walały się ich płyty i czasopisma o nich. Totalna fanatyczka, jak nazywała ją żartobliwie Tsika.
Glycerin opanowała podstawowe umiejętności gry, ale potrafiła zagrać zaledwie kilka taktów, zanim dopadała ją klaustrofobia. Jej ciało chciało poruszać się w rytm muzyki, ale ławka zakazywała się ruszać. Jej długie palce tańczyły zgrabnie po klawiszach, ale jej umysł był w rozsypce, wpadał w panikę. Tego dnia, kiedy zagrała ostatnią nutę swojej najnowszej kompozycji dla instruktora, była bardzo spocona.
− To było znakomite, Glycca. Zrób sobie przerwę. Nie chcę, żebyś znowu zemdlała. Jesteś za wysoka, żeby można było cię łapać. Twoja kompozycja brzmi ciekawie. Trzymaj tak dalej! Może pójdziesz do pokoiku do solówek i pograsz trochę na gitarze, żeby się uspokoić? My tutaj będziemy kontynuować.
Nauczyciel przeszedł do kolejnego ucznia, gdy Glycerin wstała. Z początku, włóczyła się po pomieszczeniu, jej ciało drgało i wyginało się, kiedy dochodziła do siebie. Przynajmniej koledzy przestali się z niej śmiać. Wszyscy zrobili się o wiele milsi, odkąd odkryła, że gitara była jej szczęśliwą przestrzenią. Rówieśnicy traktowali ją teraz łagodnie, niemal życzliwie. Wzięła swój futerał i odizolowała się w przylegającym dźwiękoszczelnym pokoiku. Podłączyła swoją gitarę do wzmacniacza i zaczęła grać.
Nie minęło wiele czasu, a Glycerin tańczyła radośnie, ruszając się w rytm dźwięków. Jej oczy zamknięte, błogo nieświadoma niczego poza jej muzyką. Uczniowie i nauczyciel siedzieli zauroczeni obserwując ją przez oszkloną ścianę pokoiku do solówek. Jej nadzmysłowe występy zrobiły z niej szkolną gwiazdę, czego była całkowicie nieświadoma.
***
− MAM! − Tsika poderwała się z biurka rozrzucając swoje notatki. Dwie młode kobiety uczyły się do nadchodzącego egzaminu z matematyki. Glycerin klasnęła w dłonie, wiwatując na cześć swojej najważniejszej laleczki.
− Brawo, słodki zwierzaczku! Wy-Wyliczyłaś tą pochodną?
− Aa-a-a-ach, nie. W tej kwestii mój mały tyłek nadal ma ostro przerąbane. Nie, Glycca! Mój tatuaż! Pająk! Czarna wdowa! Jadowita! Tuż nad moim sercem! Zatruwająca moje czarne serce swoimi kłami!
Glycerin posmutniała. – Mała laleczka nie woli czegoś weselszego? Jej serduszko jest słodkie i kochane. Nie czarne!
− Myszka jest słodką kłamczuchą. Ona wie, jaki tkwi we mnie mrok. Nie, myślę, że to doskonały pomysł. Teraz tylko jak to zaplanować. Spore wyzwanie! Ciężko będzie to zrobić tak, żeby jakiś pieprzony kapuś mnie nie zobaczył. Ty jesteś taka dobra w skradaniu się. Ja muszę planować takie sprawy.
− Moja przepyszna laleczka powinna pracować nad swoją pochodną. Test. Pamiętaj o teście!
M-m-my chcemy, żeby dobrze jej poszło i żeby miała dobre oceny. Tak-Tak-Tak świetnie ci idzie w tym semestrze!
− Wszystko twoja zasługa, Glycca! Oblałabym, gdyby nie twoje korepetycje! Okej. Matma to moja nemezis! Zadźgam, zadźgam... och! Aha! Tu jest przekształcenie! Kurwa, nie wierzę, że to przeoczyłam. Jestem kretynką!
− Nie, moja laleczka nie jest kretynką! Po prostu myśli inaczej, jak my… jak ja. Ćwicz dalej, zwierzaczku.
***
Drżący cień przemknął wzdłuż żywopłotu na granicy kampusu. Gęstniejąca mgła stłamsiła pozostałości światła, gdy zapadła noc. Ciemna postać przeskoczyła niskie ogrodzenie i pomknęła w stronę miasteczka. Przecznicę dalej, pod wpływem światła latarni, cień zmienił się w Tsikę. Poruszała się teraz pewnym tempem, krocząc dumnie zadowolona ze swojej ucieczki.
Moja Myszka jest z ludźmi, którym ufam. Pracują nad swoimi muzycznymi kompozycjami. Jest dobrze. Obecnie spędza wiele czasu ze swoją gitarą. Nie tylko w naszym pokoju, ale też z innymi uczniami. Wydaje się, że granie odpędza jej przygnębienie. Znacznie bardziej szczęśliwa niż przy keyboardzie. He! Powinnam sama wziąć udział w zajęciach muzycznych, nie tylko grać na basie w pokoju z nią. Ona jest tak cholernie dobra! Nie chcę zostać w tyle czy być zapomnianą. Może… może mogłybyśmy założyć zespół czy coś, kiedy skończymy szkołę.
Roześmiała się na głos na tą mrzonkę. Skręcając za róg, dostrzegła salon tatuażu, w którym Glycca zrobiła swój tatuaż wijącego się pytona. Podskoczyła do drzwi i weszła do środka.
− Halo?! Szukam artysty, tak? Chciałabym tatuaż!
Kobieta, która prowadziła salon, wyłoniła się z zaplecza i wybuchła śmiechem.
− Cóż za uroczy mały chochlik! Chciałabym ci pomóc, dziewczynko, ale jesteś o wiele za młoda na tatuaże!
− Co?! Jestem w takim samym cholernym wieku co Glycca, a jej zrobiłaś cudowną dziarę! Co jest, kurwa?!
Na twarzy kobiety zagościł strach. – Uh… Ile lat ma ta młoda kobieta? Glycca, powiedziałaś?
− Moja przyjaciółka ma szesnaście lat! Tak jak ja. Chciałabym tatuaż.
Kobieta zbladła. − Na moje krwawe majtki! Byłam pewna, że ma osiemnaście lat! Nawet nie spytałam! Nie, kruszyno. W Walii musisz mieć osiemnaście lat, żeby się tatuować. Och, proszę, powiedz swojej koleżance, żeby nikomu nie mówiła, kto jej go zrobił! Mogłabym stracić licencję i zezwolenia!
Tsika zagotowała się. Nie zamierzała się poddać. − Muszę mieć ten tatuaż! Ona jest moją najważniejszą przyjaciółką! Kurwa! Ona jest moją JEDYNĄ przyjaciółką! Zapłacę gotówką? Po cichu? Nie powiem ani słowa!
− To takie słodkie... ale teraz jestem przerażona! Nawet gdybym wzięła twoje pieniądze, jestem taka zdenerwowana, że na pewno bym go zepsuła. − Tatuażystka usiadła, wyraźnie zrozpaczona. Tsika sama była bliska łez.
− Ale ja muszę mieć więź z moją przyjaciółką! Musi być jakiś sposób! − Rozdrażnienie na twarzy małej gotki ustąpiło, gdy do głowy przyszedł jej pomysł. − Okej! Nowy, kreatywny plan. Powiem wprost. Czy jest artysta, który mniej przejmuje się takimi sprawami? Który wziąłby gotówkę? Cholernie ciężko jest wykraść się wieczorem z kampusu. Proszę?
− Jesteś tego całkiem pewna, prawda? Znam jednego faceta... ale on jest, uh, odrobinę dziwny. Nie poleciłabym go takiej małej słodkiej elfce jak ty!
Tsika wyprostowała się na cały metr pięćdziesiąt swojego wzrostu, przybierając buntowniczą postawę. – Ja jestem prawdopodobnie bardziej niebezpieczna dla niego, niż on dla mnie.
Kobieta uśmiechnęła się znacząco na te przechwałki, ale potem uniosła brew. – Czekaj no. Chyba o tobie słyszałam. Był tu ostatnio starszy chłopak, wystarczająco dorosły na swój pierwszy tatuaż. Mówił coś o jakiejś bójce, którą widział w zeszłym roku. Jakaś mała dziewczynka powaliła trzech brutali gołymi rękami. Powiedział, że cały czas wyśmienicie na nich bluzgała. To ty?
Tsika klasnęła w dłonie i uśmiechnęła się. − Tak! To ja! Pieprzone świnie zaczepiały moją przyjaciółkę, a potem śmiały się ze mnie. To był dla nich zły dzień! Widzisz?! Podejrzane świnie to dla mnie nic! Nic mi nie będzie, jeśli tylko dasz mi adres! Potem, to mój własny wybór! Okej?! Nie jestem bezbronna. Falbanki i koronki ukrywają stal.
− Załapałam, mały kawałku słodkiej melasy. Ufam mojemu instynktowi i temu, co widzę w twoich oczach. − Naszkicowała mapkę w szkicowniku, wyrwała kartkę i podała małej kobiecie. − Trzymaj się tej drogi. Boczne alejki i bary są nieprzyjemne. Nie miałoby znaczenia, jak niebezpieczna byś była, jeśli byłoby zbyt wielu gnojków. Proszę, nie bądź zbyt uparta, by nie uciekać. Czułabym się okropnie, jeśli przeczytałabym o tobie w jutrzejszej gazecie, ale nie będę stała ci na przeszkodzie. Jesteś taką upartą laleczką z jasnym celem.
− Tak mnie nazywa moja Glycca. Swoją małą laleczką. Ona jest moją najlepszą przyjaciółką. Nie dam sobie odmówić! Dzięki!
Tsika zostawiła napiwek za informację i wyszła, podążając drogą na mapce. Gdy minęła kilka krótkich przecznic, przełączyła swoje myślenie na taktyczny tryb bojowy. Ta część miasteczka była naprawdę nieciekawa. Nie tyle zła, co dzika i hałaśliwa. Napastowanie lub zaczepki prawdopodobnie pochodziłoby od kogoś zbyt pijanego, by przyjąć odmowę. Tsika specjalnie ubrała się po miejsku, by wmieszać się w tłum, związując włosy w pojedynczy kucyk zamiast preferowanych dwóch. Wiedziała jednak, że jej młodzieńczy wygląd i rozmiar przyciągną uwagę. Tsika byłaby zdziwiona, gdyby udało jej się wrócić do akademika nie napotkawszy problemu.
Dotarła do celu tuż po zmierzchu, gdy mgła zdusiła resztki światła. Tsika odetchnęła z ulgą na widok tabliczki z napisem OTWARTE i blasku świateł z wnętrza salonu. W środku był jakiś klient, więc poczekała poza zasięgiem wzroku dopóki mężczyzna nie załatwił swojego i nie wyszedł. Wślizgnęła się do środka. Przy biurku nie było nikogo, ale słyszała jakiś ruch na tyłach zakładu.
− Привет? Halo? Mam nadzieję, że wciąż otwarte. Chciałabym zlecić wykonanie małego dzieła sztuki!
Wysoki, chudy mężczyzna wyłonił się zza zasłony i zatrzymał się na jej widok. Nie był brzydki, ale mocno wytatuowany i śmierdział tytoniem. – Ach, co to? Wielkie nieba! Serio? Co za smakowity kąsek! Ale nie jesteś pełnoletnia i co robisz w tej części miasta po zmroku, dziewczynko?
Serce Tsiki zabiło mocniej. − Słyszałam, że nie jesteś wybredny, jeśli klienci dobrze płacą. Moja przyjaciółka zrobiła sobie tatuaż i jestem zdeterminowana zrobić to samo, by ją wesprzeć. Jestem starsza niż wyglądam! Mam szesnaście lat. Mam gotówkę. Ściśle cicha transakcja. Miałam taką nadzieję. – ucichła z ponurą miną.
− Zanim ci powiem „nie”, dam ci klapsa i wyślę do domu − jaki tatuaż chcesz, mój mały lizaczku? I ile jest to dla ciebie warte?
− Chcę czarną wdowę, mniej więcej tej wielkości. Nad moim sercem. − Rozpięła połowę swojej koszulki i rozsunęła ją na tyle, że było widać górną część krągłości jej piersi. − Tutaj. W tym miejscu. Jeśli tatuaż będzie dobry, będzie wart z siedemdziesiąt funtów. Sprawdzałam ceny.
Facet gapił się na skórę w kolorze kości słoniowej, którą pokazywała. Nie poruszył się przez dobre dziesięć sekund. – Cóż, zdecydowanie pójdę za to do piekła. Mały cukiereczku? Wybierzmy ci jakiś wzór. Chodź tutaj i zerknij na moje albumy z pająkami.
Przeszedł obok niej i odwrócił tabliczkę na drzwiach na ZAMKNIĘTE. Zamknął drzwi na klucz. − Upewniam się tylko, że nikt nam nie przeszkodzi. Bardzo lubię moje zezwolenia i tym podobne.
Antena Tsiki była w pełni wysunięta, ale mężczyzna nie emanował złem ani zagrożeniem. Niemniej jednak, miała się na baczności. – Prowadź! Jak mam na ciebie mówić? Ja nazywam się...
Machnął swoją dłonią. – Nie mów, jak masz naprawdę na imię. Ja jestem Edmund, może być Eddie.
− Okej, Eddie. Więc już znasz moje imię. Będziesz mówił na mnie Cukiereczku!
***
− Doskonały wybór, Cukiereczku! To będzie niezłe małe dzieło sztuki na niezłym małym dziele sztuki.
Nieustannie rzucał pochwały i wyrazy podziwu w jej stronę. Tsika musiała ciężko pracować, by trzymać w ryzach swoje ego. Nie była przyzwyczajona do otrzymywania pochwał od kogoś innego poza Glycerin. Mężczyzna wydawał się ją uwielbiać, komplementując każdy jej ruch, jej delikatną strukturę kości, porcelanową skórę, subtelne komplementy odnośnie jej krągłości. Był prawie poetyczny w przyprawiający o gęsią skórkę sposób.
− Siedemdziesiąt funtów to dobra cena?
− Nie będę cię naciągał na wyższą. Cena zależy od tego, jak skomplikowany wybierzesz wzór. Zazwyczaj kasuję za godzinę. − Eddie przerwał, by ponownie przyjrzeć się Tsice. Jego oczy wędrowały w górę i w dół, podziwiając jej ciało. Jego ramiona opadły, gdy zarzucił głową do tyłu.
− Cholerstwo! Zrobię to, co umiem najlepiej za siedemdziesiąt funtów. Krwawy artysta w mojej głowie po prostu chce umieścić coś pięknego na tak ślicznym małym płótnie.
Tsika spojrzała na fotel dla klientów, rozważając swoje opcje taktyczne. – Czy… muszę zdjąć bluzkę?
− Lepiej zdjąć. Zależy od tego jak bardzo ją lubisz. Tusz lubi pryskać.
Usta Tsiki wykrzywiły się, gdy włączył się jej pragmatyzm. − Pieprzyć to. Chcę tego. Zrobionego jak należy. Cholera! Nie założyłam dzisiaj stanika. Myślałam, że będzie mnie tatuować kobieta. Walić to. Zdejmę bluzkę. Później spłonę ze wstydu.
Eddie patrzył jak Tsika szybko rozpina pozostałe guziki koszulki, potem zazgrzytał zębami i uniósł dłoń. − Czekaj! Jestem rozdarty między niebem a piekłem i nie jestem pewien, które jest które. Dam ci ręcznik, którym możesz się owinąć. Słuchaj, Cukiereczku, przyznam ci szczerze, że mi się podobasz. Ale nie chcę, żebyś od razu tak szalała. Proszę, ja wyjdę na chwilę. Ty zdejmij koszulkę, usiądź w fotelu i przykryj się ręcznikiem. Zostaw tylko tyle skóry, ile ma być pokryte tatuażem.
Kilka minut później usiadł obok Tsiki, która leżała wygodnie w fotelu z ręcznikiem owiniętym wokół piersi. Nucił pod nosem jakąś popularną melodię, rozkładając swoje narzędzia. – Co za uroczy mały pępek i talia. Widzę, że masz niezłą jędrność mięśni. Tatuaże lepiej na nich wyglądają. W porządku. Wykładzik dla twojej pierwszej dziary. Tu są tusze, całkiem nowe, zaplombowane. Tu są igły. Też zupełnie nowe. Zawsze proś, żeby ci to pokazali. Nigdy nie pozwól komuś użyć czegoś, czego nie otwierał czy nie rozpakowywał przy tobie. Upewnij się, że plomby są oryginalne. Dobry artysta nie będzie na to narzekał. A teraz. Przetrę twoją skórę środkiem dezynfekującym, naszkicuję na tobie wzór markerem, a potem naprawdę zaczniemy. Wygodnie ci?
− Kurwa, nie! Jestem cholernie przerażona! Nigdy tego wcześniej nie robiłam!
− Dobrze. Teraz wiem, że mały słodki kąsek nie jest kłamczuchem. Tak, tatuowanie boli, ale nie ruszaj się, a szybko pójdzie. Chcę to zrobić jak należy. Jesteś zdecydowanie za ładna, żeby potem chodzić z jakimś gównianym, schrzanionym tatuażem na tej uroczej bladej skórze, którą masz.
− Ha! Okej, Eddie. Będę nieruchoma jak na śliczne płótno przystało. Jasna cholera. Chyba jestem gotowa.
− Będę do ciebie mówił podczas pracy. To pomaga. Włączyć muzykę? − Eddie zaczął zakreślać kontury pająka na jej klatce piersiowej. Tsika wzdrygnęła się na jego dotyk.
− Niet, pogawędka może być. To... trochę łaskocze. Okej, jedźmy z tym koksem.
Niedługo potem zaczęło się brzęczenie i klikanie maszynki do tatuowania. Tsika niemal natychmiast poczuła łzy w oczach.
− O, cholera! Jak moja Myszka wytrzymała całego pieprzonego WĘŻA na swoim ciele?! Każde kliknięcie jest jak ogień!
Eddie przestał na chwilę i otarł ślady łez z jej twarzy chusteczką. − No, teraz rozumiesz, słodziutka. Twoja przyjaciółka musi być silną panną, skoro dała sobie zrobić ogromnego pytona od pępka do serca, jak go opisałaś. Chciałbym go kiedyś zobaczyć. Ale chyba będę dumny z tego tutaj. Takie piękne stworzenie. Pająk też będzie ładny. − zachichotał.
Tsika zignorowała ten dowcip i obserwowała w ustawionym przez Eddiego lustrze powstający projekt. Spod jego artystycznej dłoni zaczął wyłaniać się pająk, jej porcelanowa skóra wokół tatuażu poczerwieniała w ramach protestu. Tsika łagodziła ból, przeklinając po rosyjsku. Co jakiś czas Eddie poprawiał jej ręcznik, żeby mu nie przeszkadzał w pracy. Młoda kobieta pozostała czujna, ale mężczyzna wydawał się być bardziej zainteresowany swoją sztuką niż jej ciałem. Jej radar nadal zgłaszał go jako lubieżnego, ale nie wyczuwał brutalnego niebezpieczeństwa.
− Nie wiem nic o tej szkole. Tylko tyle, że to szkoła z internatem. Uczysz się czegoś konkretnego? Czekaj, otrę te łzy. − Ponownie wziął do ręki maszynkę. – Wylewają się w ciebie niesamowite słowa. Nie jestem pewien, czy chcę wiedzieć, co znaczą, Cukiereczku. Brzmią jak śmiertelne uroki i zaklęcia w jakimś mrocznym języku prosto z Mordoru.
− Jestem Rosjanką. Urodziłam się tam. Bardzo brzydkie słowa. Chciałabym uczyć się języków obcych. Fascynuje mnie chiński. Zaczęłam grać na gitarze basowej kilka lat temu, więc muzyka cały czas... o, kurwa... się przewija.
− Mieszkasz na kampusie, tak?
− Zgadza się. Rodzice zmarli, zanim poszłam do gimnazjum, więc jestem pod kuratelą prawników majątkowych. Totalne dupki, ci prawnicy... ach, matko… boska! Cholera! Nie mogę uwierzyć, że Glyc nie wspomniała o tym, jak to boli! Tylko tyle, że potem swędzi.
− Twoja przyjaciółka Glyc to prawdziwa twardzielka. Nie ruszaj się. Ten kawałek jest zawiły – chcę, żeby ten czubek nóżki był idealny i...
Ręcznik Tsiki zsunął się i wylądował na jej udach. Jej brwi uniosły się w górę, a mięśnie napięły. Eddie również zamarł, gapiąc się z rozdziawionymi ustami na jej kształtne małe piersi o ślicznych sutkach. Sięgnął po ręcznik, ale jego dłoń miała inny pomysł i powędrowała w górę, by dotknąć jeden z jej skarbów.
Myśli zderzyły się w głowie młodej kobiety.
Zabiję go! Teraz! Ale tak bardzo chcę mieć ten tatuaż. Jest świetny! A dotyk jest taki cholernie dobry! Jestem zboczona!
Jej uda zadrżały, kiedy jęknęła cicho na jego dotyk. Potem warknęła, chwytając jego nadgarstek w stalowym uścisku. Druga dłoń Tsiki trzymała teraz sztylet, migający w świetle lampy. Jej kolejne słowa były monotonne.
− Jeszcze żyjesz... bo chcę mieć ten tatuaż, a ty wyraźnie jesteś zdolny. − Eddie dostrzegł sztylet. Zaczął się pocić. Tsika puściła jego nadgarstek, a jej spojrzenie złagodniało.
− Prawdą jest też, że nie wyczuwam od ciebie zła. Jesteś po prostu słaby i zboczony. Nie jestem pewna, co z tym zrobić.
Eddie usiadł prosto i uniósł swoje dłonie. − Jasne, panienko. Jesteś pociągającym smakołykiem. Bardzo miłym dla oka. Ale nie chcę trafić do więzienia, i ty też nie. Mam nadzieję.
− Szczerze powiedziane. Prawda. Okej. Nowa umowa, Eddie. Teraz chyba się rozumiemy. Podejdę do tego praktycznie. Jeśli cena będzie pięćdziesiąt funtów... pozwolę na niewielką ilość dotykania dopóki to będzie profesjonalne i konieczne dla lepszej sztuki. Będę miała swój cudowny tatuaż. To jest moja misja.
− Wow. Będziesz budziła grozę jako dorosła, skoro teraz jesteś straszna. Och, zapomniałem spytać. Mogę zrobić zdjęcie, kiedy skończymy? Jeśli cię to denerwuje... tylko od ust w dół do pająka, nic poniżej. Nie pytam o pornografię! To tylko do mojego portfolio.
Jej oczy zwęziły się. − Nie wierzę ci. Jednak. Jeśli będę mogła zatwierdzić całe zdjęcie, może pozwolę sfotografować twarz i cycki. Tylko niczego nie próbuj, wiem, jak działają aparaty fotograficzne. Ktoś robiący mi pikantne zdjęcia bez mojej zgody może stracić pewną bardzo ważną część ciała.
− Bardzo groźnie. Umowa stoi.
− Tak, to sprawiedliwa umowa. Uściśnijmy sobie dłonie. − Wyciągnęła rękę, jej brwi nadal uniesione. Uścisnęli dłonie.
Odprężyła się z powrotem w fotelu. Eddie podniósł ręcznik i chciał ją nim zasłonić. Powstrzymała go, wzięła ręcznik i powiesiła go na podłokietniku. − W porządku. To część umowy, tak? Ręcznik ewidentnie przeszkadzał ci w pracy. Tylko zachowuj się przyzwoicie i z szacunkiem. Możesz patrzeć i dotykać, tylko jeśli to będzie konieczne, i da mi to pięknego pająka. Szczerze? Jestem w szoku, że komukolwiek podobają się moje małe piersi i ciało.
Eddie wziął głęboki oddech i załadował kolejną igłę do swojej maszynki. – Mały Cukiereczku? Niektórzy faceci bardzo, ale to bardzo, lubią drobne kobiety. Ja jestem jednym z nich. Jesteś prawdziwym rarytasem, małą gotycką Królewną Śnieżką. Pewnego dnia zniewolisz jakiegoś szczęśliwego skurczybyka. Nawet nie spojrzy na moje dzieło. Z takim uroczym ciałem, twoje piękno pochłonie jego umysł.
***
− Podoba się?
Eddie pokazał Tsice ekran swojego aparatu cyfrowego. Zdjęcie przedstawiało jej roznegliżowany wizerunek od jej pępka, przez jędrne piersi i nowy tatuaż, aż po czubek kucyka na jej głowie.
− Cudowny aparat! Pierwszy raz widzę cyfrowy!
− Ha, to Canon EOS-1D. Niemalże nowość na rynku. Idealny dla biznesu. Ale miałem na myśli zdjęcie.
− Czuję się jak piękna modelka, a ty powinieneś mi zapłacić za moją pracę. Moje ego aż płonie, możesz zachować zdjęcie. Może kiedyś wpadnie tu administrator po sekretny tatuaż i padnie z wrażenia. Ha ha!
Podał Tsice jej bluzkę, a ona podała mu pieniądze. Przywdziała koszulkę i zapięła guziki. − Dzięki za tatuaż. Jesteśmy kwita z kasą? Będę już lecieć.
Eddie wyjrzał za okno z zaniepokojoną miną i spojrzał na zegarek. − Dobra. Jasna cholera. Nie może tak być. Pozwól, że odprowadzę cię do kampusu, Cukiereczku. To naprawdę nie jest dobry pomysł, żebyś szła sama w tej dzielnicy o tej porze nawet, jeśli jesteś małą ninją. Chciałbym, żebyś pokazywała moje dzieło innym przez długi czas, a nie żebyś padła trupem za parę godzin.
− Nie odmówię eskorty. Doceniam twoją rycerskość. Widzisz? Nie jesteś złym człowiekiem! Tylko zboczonym i trochę obleśnym. − Tsika zachichotała cicho, gdy razem opuszczali salon.
***
− Moja laleczka po-po-pozwoliła mężczyźnie na CO?! A co... co-co-co jeśli on by... co gdybyś nie wróciła! Nie poradziłybyśmy sobie bez ciebie... naszej laleczki! − Glycerin usiadła na łóżku załamując dłonie i pociągając nosem.
Tsika usiadła obok niej, przytulając i uspokajając. – Glycca. Chciałam tatuaż. Dla ciebie! Panowałam nad sytuacją! Mężczyzna był po prostu trochę dziwny. Myślałam, że będziesz szczęśliwa i dumna ze mnie! Zobacz! Co o nim sądzisz?
Glycerin wzięła kilka głębokich oddechów, wycierając nos, podczas gdy Tsika rozpięła bluzkę, by pokazać wzór.
− To do-doskonałe dla mojego małego skarbu. Jesteś zwinna jak pająk i-i śmiercionośna dla ofiar.
Mała gotka była zachwycona pochwałą Glycerin. Objęła dłonie swojej dziwnej przyjaciółki swoimi.
− Okej. Ty i ja! My obie! Wpadamy w kłopoty razem! Tak? Zawsze! Mam rację?!
Glycerin przytaknęła. Pochyliła się i pocałowała ucho Tsiki zanim szepnęła. − Przyjaciółki na zawsze?
Mała Rosjanka zaśmiała się radośnie. − Nawet dłużej!
--- Author B H Branham ©2014
<3!
ReplyDelete